Piotr Lisowski: Gdy zaczynaliśmy rozmawiać o wystawie w 66P naszym punktem odniesienia pozostawał pomnik jako forma upamiętniająca. Dlaczego?
Marta Romankiv: Zaczęłam się zastanawiać nad tym tematem przy okazji współpracy z grupą pracownic domowych, czyli osobami wykonującymi odpłatną pracę, taką jak opieka nad osobami starszymi, dziećmi czy sprzątanie. Starałyśmy się wówczas zwrócić uwagę na to, jak ważne i jednocześnie niedoceniane są te zajęcia. W naszych wspólnych działaniach zastanawiałyśmy się nad adekwatnym sposobem uhonorowania i upamiętnienia pracy domowej, jednocześnie chcąc wskazać, jak istotną rolę w społeczeństwie odgrywają wykonujące ją osoby. Bardzo dotknął mnie także brak reprezentacji tych osób w przestrzeniach miast, jak i w społecznej świadomości czy dyskursie artystycznym.
W ten sposób dochodzimy do pomnika hrabiego Aleksandra Fredry z wrocławskiego Rynku.
Pomnik interesuje mnie jako forma upamiętniająca, ale również jako element przestrzeni publicznej – miejsce spotkań, wieców czy protestów. Pomniki upamiętniają ważne osobowości. Zaczęłam się zastanawiać nad rolą osób, o których nikt nie pamięta, a które poprzez swoją codzienną pracę nierzadko wpływają na pozycję konkretnego „pomnikowego bohatera”. Później natrafiłam na pomnik Fredry, który po pierwsze znajduje się w centrum Wrocławia, a po drugie został przywieziony ze Lwowa, z mojego rodzinnego miasta. Chciałam wykorzystać ten kontekst i połączyć wspominane już wątki z tematem migracji.
Wystawa wynika właśnie ze zderzenia tych dwóch porządków. Z jednej strony podejmujesz się, w jakimś stopniu, dekonstrukcji form upamiętniania, z drugiej strony wykorzystujesz ich potencjał emancypacyjny i obywatelski. Łączysz to z osobistymi doświadczeniami, które spowodowały, iż temat migracji jest jednym z głównych obszarów, jakie poruszasz w swojej sztuce.
Losy pomnika Fredry łączą się z historią ludności polskiej, która po II wojnie światowej musiała opuścić te tereny. Pomnik jako symbol kultury i narodu pozostawał na tyle ważny, iż podjęto wysiłek sprowadzenia go już przecież z innego państwa. Ostatecznie trafił do Wrocławia, gdzie współcześnie mieszka ogromna ilość obcokrajowców, w tym osoby z Ukrainy, które musiały pokonać podobną drogę.
Egzamin na wystarczająco dobrą migrantkę. Rozmowa z Martą Romankiv
Proces pracy nad wystawą dalej odbywał się dwutorowo. Zaczęłaś pracować nad projektem prototypu urządzenia, które miałoby być rodzajem platformy do wygłaszania postulatów przez różne grupy społeczne. Jednocześnie rozpoczęłaś współpracę z grupą osób migranckich zamieszkałych we Wrocławiu.
Prototyp w pierwszej wersji miał być prostą, modułową platformą otaczającą monument i działającą jak mównica. Zaczęłam się jednak zastanawiać nad doświadczeniem pracy z różnymi grupami migranckimi. Wiem, jak trudne może być publiczne mówienie o swoich problemach czy potrzebach. Pomyślałam o często pojawiającej się potrzebie anonimizacji ich głosów. Ostatecznie prototyp przyjął formę stalowego trójnoga złączonego trzema pierścieniami, który zwieńczają megafony. Jego średnica i wielkość pozwalają na zainstalowanie go na bryle pomnika Fredry. Konstrukcja ta zderza się z dość klasycznym wyobrażeniem poety, dodając do siedzącej i milczącej figury głosy współczesnych mieszkanek i mieszkańców Wrocławia. W ten sposób wykorzystujemy symbolikę i potencjał miejsca, by stworzyć przestrzeń do wybrzmienia głosów innych.
