Polska gwałtownie rozminęła się z jurorami
Głosowanie jury zostało wycofane z Eurowizji pod koniec lat 90., gdy rozpoczęła się era televotingu. Zanim oddano werdykt w ręce widzów o Grand Prix konkursu decydowały komisje. Polska rozpoczęła swoją eurowizyjną przygodę w 1994 roku zdobywając aż 166 punktów i 2. miejsce w głosowaniu jury. Zdawało się, iż Europa nas lubi, jednak kolejne lata gwałtownie sprowadziły nas na ziemię. W latach 1995-1997, gdy dominowały głosy komisji polskie reprezentantki (Justyna Steczkowska, Kasia Kowalska i Anna Maria Jopek) zdobyły łącznie 150 punktów, czyli 60% tego, co uzbierała w czasie debiutu naszego kraju Edyta Górniak. W 1998 roku (Polskę reprezentowała grupa Sixteen) już tylko trzy kraje przyznawały punkty jurorskie, a z tych trzech jedynie Turcja dała nam punkty (4). Rok później (Mieczysław Szcześniak) było ciut lepiej – z czterech państw głosujących dzięki jurorom punkty dostaliśmy z Litwy (7) i Bośni (4). W 2003 roku jurorsko głosowały trzy kraje i żaden nie wsparł piosenki „Keine Grenzen”. Po krótkim czasie 100% televotingu i rozwoju głosowania blokowego i diasporowego Europejska Unia Nadawców zaczęła wracać do jurorów w 2009 roku. Wtedy komisje miały wpływ tylko na wyniki finału, w którym polskiej reprezentantki (Lidii Kopanii) nie było. System 50/50 (jury/televoting) pojawił się w każdej części ESC od 2010 roku.
Rozpoczynamy analizę głosowań jurorskich!
Od 2010 do 2025 roku polscy reprezentanci byli w półfinałach i finałach poddawani głosom jurorów 17 razy. Łącznie zebrano od nich niecałe 500 punktów. To o ponad 100 mniej niż w dwóch tylko finałach Eurowizji uzbierała Loreen ze Szwecji. Polski wynik w głosowaniu jurorskim jest, bez dwóch zdań, jednym z najniższych w Europie, a po tegorocznym finale polscy internauci zgodnie przyznali, iż jury nas po prostu nie lubi i co roku okrada nas z punktów, na które zasłużyliśmy. Czy faktycznie tak jest? Nowa seria artykułów na Dzienniku Eurowizyjnym prześwietli nasze ostatnie starty i punkty jurorskie, jakie otrzymaliśmy. Sprawdzimy jak nas oceniono, czy widać w tym oznaki braku sympatii do kraju czy może werdykt komisji wynikał jednak z tego, co muzycznie, wokalnie i/lub scenicznie prezentowaliśmy aktualnie na eurowizyjnej scenie.
Zanim zaczniemy przegląd polskich startów rok po roku, pora na skrót tego, jak źle nam na tej Eurowizji idzie. Źródłem analizy są rankingi jurorskie uzyskane przez Polskę w latach 2014-2025 we wszystkich rundach w których braliśmy udział i w których głosowali na nas jurorzy europejscy. Głosowanie jury funkcjonuje od 2010 roku, jednak za lata 2010-2011 nie posiadamy danych o dokładnych rankingach komisji, a w 2012-2013 Polska nie uczestniczyła w Eurowizji. Z kolei w 2014-2015 przez cały czas obowiązywało łącznie rankingu jurorskiego z widownią by uzyskać jedną punktację z danego kraju, ale w tych rocznikach mamy już dokładne punktacje jurorskie. Od 2016 wszystko mamy podane jak na tacy, a widzowie najpierw obserwują wyniki komisji, a dopiero później do ich rankingów dodawane są punkty od publiczności.
Oto jak nam szło w latach 2010-2025
2010: Marcin Mroziński zajmuje 11. miejsce w głosowaniu jurorów w półfinale ESC za utwór „Legenda” zdobywając od nich 58 punktów. U widzów miał mniejsze wsparcie, bo jedynie 38 punktów, co dało 13. miejsce. Po połączeniu punktacji zajął 13. pozycję z 44 punktami i nie awansował do finału.
2011: Magdalena Tul za „Jestem” otrzymała 18. miejsce w głosowaniu jury (13 punktów), a u widzów miała jedną pozycję wyżej (17. miejsce) i 25 punktów. Po połączeniu wylądowała jednak na ostatnim miejscu w półfinale (19. miejsce) z wynikiem 18 punktów.
