Już sam tytuł sygnalizuje przewrotny ton tej książki: deklaracja „z tobą to choćby na festyn pójdę” brzmi jednocześnie czuło i ironicznie. Foks wykorzystuje potoczny język i pozornie banalną scenę festynu (w końcu jak ich nie kochać?), by opowiedzieć o oddaniu bez popadania w patos. W efekcie książka zamienia się w okno, przez które czytelniczka i czytelnik mogą wejrzeć w codzienność twórcy przemierzającego miasta i konteksty kulturowe. To jednak, przede wszystkim, książka o bliskości, na którą składają się te najdrobniejsze gesty i wspólne chwile.
Między codziennością a historią
Wiersze w tomie ułożone są chronologicznie i opatrzone datami oraz nazwami miejsc – od wiosny 2024 po początek 2025 roku, rozsnute między Wrocławiem i Łodzią. W ten sposób najnowsza książka Foksa zamienia się poniekąd w notatnik z podróży. Bohater tomu przemieszcza się między miastami, rejestrując ulotne sceny i myśli: od spostrzeżeń z peronu kolejowego po rozważania podszyte literaturą i historią. Ważnym adresatem jest tu tajemnicze „ty” – osoba bliska, obecna w myślach poety choćby w najbardziej prozaicznych sytuacjach.
O pisaniu wierszy w Łodzi
Najlepiej ruszyć z robotą w chwili,
gdy pociąg wjeżdża na stację,
od razu zapomnieć o opóźnieniu
i koniecznie pomyśleć o tobie.
Wiersze na ruchomych schodach
bardzo dobrze się rozpędzają,
co dziś na powierzchni powinno
zaowocować ośmioma linijkami.
Kiedy jadę w górę, skupiam się
na dwóch pierwszych strofach;
wbijają się w świat widziany z dołu.
Kiedy jadę w dół, wiersz dojrzewa;
odbiera dowód i ostatnią linijkę,
w której znowu pomyślałem o tobie.
Łódź, 13 lipca 2024
Czynność twórcza zostaje spleciona z doświadczeniem osobistym – każda podróż staje się pretekstem do wspomnień i wyznań. Poezja Foksa jest silnie zakorzeniona w „tu i teraz”, gdzie codzienna droga pociągiem czy spacer po mieście nabierają dodatkowego wymiaru dzięki emocjonalnej pamięci i wyobraźni.
Elementy historii i wielkich narracji przenikają się z tą zwyczajnością, często na prawach zaskakującego skojarzenia. Już otwierający tom utwór „Plany na wieczór” przynosi taki kontrast:

Darek Foks „Z tobą to choćby na festyn pójdę”, Wydawnictwo WBPiCAK
Plany na wieczór
Wznowimy wojnę w Hiszpanii
i tym razem ją wygramy,
a potem historia z geografią,
pejzaże, parę nowych obyczajów.
Historyczna katastrofa zostaje tu potraktowana jak punkt programu na luźny wieczór, co tworzy przecież ironiczny dysonans. Podobnie w innych tekstach przeszłość pojawia się niespodziewanie: powraca echem II wojny światowej czy powstania warszawskiego (jak w rozbudowanym poemacie „Narodziny Wenus z Murnau”, stylizowanym na relację kobiety-żołnierza). Te historyczne motywy nie służą patetycznej martyrologii – przeciwnie, Foks wprowadza je niejako na marginesie codziennych przeżyć, często w trybie gdybania lub zabawy konwencją. Dzięki temu wielka historia staje się częścią osobistej opowieści, ale nigdy jej nie dominuje.
Centralnym spoiwem książki pozostaje perspektywa prywatna i codzienna. Podmiot opisuje drobne zdarzenia, miejskie krajobrazy, momenty dzielone z „tobą”. Miłość przedstawiona jest bez sentymentalnych uniesień, za to poprzez konkret i poczucie humoru. Tytułowy festyn stanowi symbol takiej przyziemnej wspólnoty – poeta sugeruje, iż z ukochaną osobą choćby udział w pospolitej zabawie nabiera sensu. Podobnie w utworze „Czarna sukienka” sen o partnerce prowokuje absurdalny pomysł dopisania „ósmego dnia tygodnia” do kalendarza, by wydłużyć szczęśliwy momenty. Te subtelne przejawy uczucia, rozproszone między opisami wyjazdów i codziennych czynności, budują ciepłe tło całego tomu.