Wróćmy do współpracy z grupą migrancką.
No właśnie, zbudować instalację to jedno, ale najważniejsze są jednak głosy, które się z niej wydobywają. Zaprosiłam do współpracy grupę utworzoną dzięki Stowarzyszeniu Nomada. Były to osoby z Ukrainy, Białorusi i Kolumbii. Ta różnorodność nadała dużą wartość projektowi. W czasie naszych spotkań rozmawialiśmy w czterech językach: polskim, ukraińskim, białoruskim, hiszpańskim i angielskim. Już sama komunikacja pomiędzy nami była bardzo interesującym procesem. Rozpoczęliśmy od zmapowania problemów, z jakimi stykali się w Polsce uczestnicy grupy oraz wskazania tych najważniejszych. Później zaczęliśmy kierować uwagę na próbę wypracowania rozwiązań. Zastanawialiśmy się co można zrobić, aby nadać naszym postulatom formę sprawczą. Dyskutowaliśmy i realizowaliśmy ćwiczenia, których celem było opracowanie tekstu bazującego na schemacie dramatu literackiego. Każda z osób uczestniczących napisała własny tekst. Na bazie nich powstało słuchowisko.
Słuchowisko, wielojęzyczny manifest, który wybrzmiewa z megafonów zainstalowanych na prototypie. Ten tekst ma niejednoznaczną formę. Jak oceniasz jego potencjał? Czy może on wybrzmieć także poza przestrzenią galeryjną?
Sztuka pozwala na bardziej odważne działania. Jest przestrzenią, w której możemy sobie pozwolić na eksperyment i na powiedzenie czegoś, czego być może nie powiedzielibyśmy w innych okolicznościach. Przy współpracy z ludźmi zawsze fascynuje mnie ich zaangażowanie w proces. Teksty, które powstały w tym przypadku są dla mnie zarówno częściami wspólnego manifestu, jak i autonomicznymi pracami artystycznymi. Pełniłam tutaj rolę moderatorki czy choćby bardziej facylitatorki, co też wydaje mi się bardzo ważne w tego typu działaniach artystycznych. Pomimo przyjęcia wspólnego schematu powstały bardzo różnorodne teksty. Niektóre mają formę manifestu politycznego, zawierającego bardzo twarde sformułowania. Inne to bardziej poetyckie wypowiedzi o równie silnym przekazie. Uważam, iż wszystkie mają siłę oddziaływania na czytelników czy słuchaczy. Chciałabym, aby miały one szansę wybrzmieć w miejscu publicznym, gdzie zostałyby zauważone również przez osoby niezwiązane z polem sztuki.
Z jednej strony mamy do czynienia z dekonstrukcją pomnika, która sama w sobie odsyła do wielu wątków jak budowanie hierarchii, ale także mówiących o relatywizmie historycznym. Z drugiej strony projekt przede wszystkim spogląda w przyszłość, a sam prototyp staje się czymś uniwersalnym i użytecznym.
Żyjemy w bardzo trudnych czasach i wydaje mi się, iż właśnie z tego względu mówienie o przyszłości i nadziei jest niezbędne. Prototyp jest dla mnie środkiem, za pomocą którego ważne głosy mogą wybrzmieć. W najbliższym czasie wspólnie z Komisją Pracownic i Pracowników Domowych oraz Stowarzyszeniem Pedagogów Teatru będziemy organizować wydarzenie performatywne w Warszawie. Będzie to rodzaj protestu publicznego, podczas którego chciałabym użyć stworzonego prototypu.
Co też jest interesujące w kontekście tego, jak traktujemy naszą wystawę – jako ukazanie procesu formułowania się prototypu, który może zafunkcjonować na wrocławskim Rynku i innych miejscach, placach czy przestrzeniach publicznych.
Tak! Wystawa została stworzona z myślą, iż obiekt jest gotowy, by wyjść z galerii.