Po rozwodzie z mężem, Marzena długo zyskiwała równowagę. Kochała go bezgranicznie, z całego serca, bo taka już jest.

twojacena.pl 5 dni temu

Po rozwodzie z mężem Marianna długo dochodziła do siebie. Kochała swojego Igora bezgranicznie, taka już była z natury – gdy kochała, to całym sercem, oddając się mężowi i synowi. Z synem sprawa była jasna – to jedyny mężczyzna w życiu każdej kobiety, którego nigdy nie sposób przestać kochać.

Olek po skończeniu liceum postanowił poświęcić się pomaganiu ludziom i zaczął studia medyczne. Marianna myślała, iż zawsze będzie blisko, ale syn wybrał inaczej – uczelnię wiele kilometrów od rodzinnego domu. Igora to w ogóle nie obchodziło, zawsze był obojętny na wszystko.

– No co ty, Marianno, niech syn zostanie lekarzem, na miłość boską, to jego życie i jego decyzje.

A Olek marzył o tym od dziecka.

– Mamo, przecież wiesz, iż zawsze chciałem pomagać ludziom. Nie jest to dla ciebie żadna nowina. Rozumiem, iż wolałabyś, żebym był blisko, ale tak się nie da – jestem mężczyzną. Będziemy się widywać rzadziej, ale obiecuję przyjeżdżać, gdy tylko będę mógł. Wiesz, jak bardzo cię kocham, jesteś najcudowniejszą mamą na świecie. I pamiętaj – zawsze będę po twojej stronie, zawsze wesprę – mówił, pakując torbę.

Wyjeżdżał na studia – to były jego ostatnie wakacje przed dyplomem.

– Synku, wiem, iż mogę na ciebie liczyć, dziękuję za te ciepłe słowa. Ale przecież mam jeszcze twojego tatę. Wszystko będzie dobrze. Ty się o nas nie martw, a już szczególnie o mnie. Jakoś to będzie – odpowiedziała.

Po studiach Olek się ożenił, znalazł pracę w Warszawie i niedługo potem urodziła się córeczka. Marianna marzyła o częstszych spotkaniach, ale dzieliła ich odległość, więc czekała tylko na urlop syna.

Z Igorem przeżyli dwadzieścia pięć lat – wydawało się, iż obojgu ich układ rodzinny odpowiada. Marianna była piękną, wykształconą i inteligentną kobietą. Zresztą, Igor długo się o nią starał na studiach, a w końcie niepostrzeżenie wślizgnął się w jej życie, choć adoratorów miała wielu.

Nie była osobą kłótliwą, umiała łagodzić konflikty – zarówno w domu, jak i w pracy – taktowna i uprzejma. Za to jej mąż był arogancki i ostry w słowach. Mimo to znalazła do niego klucz – pomogła mu stanąć na nogi, razem przygotowali biznesplan, a później wspierała go w prowadzeniu warsztatu samochodowego.

Pewnego dnia Marianna umówiła się z przyjaciółkami w kawiarni – Kasia miała powód do świętowania, urodził się jej pierwszy wnuk. Znały się od lat. Ola pracowała z Marianną w biurze, a Kasia była gospodynią domową, zamężną, z dużym domem za miastem. Zwykle spotykały się tam, ale tym razem wpadły tylko na kawę, bo Kasia przyjechała na krótko do miasta.

Rozmawiały jak zwykle o życiu, dzieciach i mężach. Nagle Kasia zapytała:

– Marianna, słuchaj, a ty wierzysz Igorowi we wszystkim?

– No tak, nie mamy przed sobą tajemnic. Dlaczego pytasz? – zaskoczona Marianna zmarszczyła brwi.

Kasia zamieniła się spojrzeniem z Olą, po czym ciągnęła:

– Kilka razy widziałam go w kawiarni i supermarkecie z młodą dziewczyną. Trzymała go pod rękę. Stałam długo, ale Igor mnie nie zauważył – był zbyt zajęty towarzyszką. To ta sama dziewczyna.