2014: Pierwsza istotna różnica i pierwszy, tak mocno widoczny, wpływ diaspory. Donatan i Cleo od jurorów otrzymują w półfinale 34 punkty, co dało 12. miejsce, jednak widzowie dali im aż 116 punktów co dało 3. miejsce. Po połączeniu rankingów „My Słowianie” zgarnia 70 punktów i z ósmej pozycji wchodzi do finału. W finale jeszcze szersza rozbieżność, bo komisje przyznają nam 23. miejsce z 23 punktami. Widzowie się z tym nie zgadzają i oceniają Donatana i Cleo na 5. miejsce dając aż 162 punkty. W efekcie lądujemy na niskiej, 14. pozycji z 62 punktami, a w Internecie wybucha afera, iż okradziono nas z dwunastek. Winowajcą jest (nie wiedzieć czemu) Conchita Wurst, która stała się wtedy dla wielu Polaków (niedzielnych widzów ESC) symbolem zepsutej Europy.
2015: Monika Kuszyńska otrzymuje jedynie 16. miejsce w głosowaniu jury półfinału w Wiedniu – dostała 10 punktów. Widzowie mają inne zdanie i punktują ją wyżej – 114 punktów i 4. pozycja. Po połączeniu wokalistka spada na 8. miejsce z 57 punktami, ale daje jej to finał. W sobotnim finale Polska ląduje na ostatnim miejscu (27.!) głosowania jury z 2 punktami na koncie (nie pokazano tego w telewizji, bo obowiązywał wtedy jeszcze inny system zliczania głosów). Widzowie przydzielają 47 punktów co starcza na 15. miejsce, ale po połączeniu punktacji „In the name of love” oficjalnie otrzymuje tylko 10 punktów co daje 23. miejsce na 27 państw w finale.
2016: Nowe zasady zliczania punktów i ich prezentacji. W półfinale jury gromią Michała Szpaka przydzielając mu tylko 20 punktów, co dało 15. miejsce. Publika daje aż 131 i 4. miejsce, a po dodaniu punktów „Color of your life” ma ich 151 i z szóstego miejsca otrzymuje awans. W finale doskonale wiemy co się stało i do tej pory pamiętamy słynny skok w tabeli. Szpak ma tylko 7 punktów od jury, co daje mu przedostatnie (25.) miejsce, jednak widzowie przydzielają ich aż 222 (3. miejsce!) więc łącznie Polska zgarnia ich 229 i ląduje na wysokim, ósmym miejscu. Polacy świętują sukces, ale krytykują jurorów, których głosowanie TVP stara się wypierać widzom z pamięci.
2017: Kasia Moś osiąga najwyższy od 2010 roku wynik w głosowaniu jury – w półfinale zajmuje 11. miejsce z 50 punktami. Widzowie przydzielają 69 punktów co dało w ich rankingu 6. miejsce. Po dodaniu „Flashlight” ma 119 punktów i z dziewiątej pozycji awansuje dalej. W finale znów najpierw grzejemy doły, bo Kasia dostaje tylko 23 punkty co dało 23. miejsce. Publika dorzuca 41 punktów (sklasyfikowano nas na 12. miejscu). Suma daje 64 punkty i niskie, 22. miejsce. Pokonuje nas matematyka i rozbieżności w punktach innych krajów, bo pomimo wysokiego miejsca u widzów ostatecznie wylądowaliśmy niemal tam, gdzie ustawiły nas komisje.
2018: Gromee i Lukas Meijer zdobywają 21 punktów w głosowaniu komisji, czyli zajmują 15. miejsce w półfinale. Chociaż to miał być faworyt, a piosenka miała być hitem, widzowie nie są do niej przekonani i dają tylko 10. miejsce z 60 punktami. Łącznie wynik to 81 punktów i 14. miejsce w grupie, co oznacza, iż pierwszy raz od powrotu nie wchodzimy do finału.
2019: Zespół Tulia powtarza nasz „rekord” i zdobywa 11. miejsce w głosowaniu jury w półfinale z wynikiem 60 punktów. Fani gwałtownie odkrywają, iż z powodu błędu czeskiej jurorki odebrano nam punkty, które mogły się należeć i które prawdopodobnie dałyby awans do finału. Widzowie dorzucili piosence „Fire of Love” tyle samo – 60 punktów, jednak w rankingu publiki Polki były ósme. Łącznie mieliśmy 120 punktów i 11. miejsce, zaraz pod kreską. Gdyby czeska jurorka zagłosowała poprawnie, otrzymalibyśmy brakujące punkty, które potrzebne nam były do awansu. Tutaj faktycznie nas okradziono, a konsekwencji niestety nie wyciągnięto.
