Polscy artyści są gwarancją nowych wartości. Świat na nich czeka
polityka.pl 3 godzin temu
Łódzkie Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej EC1 zaprasza na „Trust the Process”, przekrojową wystawę prac Przemysława Truścińskiego, jednego z najważniejszych artystów w historii polskiego komiksu.
Wystawa „Trust the Process” w Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej EC1 w Łodzi to jedna z największych dotychczasowych prezentacji twoich prac. Jednak nie jest podsumowaniem twojej dotychczasowej twórczości, a raczej właśnie przeglądem różnych dróg artystycznych. Przemysław Truściński: Raz na kilkanaście lat porywam się na tego typu wystawy. To wychodzi naturalnie, bo przecież cały czas funkcjonuję jako grafik, artysta i twórca komiksów i chcę się dzielić z publicznością tym, co robię. Centrum Komiksu i Narracji interaktywnej EC1 to spełnienie marzeń. Mamy wystawy stałe, które na serio każdy w Polsce powinien zobaczyć. Bo to są multimedialne przestrzenie do pokazywania sztuki. I mamy te wielkie wystawy czasowe, które już stały się tradycją Festiwalu Komiksu. Pierwsza była wystawa Grzegorza Rosińskiego, potem Tadeusza Baranowskiego, i po tych dwóch mistrzach jestem ja jako przedstawiciel średniego pokolenia artystów. Chciałem pokazać swoje prace jako proces twórczy, stąd tytuł wystawy „Trust the Process”. Oprócz tego ilustracje, plakaty, okładki – za każdym razem interesowało mnie to, żeby pokazać proces dochodzenia do ostatecznego efektu. Przy doborze prac blisko współpracowałem z kuratorem Jakubem Woynarowskim, bo on ma bardzo podobne podejście do komiksu jako sztuki, jako elementu całości działań artystycznych.
Wśród zgromadzonych prac znalazły się dwa projekty, które robię od lat i są moją wizytówką: album „Andzia”, który zbierał świetne recenzje we Francji i we Włoszech, a także projekty do „Witchera”, czyli gry na podstawie książek Andrzeja Sapkowskiego o wiedźminie. Łącznie z pierwszym rysunkiem, od którego ta współczesna historia wiedźmina jako bohatera gry się rozpoczęła. Do tego plansze z nowego komiksu o wiedźminie, który rysuję dla wydawnictwa Dark Horse i jako pierwsi na świecie dostaliśmy zgodę, żeby je pokazać publicznie.
Niemal wszystkie prace na wystawie są oryginalne, jest kilka wydruków, i to tylko w przypadku prac takich jak komiksy reporterskie dla „Gazety Wyborczej”, bo one były jeszcze miksowane w Photoshopie. Ale to również chciałem pokazać: jak pracuję z różnymi mediami i jak je potem miksuję, jak pracuję z modelem, bohaterem, zdjęciami. Są tam i prace realistyczne, i surrealistyczne, i bardziej cartoonowe. To wszystko jest częścią mojego artystycznego DNA.
Jacek PorembaPrzemysław Truściński
I rzeczywiście nie traktuję tej wystawy jako podsumowania, ale jako otwarcie nowego etapu. Ekscytuję się tym, co może być za kilkanaście lat.
Organizacja takiej ekspozycji była możliwa dzięki przestrzeniom EC1. Wreszcie mamy komiksową instytucję na wielką skalę. Na wernisażu wystawy, niby żartem, ale w sumie zupełnie na serio powiedziałem, iż wcale nie czekaliśmy tak długo na komiksową normalność. Od czasu, gdy zaczęliśmy tworzyć festiwale komiksu, kiedy w naszych nastoletnich jeszcze umysłach pojawiły się pierwsze myśli, iż może kiedyś w Polsce powstaną muzea i galerie poświęcone komiksowi, minęło zaledwie trzydzieści parę lat. I dziś już to mamy: Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej w Łodzi, komiks jest obecny na wielu płaszczyznach popkultury, ugruntował się w społecznej świadomości jako medium i dziedzina sztuki. Mamy instytucje, prace naukowe, a przede wszystkim mamy twórczynie i twórców na najwyższym światowym poziomie. Obserwuję rozwój polskiej sceny komiksowej od początku, od pierwszego konwentu. Naprawdę nie ma na co narzekać. I nie mamy powodów do kompleksów.