Marianna patrzyła na nie z dezorientacją:

– Ojej, dziewczyny, może to ktoś z jego biura? Ma tam kilka młodych pracownic. Zresztą, sama niczego nie zauważyłam. Owszem, czasem wraca późno, ale ma mnóstwo klientów, niektórym trudno odmówić.

Po tej rozmowie zaczęła jednak baczniej obserwować męża. Pewnego dnia do ich drzwi zapukała młoda kobieta. W ciąży.

– Dzień dobry – uśmiechnęła się słodko na widok Marianny.

– Dzień dobry, ale… chyba się pani pomyliła?

– Ojej, jaka pani ładna i młoda! To pani Marianna? Igor mówił, iż jego żona jest starsza i chorowita – paplała. – To na pewno pani? Żona Igora?

– Tak, to ja. Jak widzicie, zdrowia mi nie brakuje. A pani to…?

– Jestem Hania. Noszę dziecko Igora. Spotykamy się od dawna. On wciąż nie może się zebrać, żeby pani o tym powiedzieć, choć ciągle obiecuje. Mnie zapewnia, iż się z panią rozwiedzie, a potem weźmiemy ślub. Niedługo urodzi się nasze dziecko.

Marianna oniemiała. Hania mówiła dalej:

– Przyznaję, byłam zaskoczona, widząc, jaka pani atrakcyjna. Myślałam, iż zobaczę staruszkę – w końcu Igor ma już czterdzieści osiem lat. On sam jeszcze wygląda młodo, ale zakładałam, iż jego żona…

– Haniu, ile ty masz lat? I gdzie się poznaliście? – Marianna otrząsnęła się z osłupienia.

– Dwadzieścia jeden. Poznaliśmy się, jak wszyscy teraz – w internecie – odpowiedziała dumnie.

– Jak w twoim wieku można wiązać się z mężczyzną, który ma prawie pięćdziesiąt? Mój syn ma dwadzieścia pięć! – powstrzymywała emocje.

– Och, niech mnie pani nie poucza. Nie mam wyrzutów sumienia. Potrzebuję starszego mężczyzny z pieniędzmi. Z młodym nie miałabym na co utrzymać dziecka, nie miałabym gdzie mieszkać. Proszę mi oddać Igora – on i tak pani nie kocha, mówi, iż pani go trzyma, nie zgadza się na rozwód. Przyszłam to załatwić, bo on sam pewnie nie będzie miał odwagi.

– Dobrze, Haniu – Marianna wypchnęła ją delikatnie za drzwi. – Zabieraj go i idź.

Hania, spodziewająca się awantury, wzruszyła ramionami i grzecznie pożegnała się.

Zamknąwszy drzwi, Marianna rzuciła się na kanapę i rozpłakała. Płakała długo, a potem zaczęła analizować przyszłą rozmowę z mężem.

Gdy wrócił, była już spokojna.

– Witaj, kochanie. Widzisz tę walizkę i torbę? To twoje rzeczy. Zabieraj je i wynoś się – powiedziała stanowczo.

– Marianno, co się stało? Dlaczego mnie wyrzucasz? – mrugał nerwowo, domyślając się, iż sekret wyszedł na jaw.

– Ze mną nic. Była twoja Hania. W ciąży. Poprosiła, żebym cię puściła i dała rozwód. Masz wolność, nie chcę cię więcej widzieć. Zniszczyłeś moją miłość, moją dobroć. Wszystko.

Otworzyła drzwi, patrząc na zbitego z tropu męża.

– Marianno, ja… ja nieOdtąd Marianna skupiła się na sobie, swoim synu i wnuczce, znajdując w nich prawdziwe szczęście, podczas gdy Igor niedługo przekonał się, iż młoda Hania wcale nie była tym, czego tak naprawdę pragnął.

Idź do oryginalnego materiału