2021: Rafał Brzozowski zdobywa 18 punktów i 14. miejsce w głosowaniu jury w półfinale. Widzowie są równie zażenowani występem do „The Ride” i dają jedynie 17 punktów czyli 13. miejsce. O sukcesie nikt nie marzył, więc i wynik nie był zdziwieniem – 35 punktów, 14. miejsce i kolejna klapa.
2022: Krystian Ochman jest pierwszym Polakiem w XXI wieku, który na dorosłej Eurowizji zajmuje miejsce w top10 jurorów. Mowa o turyńskim półfinale, gdzie „River” ma aż 84 punkty i 7. miejsce w głosowaniu komisji. Widzowie wygłosowali nam wtedy 114 punktów (4. miejsce), co łącznie dało 198 punktów i 6. miejsce, więc wróciliśmy do finału! Tak naprawdę punktacja jurorska Ochmana wyglądałaby inaczej, gdyby EBU nie wyłapało (i słusznie) fatalnie zorganizowanej przez kilku nadawców (w tym TVP) ustawki na głosy, co miało zapewnić awans nie tylko nam. Do tej niechlubnej sytuacji będziemy jeszcze wracać w kolejnych artykułach. W finale jury daje Ochmanowi „tylko” 14. miejsce z wynikiem 46 punktów. To zdecydowanie poniżej oczekiwań, ale jak się później okazało, część punktów nie była przyznawana przez komisje, tylko na bazie algorytmu z powodu dyskwalifikacji jurorów z oszukujących telewizji. Widzowie dali Ochmanowi 105 punktów i 9. miejsce. Łącznie otrzymaliśmy więc 151 punktów i 12. pozycję. Niby sukces, ale smród jaki zrobiła TVP pozostał z nami na długo.
2023: Od tego roku jurorzy nie decydują w półfinałach, więc ocenie komisji podlegali tylko ci reprezentanci, którzy dostali się do finału. Blanka Stajkow tak zrobiła, natomiast w finale została rozjechana przez komisje. Dostała 12 punktów co dało 24. miejsce czyli przedostatnie. Widzowie dodali jej 81 punktów (8. miejsce), jednak łącznie wynik „Solo” mocno zjechał, bo TVP zajęła wtedy 19. miejsce z wynikiem 93 punktów. Rok później Luna nie awansowała do finału, więc ją pominiemy, bo nie była poddawana głosowaniu jury.
2025: Justyna Steczkowska powtarza rankingowy wynik Blanki i zajmuje 24. miejsce w głosowaniu komisji (trzecie od końca, bo było więcej państw w finale) z 17 punktami. Publiczność dokłada 139 punktów, bo „Gaja” znalazła się u nich na 7. pozycji. Łącznie wynik wynosi 156 punktów, co daje 14. miejsce. Sukces jest, hejtu na wokalistkę nie było, ale oburzenie głosowaniem jurorskim sięgnęło zenitu.
Szpak z największą różnicą punktów, Tulia z historycznym osiągnięciem
Na 17 sytuacji, w których oceniało nas jury tylko jeden raz znaleźliśmy się w ich czołowej dziesiątce (Ochman w półfinale), a aż sześciokrotnie nie weszliśmy choćby do czołowej dwudziestki. Tylko dwukrotnie dostaliśmy więcej punktów od jury niż od widzów („Legenda” w półfinale 2010 i „The Ride” w półfinale 2021, przy czym u Mrozińskiego różnica to 20 punktów, a u Brzozowskiego tylko 1). Największa różnica punktowa to słynny finał 2016 – Szpak dostał 215 punktów więcej od widzów niż u jury. Drugie miejsce to wynik finałowy Donatana i Cleo, gdzie różnica wyniosła aż 139 punktów. Trzecie to finałowy wynik „Gai” – różnica to 122 punkty. Zespół Tulia, jako jedyny w historii uczestnik z Polski, zdobył dokładnie tyle samo punktów od jury i od widzów (półfinał 2019). W większości przypadków niski wynik u jurorów mocno pociągnął nas w dół w klasyfikacji generalnej (np. w przypadku Kasi Moś czy Moniki Kuszyńskiej w finałowych głosowaniach oraz przy wyniku Tulii w półfinale co zaważyło o awansie). Spośród wszystkich półfinałowych piosenek Polski od 2010 roku jurorzy tylko „River” Ochmana widzieliby w finale Eurowizji.
