Autorzy „powieści milicyjnych” starali się zachowywać jedną zasadę: nie pozwalali na mordowanie z premedytacją funkcjonariuszy MO. Mogło się to stać jedynie przypadkiem, podczas interwencji czy napadu. Tymczasem w „Prawdziwym mężczyźnie” Alberta Wojta (czyli Wojciecha Sadrakuły) ginie kapitan Milicji Obywatelskiej. Czyżby tym sposobem pisarz złamał tabu? Nie do końca. Zamordowany „gliniarz” był już bowiem na emeryturze.