Na szczycie rankingu oglądalności platformy streamingowej Netflix często znajdziemy ubóstwiane przez Polaków kryminały i thrillera. Drugie miejsce na podium najpopularniejszych filmów zajęła "Kobieta z kabiny dziesiątej", na której krytycy nie pozostawili suchej nitki. Na Rotten Tomatoes został obrzucony "zgniłymi pomidorami".
"Kobieta z kabiny 10" z Keirą Knightley podbija Netflix. O czym jest thriller?
Film "Kobieta z kabiny dziesiątej" na podstawie książki autorstwa Ruth Ware z 2016 roku opowiada historię dziennikarki, która zostaje zaproszona przez pewną bogatą filantropistkę na rejs po norweskich fiordach. Laura "Lo" Blacklock jest święcie przekonana, iż którejś nocy widziała człowieka wypadającego za burtę. Pasażerowie luksusowego jachtu zaczynają traktować redaktorkę, jakby była niespełna rozumu.
W filmie w reżyserii Simona Stone'a ("Wykopaliska", "Powrót") rolę główną powierzono dwukrotnie nominowanej do Oscara (za "Dumę i uprzedzenie" oraz "Grę tajemnic") brytyjskiej aktorce Keirze Knightley.
Na ekranie hollywoodzkiej gwieździe towarzyszyli m.in. Guy Pearce ("Memento", "Brutalista"), Hannah Waddingham ("Gra o tron"), Kaya Scodelario ("Skins", "Więzień labiryntu"), Gugu Mbatha-Raw ("Spod powierzchni", "Loki") i Paule Kaye ("The Offering").
Krytycy filmowi są niemal całkowicie zgodni w twierdzeniu, iż "Kobieta z kabiny dziesiątej" to produkcja idealna dla zabicia czasu – nie trzyma w napięciu wystarczająco, by widz był zaangażowany w fabułę. Na portalu Rotten Tomatoes film zdobył jedynie 28 proc. pozytywnych recenzji (wynik ten jest średnią z 36 artykułów).
"Przenikliwa gra aktorska Keiry Knightley współgra z narastającą presją, jednak reżyseria Simona Stone'a nie daje głównej bohaterce wielu możliwości. Może gdyby stery tego filmu poprowadził ktoś odważniejszy, nasza podróż nie straciłaby napięcia tuż przed finałem" – napisała Courtney Howard na łamach amerykańskiego tygodnika rozrywkowego "Variety".
"'Kobieta z kabiny dziesiątej' to film średniej klasy, jakiego spodziewaliśmy się po Netfliksie. Ani świetny, ani fatalny. Po prostu wystarczająco zabawny, by przykuć uwagę, a potem całkowicie o nim zapomnieć" – stwierdził Matt Hambidge z portalu FandomWire.