Nie mamy na kogo liczyć
Z tych wszystkich (lichych) punktów, jakie przez te 17 głosowań jurorzy nam przyznali nie uzbieraliśmy choćby 500. Licząc od 2014 (czyli od roku w którym znamy dokładne rankingi jurorskie każdego kraju) i biorąc pod uwagę faktyczne-ustawkowe punkty półfinałowe z 2022 (te, które zostały przez EBU odrzucone i zamienione na algorytmy) łącznie mamy tych punktów mniej niż 450… Co więcej, analizując tabelę krajów, które nas punktowały możemy śmiało uznać, że nie mamy w Europie kraju, na który możemy liczyć w głosowaniu komisji. Z tych 444 punktów 30% stanowią głosy z pięciu krajów, które w okresie od 2014 do 2025 jurorsko punktowały nas najczęściej, chociaż i tak rzadko. Są to:
Azerbejdżan 29 punktów (licząc „ustawione” 12 punktów w półfinale 2022, chociaż po dyskwalifikacji jury dostaliśmy z Baku 8 punktów)
Australia 28 punktów (w tym 12 punktów w półfinale 2017, nie mamy przesłanek by sądzić, iż to było ustawione)
San Marino 27 punktów (w tym, najpewniej ustawione, 12 punktów w półfinale 2021)
Izrael 25 punktów
Niemcy 20 punktów (z czego połowa to punkty dla Donatana i Cleo w półfinale 2014)
Te kraje nigdy nie dały nam punktów jurorskich
Na 44 kraje, które w okresie 2014-2025 miały okazję oceniać nas głosami komisji, dostaliśmy jakiekolwiek punkty (i chociaż raz) od 39, czyli prawie od wszystkich. Pięć państw, które nigdy nie dało nam punktów jurorskich to:
Islandia (miała na to 11 na 15 okazji)
Austria (miała na to 9 na 15 okazji)
Chorwacja (miała na to tylko 5 na 15 okazji)
Bośnia-Hercegowina oraz
Luksemburg (mieli ku temu tylko po jednej okazji)
Tylko trzy pierwsze miejsca, znacznie częściej byliśmy na dnie
Na 419 różnych pozycji rankingowych w głosowaniach jury uzyskanych przez polskich reprezentantów w latach 2014-2025 tylko trzy razy dostaliśmy 1. miejsce, z czego dwukrotnie było to ustawione (San Marino 2021 półfinał i Azerbejdżan 2022 półfinał). Jedyna słuszna dwunastka to 1. miejsce dla Kasi Moś od jury Australii w półfinale 2017 roku. Aż 34 razy nasze piosenki lądowały w głosowaniach komisji na totalnie ostatnim miejscu. Kto i od kogo zgarnął najwięcej ostatnich pozycji?
- Michał Szpak w finale 2016 – Austria, Cypr, Francja, Hiszpania, Holandia, Malta, San Marino, Szwecja, Węgry (łącznie 9), dodatkowo w półfinale jedno ostatnie miejsce od Australii
- Donatan i Cleo w finale 2014 – Belgia, Estonia, Holandia, Irlandia i Wielka Brytania (łącznie 5) + w półfinale znów Irlandia i Wielka Brytania oraz Finlandia, Litwa i Rumunia (łącznie 5)
- Justyna Steczkowska w finale 2025 – Albania, Cypr, San Marino i Szwajcaria (łącznie 4) oraz Rafał Brzozowski w półfinale 2021 – Estonia, Francja, Łotwa i Portugalia (łącznie 4)
- Blanka Stajkow w finale 2023 – Chorwacja, Gruzja i Portugalia (łącznie 3)
- Gromee i Lukas Meijer w półfinale 2018 – Australia i Słowenia (łącznie 2)
- Kasia Moś w finale 2017 – Holandia
W półfinale Kasia Moś od żadnej komisji nie dostała ostatniego miejsca. Na dno nie trafili też w żadnym z państw (i rund) Monika Kuszyńska, Krystian Ochman oraz zespół Tulia.
Ciąg dalszy nastąpi
Analiza własna na podstawie wyników Eurowizji 2010-2025 i głosowania jurorów, fot.: M. Błażewicz 2017