Po dziesięciu latach małżeństwa odeszła dla innego. Rok później wróciła – w ciąży i złamana…

newsempire24.com 2 tygodni temu

Po dziesięciu latach małżeństwa odeszła do innego. Rok później wróciła, ciężarna i złamana

Odeszła z kimś innym po dziesięciu latach wspólnego życia. Rok później stała na progu mojego domu, z ogromnym brzuchem i rozpaczą w oczach

Poznałem moją żonę, Kingę, prawie dwanaście lat temu. Wtedy jeszcze studiowałem na Politechnice Gdańskiej i mieszkałem w akademiku. Kinga przyjechała z małej wioski na Podlasiu, zagubiona, samotna, obca w tym hałaśliwym świecie. Nie zbliżyliśmy się od razu. Na początku choćby jej nie zauważyłembyła zbyt cicha. Zawsze siedziała w kącie z książkami, ledwie odzywając się do innych.

Ale czas zrobił swoje. Po kilku miesiącach zaczęliśmy rozmawiać, najpierw nieśmiało, potem każdego wieczoru, nie mogąc się rozstać. Ona zwierzała mi się ze swoich wątpliwości, ja opowiadałem o marzeniach. W końcu dostaliśmy pokój dla parkierowniczka akademika zaufała nam, widząc, jak bardzo jesteśmy sobą pochłonięci. Tak zaczęło się nasze życie.

Zawsze wiedziałem, czego chcę. Być twardym mężczyzną, filarem, który potrafi nie tylko postawić dom, ale i wypełnić go ciepłem. Powiedziałem jej wprost: Nie będziesz pracować. Kobieta ma dbać o dom i dzieci. A jeżeli mężczyzna nie potrafi utrzymać rodziny, to nie jest mężczyzną. Nie protestowała. Gotowała, sprzątała, czekała na mnie wieczorami. Byliśmy prawdziwą rodziną.

Z latami awansowałem. Zacząłem w firmie budowlanej, doszedłem do stanowiska kierownika, aż w końcu założyłem własną firmę. Kupiliśmy dom na przedmieściach Warszawy, dwa samochodydla mnie i dla niej. Żyliśmy, jak sobie wymarzyliśmy. Wszystko, prócz jednego: dzieci. Lata mijały, a w domu wciąż panowała cisza. Konsultowaliśmy dziesiątki lekarzy, wydaliśmy tysiące złotych, przeszliśmy niezliczone badania Nic nie pomagało. Ukrywałem ból. Ona też milczała, ale w jej oczach była pustka. W końcu odpuściliśmy. jeżeli los nam tego odmawiał, znaczy, nie było nam pisane.

Aż pewnego dnia wszystko się zawaliło. Bez ostrzeżenia. Bez możliwości zrozumienia.

Wróciłem wcześniej tego dniażeby uniknąć korków. Na podjeździe nie było jej samochodu. Brama otwarta. Dziwne. Czekałem. Wieczór ciągnął się w nieskończoność. W końcu dostałem SMS-a z nieznanego numeru:

Wybacz. Nie potrafię dłużej żyć w kłamstwie. Jest ktoś inny. Wraca do domu, a ja jadę z nim. Zdradziłam cię, ale może kiedyś zrozumiesz

Świat rozpadł się pod moimi stopami. Siedziałem na podłodze w domu, który zbudowałem dla dwojga, a teraz byłem w nim tylko ja. Jedynie Tomek, mój przyjaciel i wspólnik, wyciągnął mnie z tego. Nie pozwolił mi utopić się w alkoholu ani rzucić wszystkiego.

Minął rok. Nauczyłem się oddychać na nowo. Widziałem Kingę na zdjęciach w interneciestała pod Tatrami. Mieszkała gdzieś w górach. Nie potrafiłem wyrzucić jej z myśli. Wszystko tu o niej przypominało. Modliłem się, by wróciła. I wszechświat usłyszał.

Rok później, dokładnie w ten sam dzień, zadzwonili do drzwi. Otworzyłem i omal nie upadłem. To była ona. Wychudzona, zniszczona, w brudnych, zniszczonych ubraniach. I ten brzuch. Ogromny. Była w ostatnich tygodniach ciąży.

Kinga padła na kolana, łkając, błagając o przebaczenie. Jej kochanek ją wyrzucił. Zdradziła go, tak jak mnie, a on pozbył się jej bez wahania. Nie miała już nic: ani grosza, ani dachu nad głową, ani nadziei. Oprócz mnie.

Możecie mnie osądzać. Nazwać mięczakiem, powiedzieć, iż powinienem był zatrzasnąć drzwi przed jej nosem. Ale wiecie co? Nie mogłem. Bo mimo wszystko przez cały czas ją kochałem. Bo choćby przez ból chciałem, by była przy mnie. Bo wiedziałem jedno: każdy ma prawo do błędu. A gdybym jej nie wybaczył, to siebie bym stracił.

Minęły lata. Teraz mamy synatego, którego myślałem, iż nigdy nie będę mieć. Kocham go, jakby był z mojej krwi, bo jest: przez mój wybór, przez moją miłość. I kocham Kingę, choćby jeżeli blizna na sercu nigdy nie zniknie.

Nigdy jej nie wypominałem. Nigdy nie wracaliśmy do przeszłości. Bo prawdziwa miłość to decyzja, by zostać. Pomimo wszystko.

Idź do oryginalnego materiału