Chyba wciąż niewielu artystów patrzy na to z takim optymizmem jak ty. Może mamy to w genach, iż musimy na coś ponarzekać. Ale ja naprawdę patrzę na nasz rynek i na życie realistycznie. Jasne, zawsze mogłoby być lepiej. Rynek mógłby być większy, wydawnictwa mogłyby sprzedawać dziesięć razy więcej komiksów, a w programach telewizyjnych zamiast internetowych influencerów występowaliby komiksiarze, którzy mówią o kolejnych sukcesach. Ale mamy coraz więcej artystów, którzy robią komiksy dla zachodnich wydawnictw – ja sam teraz pracuję nad jednym albumem dla francuskiego wydawnictwa Éditions Daniel Maghen i nad wiedźminem dla Dark Horse –więc musimy doceniać to, co mamy. Jasne, na Zachodzie też zderzasz się często z rzeczywistością, która nie dorasta do twoich marzeń. Zawsze mogę znaleźć powód do narzekania. Mogę marudzić, iż na festiwalu w Łodzi zrobiłem sto wrysów w albumach i jestem zmęczony. Ale wolę cieszyć się z tego, iż aż sto osób ustawiło się w kolejce po autograf Truścińskiego.
Marta WoźniakWystawa w Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej jest przedsięwzięciem na wielką skalę.
W tym sensie sztuka jest pełna uniesień. Jestem szczęśliwcem, iż tworzę, iż zostałem obdarzony talentem i mogę go w swoim życiu wykorzystywać. A to, iż są ludzie, którzy chcą czytać moje komiksy, kupować moje prace, to już jest megafart. Każdy artysta jest narcyzem (śmiech). Każdy z nas potrzebuje kontaktu z publicznością, choćby dlatego, żeby nakręcić ten swój motor do działania, poczuć, iż sztuka jest dla kogoś ważna. Nie ma nic piękniejszego w życiu artysty, choć to piękno okupione często wielkim wysiłkiem, o czym też rzadko się mówi. A nie możemy liczyć na dofinansowanie od państwa, jeżeli nasze prace, nasze komiksy źle się sprzedają.
Wystawa w Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej jest przedsięwzięciem na wielką skalę. Śmiem twierdzić i chcę, żeby to wybrzmiało, iż to jedna z najlepszych wystaw, jakie można było w Polsce obejrzeć w ostatnich latach. I to z całego rynku sztuki. Światowy poziom. I mówię nie tyle o moich pracach, ale o tym, jak ta ekspozycja została przygotowana. Pracowało nad nią wiele osób i przez cały czas miałem wrażenie, iż wszystkim zależy na tym, by te moje rysunki zostały pokazane w jak najlepszy sposób. Nic nie zostało tam zepsute, a wszystko jest dopracowane w najdrobniejszych szczegółach. Jak mam się tym nie ekscytować?
Jesteś bardzo świadomy wartości swojej sztuki. Nie chowasz się za fasadą fałszywej skromności. Tworzę wiele lat, myślę, iż to, co robię od czasów liceum, to już są w miarę rozwinięte formy intelektualne i plastyczne. Więc mam za sobą około 40 lat pracy. Wielu rzeczy jestem pewny. Ale ta pewność jest oparta na tym, iż wiem, czego jeszcze nie umiem. Mam wyznaczone perspektywy, czego jeszcze powinienem się nauczyć, ale w związku z tym jest mi o wiele łatwiej powiedzieć, iż jestem świadom tego, co osiągnąłem. Powtarzam to studentom, gdy jestem zapraszany na gościnne wykłady, iż już mają prawo czuć się szczęściarzami. Znaleźli talent i go szkolą, chcą się w nim realizować i są już na najlepszej drodze. A dalej już muszą być świadomi tego, co osiągnęli, tak samo jak tego, co mają jeszcze do osiągnięcia.
A droga artysty ma tyle ścieżek, tyle rozwidleń, iż czasami nie wiesz, w którą stronę się obrócić. Mnie do wszystkiego doprowadził komiks. To dzięki fascynacji komiksem zacząłem rysować, trafiłem do liceum plastycznego, a później na Akademię Sztuk Pięknych. Oczywiście sztuka to przede wszystkim praca, praca, praca. Ale dzięki tej pracy można robić tyle wspaniałych rzeczy. Rysować, malować, tworzyć komiksy, ilustracje, okładki do płyt, scenografie do przedstawień teatralnych, animacje do filmów i gier.
Taka różnorodność zleceń jest chyba dana nielicznym? Dlatego trzeba otwarcie mówić o tym, iż droga artysty wymaga decyzji i wyborów, czasami trudnych. Ja wiele ścieżek wybrałem źle, na szczęście udało mi się wrócić na te dobre i odnalazłem drogę do konstruktywnych rzeczy. Ważna jest otwartość. Nie interesuje mnie jako artysty szukanie tylko w jednym, wąskim zakresie możliwości graficznych. Mnie interesuje wszystko.
