Witam wszystkich. Dziś chcę opowiedzieć o bardzo powszechnym przypadku w mojej praktyce, kiedy żony (mężowie w taki sposób nie działają) straszą swoich mężów rozwodem. I to naprawdę nie jest rzadkość.
Te kobiety przychodzą do nas do sądu kilka razy w roku, zapadają w pamięć. Niektóre ukrywają swoje zamiary, a inne “w tajemnicy” mówią, iż tak naprawdę nie mają zamiaru rozwodzić się – tak trzeba!
I wtedy zaczynają się opowieści z życia: mąż albo pije, albo bije, albo chodzi na boczne ścieżki, albo nie pracuje, a czasem wszystko naraz. A potrzebny jest taki książę, nie chce się z nim rozstawać. Tak więc wymyślają plan – złożyć pozew o rozwód, nie jest to skomplikowane, a koszty to tylko 600 hrywien opłaty sądowej. I jak tylko mężowie dostają od nas wezwanie do sądu, to zmieniają się na naszych oczach: przestają pić, przestaają bić, przestają chodzić na boczne ścieżki i znajdują pracę. Kobieta jest szczęśliwa, wycofuje pozew, a poprawiony mąż wystarcza na kilka miesięcy, a potem wszystko zaczyna się od nowa. Oczywiście, z czasem mężowie “wpadają” na ten plan i przestają się poprawiać. Chociaż, rzadko zdarza się, iż mężowie wyciągają wnioski i relacje się naprawiają.
Kiedyś przyszła do nas kobieta w wieku blisko 60 lat, aby złożyć pozew o rozwód, potem przyszła po dokumenty z słowami:
“Mąż się poprawił, obiecał zabrać mnie na wakacje nad morzem.” Miesiąc później znów przyszła: “Mąż przegrał wszystkie pieniądze, więc złożyłam pozew o rozwód.” Znowu przyszła po kilku tygodniach: w końcu mąż kupił jej wycieczkę nad morze. Odpoczęła nad morzem, a potem znów “cześć” – w sumie rozwiedli się za trzecim podejściem. Po prostu byłam zdumiona, bo to dorosła osoba, a zachowywała się jak dziecko. Razem z nią doszło do śmiesznej sytuacji: kobieta straszyła, straszyła rozwodem, a mąż nie wytrzymał i powiedział na sali sądowej: “Mam dosyć tego, iż straszysz mnie rozwodem. Zgadzam się, rozwiedźmy się!” Wtedy ona się do niego przylgnęła: “Jak to? Jakie rozwody? Kocham cię, nie mogę bez ciebie żyć!!!” Tak więc plan zawiódł. W rezultacie rozwiedli się, ale z inicjatywy męża.
Jak podchodzicie do takiej sytuacji? Czy ma sens straszyć rozwodem?