Wciąż jest głośno o aferze związanej z Kanye Westem na tegorocznym rozdaniu Grammy, które odbyło się 2 lutego. Wszystkie media obiegły zdjęcia Bianki Censori, która zaprezentowała się na czerwonym dywanie w sukience niepozostawiającej wiele dla wyobraźni. Wiele osób było tym faktem oburzonych i domagało się wyciągnięcia konsekwencji wobec partnerki Kanye Westa. Jak przekazali przedstawiciele policji z Los Angeles w rozmowie z TMZ, Censori nie zostanie jednak ukarana z racji tego, iż nikt z zebranych na wydarzeniu nie złożył na nią skargi.
REKLAMA
Zobacz wideo Kto pomaga jej dobierać stylizajce?
Grammy 2025. Bianca Censori nie zostanie ukarana za kontrowersyjną kreację
Jak podaje TMZ, funkcjonariusze policji tłumaczą, iż Grammy było prywatnym, a nie publicznym wydarzeniem. Z racji tego inna osoba znajdująca się wraz z Censori na imprezie musiałaby skontaktować się ze służbami i złożyć oficjalną skargę, aby policja mogła zainterweniować w tej sprawie. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Portal Page Six skontaktował się w tej sprawie z prawniczką Andreą Oguntulą, która również przekazała, iż ukaranie partnerki Kanye Westa jest mało prawdopodobne. Jak wytłumaczyła w rozmowie z portalem, zgodnie z prawem obowiązującym w stanie Kalifornia zachowanie Bianki Censori trudno byłoby uznać za obnażanie się w miejscu publicznym.
Informacja o tym, iż modelka najprawdopodobniej uniknie jakichkolwiek konsekwencji, wywołała burzę. Pod artykułem opublikowanym na portalu Page Six nie brakuje komentarzy oburzonych tym faktem internautów. "To chyba jakiś żart", "Jak to możliwe, iż to jest legalne?", "Jedyny sposób, żeby to zakończyć, to przestać ich zapraszać na jakiekolwiek wydarzenia, na których mogą przyciągać uwagę mediów" - czytamy.
Kanye West może ponieść finansowe konsekwencje sytuacji
Wiele wskazuje jednak na to, iż Kanye West odczuje skutki wystąpienia Bianki Censori w kontrowersyjnej sukience. Jak informuje "Daily Mail", raper nie będzie mógł już występować na japońskim stadionie Tokyo Dome, a co za tym idzie - ma stracić kontrakt opiewający na 20 mln dolarów. "Japonia przeżywa kulturowe przebudzenie w kwestii praw kobiet, a ruch MeToo jest tutaj naprawdę silny. To, co zrobił, jest postrzegane jako akt przymusowej kontroli, co jest całkowicie niedopuszczalne. Całkowicie źle ocenił Japonię pod względem kulturowym" - czytamy.