Hubert TkaczyńskiWystawa TRUST THE PROCESS odbywa się w Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej EC1 w Łodzi do 8 marca 2026 r.
Oprócz tego, iż mam swoje biurko i swój świat, mam również osoby, które mi zawsze bardzo dużo dawały. Dzięki nim ja również miałem ochotę bardzo dużo dawać od siebie. W podstawówce pani Spałek, nauczycielka plastyki, powiedziała mi, iż jest w ogóle coś takiego jak liceum plastyczne. Dała mi adres, napisała, jakim tramwajem dojadę, pomogła mi wypełnić teczkę. W liceum spotkałem takich samych nerdów jak ja. Utalentowanych i zafascynowanych tymi samymi tematami: komiksem, fantastyką, filmami, muzyką. I jeszcze pomógł nam upadek komunizmu w Polsce, otworzyły się nowe możliwości. Pojechaliśmy na pierwszy konwent komiksowy do Kielc, ale kiedy stamtąd wracaliśmy, to już byliśmy pewni, iż następny robimy w Łodzi. Zaczęło się od kilkunastu osób, dziś mamy imprezę, na którą przyjeżdżają największe gwiazdy światowego komiksu jak Bill Sienkiewicz, Keum Suk Gendry-Kim, Sean Murphy czy Enrico Marini.
Zdarzały ci się na tej drodze jakieś chwile zwątpienia? Raz, jak sobie niemal obciąłem przez przypadek rękę, to myślałem, iż już jest pozamiatane. Przyjechała karetka, wchodzą pielęgniarze, ręka zwisa bezwładnie, mieszkanie zalane krwią, a ja zadaję pytanie, czy będę jeszcze kiedyś rysował. Przez pierwszy tydzień po wypadku myślałem, iż to już koniec. A potem się ogarnąłem.
I nauczyłeś się rysować lewą ręką. Przez półtora roku w ogóle nie byłem w stanie poruszyć żadnym palcem. Więc musiałem coś zrobić. Gdy po tygodniu wreszcie zaczęły działać środki przeciwbólowe, miałem siłę popatrzeć na świat z nadzieją. Powiedziałem: dajcie mi blok, przyrządy do rysowania, nauczę się lewą ręką. Pierwsze nagrody na konwencie w Łodzi dostałem za komiksy narysowane lewą ręką.
Co za determinacja. To nie determinacja. To konieczność. To jak z oddychaniem, po prostu muszę rysować, jest mi to organicznie potrzebne. Więc było dla mnie oczywiste, iż muszę rysować lewą ręką, bo ją mam i działa. Ręka jest narzędziem. Wszystko się dzieje w głowie, w centrum zarządzania. Musisz nauczyć mózg, jak korzystać z narzędzi, jakie masz do dyspozycji.
Co cię natchnęło do rysowania komiksów? Był koniec lat 70., miałem jakieś osiem lat. Moi rodzice postanowili mnie zostawić na wakacje u babci w Siedlcach. Już na miejscu strasznie się rozryczałem i moja mama, żeby ratować sytuację, kupiła mi w kiosku na dworcu „Relax”. To był jakiś przebłysk, może pomyślała, iż skoro młody rysuje, to trzeba mu kupić jakiś magazyn z komiksami. Miał zieloną okładkę z rysunkiem Rosińskiego: Thorgal i Gandalf opędzają się mieczami od jakichś futrzastych gości. Mózg mi eksplodował. Od tej pory jedyne co się liczyło, to komiksy. I pamiętam, iż jak przeglądałem ten numer „Relaxu”, to świadomie zdecydowałem, iż będę rysował komiksy. A dziś z Grzegorzem Rosińskim jestem na ty, mistrz chwali moje prace. Kosmos.
Robisz komiksy dla zachodnich wydawców, coraz więcej naszych artystek i artystów publikuje na Zachodzie. Czy polski komiks może być międzynarodowym fenomenem? Polska ilustracja i komiks naprawdę mają potencjał na zawojowanie świata. I to już się dzieje. Nasza sztuka powoli wkracza w te miejsca, w których mogła być już znacznie wcześniej. Wchodzimy na zachodnie rynki i jesteśmy przyjmowani z zaskoczeniem i ciekawością. Bo polscy artyści są gwarantem czegoś świeżego, nowych wartości. Świat na nie czeka, więc najwyższa pora, żebyśmy coś z tym zrobili.
Wystawa TRUST THE PROCESS odbywa się w Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej EC1 w Łodzi do 8 marca 2026 r.