**Dziennik osobisty**
Zawsze byłem cichy i skromny. Mieszkam z rodzicami we wsi, może to wychowanie, a może taka już moja natura. Rodzice, Krystyna i Jan, nigdy nie mieli ze mną problemów. Zawsze byłem posłuszny.
Za płotem słychać było ciągłe krzyki i awantury. Wanda, nasza sąsiadka, sama wychowuje dwóch synów Darka i Tomka, bliźniaków. Ale jakie to żywe chłopaki, zwłaszcza starszy Darek, iż Wanda już nie wie, jak sobie z nim poradzić.
Darek, znowu dokuczasz bratu? Zaraz ci pokażę! słychać było z podwórka.
To on zaczyna! Niech się nie czepia, a ty zawsze po jego stronie! odgryzał się Darek.
Ach, ty Jak ty rozmawiasz z matką?! dolatywało zza płotu.
I tak codziennie. Wanda często narzekała przed Krystyną:
Nie mam z moimi urwisami spokoju. U was zawsze cicho i spokojnie. Twój Bartek to taki stateczny chłopak, zazdroszczę ci, Krysiu. Ale co tu mówić, twój Jan też spokojny, widzę, iż Bartek wdał się w ciebie. A mój mąż był żywiołowy, awanturnik, no i przedwcześnie odszedł, przez swój charakter. Gdyby nie pił, to by nie utonął Darek to jego żywa kopia, a Tomek trochę spokojniejszy, ale też bratu nigdy nie ustąpi. O, losie mój, losie
No tak, Wandziu, twoi chłopcy są prawdziwymi wichrzycielami. Na wywiadówce Darek dostał burę od wychowawczyni. Ty tam nie bywasz.
Nasi synowie, Bartek i Darek, chodzą do tej samej klasy, przyjaźnią się, do szkoły i z powrotem razem. Bartek uczy się dobrze, a Darek ledwo ciągnie.
Nie chodzę na te wywiadówki. Wstyd słuchać narzekań na moich łobuzów, zwłaszcza na Darka, a i w pracy nie mam czasu. Uwierzysz, Krysiu, jak widzę nauczycieli moich chłopaków na ulicy, to schodzę im z drogi. Wiem, iż zaczną narzekać, a ja się zaczerwienię i spocę ze wstydu zwierzała się Wanda. Zazdroszczę ci, Wandziu, szczerze. Twój Bartek to złoty chłopak, a moi Machnęła ręką i poszła do domu.
Chłopcy dorośli. Darek pozostał takim samym wichrzycielem, po podstawówce rzucił szkołę, Tomek jeszcze się uczył.
Zrobię prawo jazdy, pójdę do wojska, a potem się ożenię takie miał plany Darek.
Z Bartkiem rozmawialiśmy już jak dorośli. Obydwaj dojrzeli. Bartek przez cały czas był cichy i skromny, łagodny. Lubił samotnie chodzić po lesie i zbierać grzyby. Wieczorami siedział na schodkach przed domem i pił herbatę. Kochał czytać książki.
Po szkole skończył kurs elektryka w powiecie, nie zamierzał wyjeżdżać ze wsi. Rodzice też by nie pozwolili. Jedynak.
Tu są twoje korzenie, synu, tu będziesz żył zdecydował dawno Jan, a Bartek nie protestował, nie chciał nigdzie wyjeżdżać.
Gdy jeździł na kurs, codziennie dojeżdżał autobusem, tylko pół godziny do miasta. Nie lubił miasta, za dużo ludzi. Z dziewczynami nie zadawał się, choć niektóre na niego zerkały. Te śmielsze same proponowały kino, te, które nie wiedziały, jaki jest nieśmiały. Odmawiał, tłumacząc się, iż musi zdążyć na autobus.
Bartek, uważaj tylko na te miejskie dziewczyny ostrzegała matka. Wszystkie przebiegłe, nie zorientujesz się, jak cię omotają.
Daj spokój, mamo, no co ty bronił się.
Chodził do wiejskiego klubu, spotykał się z miejscowymi chłopakami, często był w towarzystwie Darka. Ale na dziewczyny nie zwracał uwagi, więc i one jego też nie. Nikt nie wiedział, ale w gimnazjum podkochiwał się w Kasi, która była rok młodsza. Nigdy się do tego nie przyznał, bał się jej.
Sam przed sobą się męczył:
Dlaczego nie jestem taki śmiały jak Darek? Przy nim dziewczyny się tłoczą, a ja Boję się ich, czerwienię się, wstydzę Podoba mi się Kasia, ale nigdy się do tego nie przyznam, a co dopiero jej. Pewnie by się ze mnie śmiała. Jak Kasia się zbliża, to aż kolana mi drżą. Pewnie zostanę starym kawalerem. A Darek już się żeni
Bartek, przygotuj się na moje wesele. Będzie w klubie. Dziewczyny z sąsiedniej wsi przyjadą. Nie zaszywaj się, bo zostaniesz sam śmiał się Darek swoim białym uśmiechem.
Jego narzeczona, Magda, była z sąsiedniej wioski, cztery kilometry dalej. Tam znalazł miłość. Nie wybrał miejscowej, chociaż wiele za nim wzdychało.
Dobrze, Darku, na pewno przyjdę obiecał.
Wesele Darka było huczne, wesołe. Świadkową Magdy była jej przyjaciółka z tej samej wsi. Letni wieczór, muzyka, tłum gości. Większość tańczyła, a Bartek siedział przy stole lub wychodził na dwór, bo w środku było duszno.
Wtedy zauważyła go rezolutna świadkowa Ola. Obserwowała go od dłuższego czasu. Bartek był przystojny wysoki, ciemnowłosy, z szarymi oczami więc dziewczyny, które go nie znały, zwracały na niego uwagę.
Hej, podejdź bliżej usłyszał wesoły głos i zobaczył przed sobą uśmiechniętą Olę.
Cześć odparł i zaczerwienił się.
Znam cię. Jesteś synem pana Jana ciągnęła. Twój tata często do nas wpada, przyjaźni się z moim ojcem, no ale wiesz, jak bywa w naszej wsi. Ja jestem Ola, a ty to Bartek, prawda? mówiła, bardziej stwierdzając niż pytając.
Bartek znów się zaczerwienił, coś bąknął, a plecy miał spocone ze zdenerwowania. A Ola mu się podobała, może dlatego jeszcze bardziej się speszył. Stała przy nim i paplała. Opowiadała różne rzeczy, śmiała się, a on słuchał, choć nie wszystko do niego docierało, tak się denerwował. Sam mówił mało, głównie się uśmiechał. Bał się, iż powie coś głupiego.
Chodź tańczyć, czemu tu stoimy? złapała go za rękę i pociągnęła na parkiet.
Bartek nigdy w życiu nie tańczył, ale jakoś poszło. Muzyka była spokojna, objął Olę w pasie, a ona prowadziła go w rytm.
Okazuje się, iż tańczyć z dziewczyną to fajna rzecz pomyślał. Ola jest naprawdę miła i wesoła.





