Polacy kochają ten hit, ale mógł nigdy nie wybrzmieć. Nie uwierzysz, co naprawdę kryło się za ryzykownym utworem lat 80.

viva.pl 5 godzin temu
Zdjęcie: PAP/Krzysztof Świderski


Maryla Rodowicz nie od dziś udowadnia, iż na polskiej scenie muzycznej nie ma sobie równych. Ikona estrady, której hity znają pokolenia, w latach 80. musiała stawić czoła prawdziwej batalii o jedną ze swoich piosenek. „Szparka sekretarka" – przebój, który dziś śpiewa cała Polska, niemal przepadł przez… niestosowne skojarzenia!

Tak powstawała „Szparka sekretarka", wielki hit Maryli Rodowicz

Początek historii sięga lat 80., kiedy na warszawskim Bródnie, w drewnianych domkach osiedla Zacisze, mieszkał Jan Wołek. – „To była prawdziwa artystyczna enklawa. Mieszkałem przez płot z Haliną Frąckowiak, dalej przez płot mieszkali Łucja Prus z Ryszardem Koziczem, dalej przez płot był dom Janusza Strobla. Dwie uliczki dalej mieszkała Ala Majewska. jeżeli do tego dodać wszystkich wspólnych i oddzielnych znajomych, jacy nas odwiedzali, można śmiało powiedzieć, iż stworzyło się branżowe getto", wspominał twórca tekstu w rozmowie z Adamem Halberem.

„Rysiek Kozicz był moim menadżerem", dodaje Maryla Rodowicz. „Często bywałam u niego w domu, można powiedzieć, iż przesiadywałam na tym Zaciszu. No i w takich okolicznościach doszło do bliskich kontaktów z Wołkami. Ola, Janka żona była moją stylistką, a sam Janek zaczął pisać dla mnie teksty", kontynuuje wokalistka.

„Z Marylą pracuje się ciężko, bo z jednej strony ma ona silne parcie na przebój, a jednocześnie, co wydaje się trudne do pogodzenia, na rzeczy ambitne. Poza tym Mańka jest taką osobą, iż – powiedzmy – dostaje o dwunastej w południe jakiejś genialnej idei. Natychmiast dzwoni do autora z prośbą o „przekucie” tej idei w byt i jest do tego bardzo niecierpliwa. Pogania, wydzwania. Zdarzało mi się, iż musiałem napisać tekst w dwie-trzy godziny. I tak było ze „Szparką sekretarką”. Zadzwoniła, iż potrzebuje kilku lekkich, fajnych tekścików, które mogłyby „pojechać”. Trochę mi to było nie w smak, bo najbardziej lubię pisać do gotowej muzyki. Po prostu jako ostatni twórca piosenki mam pewność, iż nikt jej już nie zepsuje. No, chyba iż wykonawca, ale Maryla gwarantowała najwyższą jakość. W dodatku muzykę miał pisać Andrzej Korzyński, a to jest majster. Maryla przyniosła mi parę tekstów Wołka z propozycją, żebym coś w stylu Franka dla niej zrobił. Tak powstała „Gimnastyka” i to jest muzycznie jakaś tam „kuzynka” Franka, oraz „Szparka sekretarka”", tłumaczy poeta.

CZYTAJ TEŻ: Wcale nie aktor! Mało kto wie, kim miał być Marcin Dorociński. Poznaj jego rodzinne tajemnice

Maryla Rodowicz kontra cenzura. „Szparka sekretarka" prawie nie ujrzała światła dziennego

Zanim „Szparka sekretarka" zagościła na listach przebojów, musiała przejść prawdziwą próbę ognia. Tytułowy przymiotnik "szparka" wzbudził niepokój cenzorów. Choć w rzeczywistości oznaczał po prostu "żwawą, prędką, szybką", urzędnicy nie dali się łatwo przekonać. Dopiero specjalny ekspert potwierdził, iż utwór nie ma wulgarnych intencji. Ostatecznie zrozumiano, iż tytuł kultowej piosenki oznaczał sekretarkę, która sprawnie uwijała się ze swoją robotą.

„Ta piosenka miała wielkie kłopoty z cenzurą obyczajową", wspominał Jan Wołek. „Cenzorzy, choć to byli wykształceni ludzie, nie mogli uwierzyć, iż nie miałem zamiaru nikogo obrażać. Ba, pracownicy cenzury mieli coś takiego, iż koniecznie chcieli się wykazać czujnością. Jak nie było powodów politycznych, żeby się przyczepić, to chociaż pilnowali dobrego obyczaju. Na moje dictum, iż chodzi mi o osobę żwawą, sprawną powołali jednak własnego eksperta, który wydał mniej więcej taką opinię „przykro nam, ale pan Wołek ma rację. Oczywiście wszyscy wiemy, o co mu chodzi, iż świadomie użył takiego przewrotnego chwytu, ale z formalnego punktu widzenia piosenka nadaje się do publikacji”, opowiada.

Później wokalistka nie ukrywała, iż dwuznaczność tytułu tylko dodaje piosence pikanterii. „Bardzo mi się podoba ta zbitka w tytule, dosyć ryzykowne skojarzenie, ale myślę, iż to w tej piosence jest najbardziej rajcujące" – wyznała w rozmowie z Adamem Halberem.

Ostatecznie utwór trafił na album „Gejsza nocy" z 1986 roku, na którym znalazł się również niezapomniany „Niech żyje bal". Dziś trudno wyobrazić sobie dyskografię Rodowicz bez tej kontrowersyjnej wówczas perełki.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Śpiewak, którego kochały tłumy. Syn odkrywa, co naprawdę stało za fenomenem Kiepury

View oEmbed on the source website
Idź do oryginalnego materiału