Czarna sukienka
Śniło mi się, iż masz
dwie takie i iż muszę
szybko dopisać
drugą upalną niedzielę
do mojego gorącego
tygodnia, ale coś
obudziło mnie,
zanim znalazłem
niebieski długopis
do dopisywania
ósmych dni tygodnia
bezlitosnemu lipcowi
tylko z tego powodu,
że znowu coś mi się śniło.
Wrocław, 15 lipca 2024
Gra językiem i formą
Charakterystyczną cechą poezji Foksa jest swobodna gra rejestrami – od wysokiego stylu literackiego po kolokwialną dosadność. W „Z tobą to choćby na festyn pójdę” poeta kontynuuje tę strategię, płynnie zmieniając ton wypowiedzi. Obok zdań nawiązujących do klasyki literatury czy filozofii pojawiają się sformułowania potoczne, ostre. Mamy więc i „Sonet o podwójnym wpierdolu”. Foks nie stroni od mocnych wyrażeń ani ironicznego humoru, ale używa ich świadomie – dla kontrastu i autentyczności. Język dnia codziennego bywa u niego nośnikiem zarówno komizmu, jak i rozbrajającej szczerości, a podniosłe z natury aluzje literackie wybijają się na tle zwyczajności, zyskując całkiem ciekawy, niekiedy przewrotny wydźwięk.
Intertekstualność jest kolejnym źródłem napięcia w tych wierszach. Poeta chętnie przywołuje nazwiska i dzieła, wplatając je w swój świat. Pojawiają się tu m.in. Gombrowicz, Wittgenstein, Walter Benjamin czy nawiązania do surrealistów i poetów amerykańskich. W jednym z utworów Foks humorystycznie „kompletuje” drużynę poetów z różnych epok (od Johna Ashbery’ego po Ezrę Pounda), jakby szukał idealnego narratora dla sceny rozgrywającej się we współczesnym Wrocławiu. Ostatecznie zaś pokazuje, iż musi sam zmierzyć się z opisem tej chwili – żaden z mistrzów poezji nie zrobi tego za niego.
Na uwagę zasługuje również różnorodność formalna tomu. Obok krótkich, aforystycznych form (nierzadko zamykających się w jednej zwrotce lub paru linijkach) znajdziemy dłuższe, narracyjne utwory o lekko prozatorskim zacięciu. Foks potrafi skondensować myśl w kilku słowach – jak w dwuwersie: „Jak przekupić leworęczną? / Bobem i francuskimi ciastkami.” – ale też rozwinąć rozbudowaną scenę czy dialog. Mimo tej zmienności, tom jest spójny dzięki dyscyplinie języka: wiersze pisane są jasno, bez nadmiaru metafor, często krótkimi zdaniami i akapitami. Autor unika ckliwości czy wielkich deklaracji; choćby gdy pod koniec tomu pojawiają się mocniejsze obrazy (choćby „woń rzezi i róż, a niebo przemawia twoją krwią”), są one zrównoważone kontekstem i wcześniej zarysowaną konwencją. Emocjonalne akcenty naprawdę wybrzmiewają, nie burząc ogólnego stonowanego tonu.
„Z tobą to choćby na festyn pójdę” to poezja spokojna, ale też intrygująca w swoich kontrastach. Foks pokazuje, iż o miłości i codzienności można pisać bez patosu – za to z inteligencją, humorem i świadomością formy. Jego poetycki dziennik z podróży czyta się jako wielowątkową opowieść o tym, jak historia prywatna splata się z wielką historią, a język ulicy z językiem literatury.
A co najważniejsze, po lekturze tomu pozostaje wrażenie autentycznej rozmowy: o tym, co błahe i co ważne, prowadzonej przez poetę, który równie uważnie słucha codziennego gwaru, co głosów z książek
i z przeszłości.