Blogobywalcom znane są moje dwie dziwne pasje – ilekroć zostaję dopuszczony na plan zdjęciowy filmu czy serialu, lubię przeglądać książki-rekwizyty, które scenograf umieścił gdzieś w tle. Lubię też książki z „widmowej biblioteki”, książki nieistniejące, ale występujące w innych książkach, jak „Przygody Anatola stukniętego na początku”.
Obie te pasje niespodziewanie się spotkały podczas mojego wywiadu z Chrisem Columbusem. W gabinecie ma on wystawione na postumencie trzy dzieła Gilderoya Lockharta, mojego ulubionego nauczyciela obrony przed czarną magią. Oczywiście, robiąc totalną wiochę rzuciłem się na te książki i cyknąłem kilka słitfoci.
Zamiast grudniowego rankingu od czapy – improwizowany ranking dzieł Lockharta. Dzieła, jako się rzekło, nie istnieją. Cóż więc zrobiła rekwizytornia?
Najwięcej napracowali się przy sztandarowym dziele, autobiografii Lockharta „Magical Me”. Nic dziwnego, w każdym rankingu lockhartianów to będzie pozycja numer jeden.
Poza piękną obwolutą i ozdobną wklejką wewnątrz okładki, książka-rekwizyt ma choćby stronę ze stopką, którą przygotowywał ktoś, kto dobrze zna cykl o Potterze i jego specyficzne poczucie humoru. Na blogu źle mi się komponują pionowe zdjęcia, więc stronę wrzuciłem na fejsa. Tutaj tylko strona tytułowa.
Gdy przewrócimy jeszcze jedną stronę, czar pryska. Tak naprawdę autobiografia Lockharta jest historią brytyjskiej partii konserwatywnej.
Czy to celowa aluzja polityczna? Pewnie nie, ale zabawnie jest o tym myśleć, patrząc na bufonowatego czarodzieja.
Pozostałe dzieła Lockharta to już tylko obwoluty. Oto co się kryje pod „Gilderoy Lockhart’s Guide to Household Pests” (według wikii potterowskiej, to jedyna książka Lockharta, zawierająca porady mające wartość praktyczną, stąd drugie miejsce w rankingu).
I na koniec „Travels with Trolls”. Według Hermiony, totalna ściema, a kimże-m ja, by się z Hermioną sprzeczać. Zresztą wiadomo, iż jedyny sposób na trolle to przerwanie wspólnej podróży.