Płytowe podsumowanie roku 2024 – Bartek Woynicz

nowamuzyka.pl 1 tydzień temu

Dwanaście albumów z mijających dwunastu miesięcy.

Jlin – Akoma
„Trzeci solowy krążek Jlin to materiał energetyczny, niezwykle intensywny, ilość ścieżek, glitchy, preparacji perkusyjnych potrafi przyprawić tu o zawrót głowy (…) Precyzja w panowaniu nad rytmiką jest tutaj godna najbardziej wyrafinowanych mistrzów perkusji pokroju Triloka Gurtu. Z pewnością „Akoma” to longplay do wielokrotnego odwiedzania oraz odkrywania kolejnych detali i patentów”.
Pełna recenzja tutaj

Piernikowski – Beyond Echo of Time
„Producent stworzył bardzo spójne brzmieniowo, koncepcyjne dzieło, zarówno na poziomie muzycznym jak i w sferze nazewnictwa kreującego obszary wyobrażeń. Współtwórca Synów po raz kolejny udowadnia, iż jest artystą osobnym, który powinien stać na światowej scenie w jednym rzędzie z twórcami pokroju Forest Swords czy Alessandro Cortiniego”.
Pełna recenzja tutaj

Moor Mother – The Great Bailout
„Stawiam tezę, iż to najtrudniejszy album z dotychczasowych nagranych przez Moor Mother. Słuchany świadomie powoduje dreszcze i wymaga kilku przesłuchań, żeby docenić konstrukcję całości, ale również poszczególnych utworów”.
Recenzja autorstwa Jarka Szczęsnego tutaj

Hatti Vatti – Zeit
„Nowy materiał pomimo, iż zachowuje charakterystyczne dla stylu Hatti’ego brzmienia, formy i zamiłowanie do pogłosu, to jest ewidentnym otwarciem kolejnego etapu w ewolucji muzycznej tego wybitnego producenta. „Zeit” jest niczym głęboka studnia o nieregularnych ścianach, możliwości wspinaczki na szczyt jest mnóstwo, a wszystkie drogi są warte odkrycia”.
Pełna recenzja tutaj

Rrose & Polygonia – Dermatology
„Seth Horvitz jest bardzo doświadczonym twórcą. Co prawda jako Rrose działa od 2011 roku, ale zaczynał przecież ponad dekadę wcześniej, nagrywając pod szyldem Sutekh. Nic więc dziwnego, iż materiał z „Venerology” ma przede wszystkim mocno odciśnięte piętno jego muzycznej osobowości. (…) Lindsey Wang dodała tu chyba od siebie upodobanie do bardziej powolnej narracji i tendencję do budowania bogatszych struktur dźwiękowych”.
Pełna recenzja autorstwa Pawła Gzyla tutaj

Nala Sinephro – Endlessness
„Brzmienie serwowane przez Sinephro to subtelne połączenie jazzu, ambientu i syntezatorowej elektroniki. (…) To bardzo wrażliwe zamknięcie sennych wizji i bogatej wyobraźni w dźwiękowym obrazku”.
Pełna recenzja autorstwa Mikołaja Pajdaka tutaj

Tomasz Makowiecki – Bailando
Ponad dekadę po premierze najbardziej niedocenionej w Polsce płyty, tj. „Moizm” z 2010 roku, trójmiejski twórca powrócił z nowym zbiorem piosenek. „Bailando” to synth-popowa płyta kompletna: melodie, aranże, teksty, brzmienie, długość, powściągliwość, dynamika, płynność, spójność. Wszystko się tu zgadza.

Zaumne – Only Good Dreams For Me
„Najnowszy album „Only Good Dreams For Me” jest zdecydowanie lepszy niż poprzedni „Parfum”. I nie jest to zasługa mrocznej aury, bo ta panuje na większości albumów. Nie jest to także efekt dźwięków lo-fi, bo fani i te znają. adekwatnie nie dostrzegam na płycie nadzwyczajnych zmian lub pomysłów nowych. Raczej bym wskazał na ponowne użycie najlepszych składników, ale z delikatnym pomieszaniem szyków. Z inaczej rozłożonymi akcentami”.
Recenzja autorstwa Jarka Szczęsnego tutaj

Floating Points – Cascade
„Nowy krążek „Cascade” powstał jako gatunkowa kontynuacja albumu „Crash”. Starzy fani mają więc powód do radości, gdyż najnowsze wydanie na nowo prezentuje zastaw kompozycji spod znaku progressive house i elementów IDM. (…) Powrót do mocniej skomplikowanych kompozycji udowadnia, iż ma w ramach ambitnej elektroniki jeszcze wiele do powiedzenia”.
Pełna recenzja autorstwa Mikołaja Pajdaka tutaj

Gábor Lázár – Reflex
„Opublikowany przez niemiecką wytwórnię nowy album Lázára kontynuuje jego ostatnie dokonania dla Planet Mu. Podstawą tej muzyki są szybkie i połamane rytmy, wywiedzione z klasycznych już dziś nagrań footworkowych. Węgierski producent nadaje im jednak minimalowy sznyt, przez co nabierają one wręcz laboratoryjnego brzmienia”.
Pełna recenzja autorstwa Pawła Gzyla tutaj

Coals – Sanatorium
„Coals muzycznie są bardzo mocno szczepieni z dzisiejszymi czasami, kiedy w służbę muzyki pop sięgnąć można po absolutnie wszystko. (…) „Sanatorium” to nienazwane terytorium między Krakowem, a Bałtykiem. Album oddaje czas między północą a porankiem. Człowiek w trakcie odczuwa odprężenie, a choćby wręcz oklapnięcie. (…) Całość jest na wskroś autorska i to jej siła największa”.
Recenzja autorstwa Jarka Szczęsnego tutaj

SML – SML
SML tworzy pięcioro muzyków (Anna Butterss – bass, Jeremiah Chiu – synths, Josh Johnson – sax, Booker Stardrum – percussion, Gregory Uhlmann – guitar), a ich wyimprowizowany album zasilił katalog oficyny International Anthem. Poza dominującą improwizacją jazzową sporo tu syntezatorowej elektroniki, wpływów Parliament, Fela Kutiego, Holgara Czukay’a z Can, Tortoise czy Jana Jelinka. Prawdziwy popis wzajemnego słuchania i kreatywności.

Recenzja autorstwa Łukasza Komły tutaj

Idź do oryginalnego materiału