Pierwsze Wrażenie

polregion.pl 2 godzin temu

Próbne spotkanie

„Jakież to dziwne bywają ludzkie losy” myślała sobie Halina. „Żyją ze sobą latami, a potem nagle się rozchodzą. A ja sama przecież też tak miałam. Może i nie tak długo znosiłam swego tyrana, ale wyszłam na tym lepiej.”

Halina niedawno przeszła na emeryturę. Była samotna. Córka wyszła za mąż i mieszkała z rodziną we Wrocławiu. Wyjechała z rodzinnej wsi zaraz po liceum, skończyła studia i założyła własną rodzinę. Teraz tylko od święta przyjeżdża oboje z mężem pracują, a wnuczka chodzi do szkoły.

Gdy jeszcze pracowała, koleżanki namawiały ją:

Halinko, ileż można być samej? Wokół pełno wolnych mężczyzn. Są wdowcy i rozwodnicy, którzy nie potrafili ułożyć sobie życia. Poszukaj sobie kogoś mnóstwo ogłoszeń w gazetach, a teraz i w internecie.

A jakże to ja pierwsza mam dzwonić? broniła się. A poza tym, jeżeli facet jest po rozwodzie, to coś w nim jednak musi być nie tak. Od dobrych mężów żony nie uciekają, a porządni mężczyźni zwykle są już zajęci.

Nikt cię nie zmusza od razu do małżeństwa! przekonywała Basia, która sama znalazła męża przez ogłoszenie i teraz żyła szczęśliwie. Poznasz się, a jeżeli nie spodoba to nie odbierzesz telefonu. Co w tym trudnego?

**Znajomość przez ogłoszenie**

W końcu Halina postanowiła spróbować. Pierwszy raz było trudno dzwonić do obcego mężczyzny? Ale później pomyślała:

No i co z tego? Rozmawiamy przez telefon, nie widzimy się. jeżeli nie spodoba to więcej nie zadzwonię.

Kilka razy próbowała. Trafiali się różni już po pierwszej rozmowie wiedziała, czy warto kontynuować. Zmieniła też trochę swoje zdanie.

Może to nie zawsze mężczyzna winny jest rozwodowi? Kobiety też bywają różne. A zresztą cudze życie to ciemna sprawa.

Stopniowo poznawała nowych mężczyzn, ale żaden jakoś jej nie poruszył. Unikała rozwodników nie ufała im. Aż w końcu trafiła na Witka. Od razu spodobali się sobie. Długo gawędzili przez telefon.

Witek mieszkał w sąsiednim miasteczku, miał dom i gospodarstwo. To on zaproponował spotkanie.

Przyjedź do mnie, Halinko. Rozmawiamy już tak długo jeżeli bym ci się nie podobał, dawno byś się rozłączyła. Odebrałbym cię z przystanku. Zgoda?

Dobrze zgodziła się.

Podobał jej się jego sposób bycia i szacunek dla kobiet. Nie wytykał błędów byłej żonie. Mówił, iż rozstali się po latach małżeństwa, gdy dzieci już dorosły i usamodzielniły.

**Zaniepokojenie**

Jednak gdy spytała:

A z dziećmi utrzymujesz kontakt? Przyjeżdżają?

Nie. Stoją po stronie matki, choćby nie dzwonią jego odpowiedź zaniepokoiła ją.

Co by się nie działo między rodzicami, dzieci powinny mieć kontakt z obojgiem myślała. jeżeli tego nie ma, to coś tu nie gra.

W końcu wybrała się w podróż. Witek wyjaśnił, gdzie wysiąść:

Wysiądziesz na skrzyżowaniu, obok trafostacji. Ja cię tam spotkam.

**Spotkanie i gościna**

Denerwowała się w autobusie, ale stopniowo się uspokoiła. Gdy tylko wysiadła, zobaczyła wysokiego, przystojnego mężczyznę.

Halina?

Tak, to ja uśmiechnęła się, a on od razu jej się spodobał.

No to ja jestem Witek wskazał na swój czarny SUV. Jedziemy, pokażę ci, jak żyję.

Była miło zaskoczona, iż przywitał ją kwiatami i nie kazał czekać.

Dom okazał się duży, zadbany, czysty. Wnętrze było urządzone z gustem.

Sam musi dbać o porządek pomyślała. Ale skoro żona zostawiła to wszystko Dlaczego?

Zwiedzała dom, słuchając jego opowieści, ale w jej sercu rosły wątpliwości.

Dlaczego odeszła, skoro włożyła tyle pracy w ten dom?

Witek zaprosił ją do stołu.

Siadaj, napijemy się herbaty.

Pomóc ci? zapytała z grzeczności.

Nie, poradzę sobie.

Wręcz teatralnie wyjął filiżanki, nalał herbatę, pokroił ciasto.

Poczuj się jak u siebie uśmiechnął się. Może choćby wina naleję?

Nie, dziękuję, nie piję.

Ja też rzadko, tylko od święta.

Rozmawiali, chwaliła dom.

Piękny masz dom. Widać, iż o niego dbasz.

**Próba gospodarności**

Nagle Witek oznajmił:

A teraz, Halinko, czas na próbę.

Jak to?

No, sprzątnij ze stołu, pozmywaj naczynia, umyj podłogę. Potem pójdziemy do obory muszę zobaczyć, czy umiesz doić krowę.

Halina osłupiała. Gdyby poprosił grzecznie, sama by pomogła. Ale to brzmiało jak rozkaz.

Podłóg nie myję powiedziała twardo. I nie życzę sobie, żebyś stał i oceniał, jak sprzątam. Gdybyś powiedział: „Zajmij się kuchnią, a ja pójdę do obory”, sama bym pomogła. Ale to, co robisz, jest niestosowne.

Witek próbował to zbagatelizować, ale nalegał, żeby doiła krowę. W końcu wyjawił prawdziwe intencje.

Skoro już jesteśmy szczerzy, to powiem od razu. Kobieta, która do mnie przyjdzie, musi mieć posag. Żebyśmy byli równi. Przywieź ze sobą krowę, kury, owce. Nie sprzedawaj krewnym sam przyjadę i wszystko zabiorę.

Halina wybuchnęła śmiechem.

Ależ ty spryciarz! Jeszcze nic nie obiecałam, a ty już planujesz! Myślisz, iż skoro podoba mi się twój dom, to marzę, by tu zamieszkać? O nie, dziękuję. Nie podobasz mi się, ani twoje warunki, ani twój sposób myślenia. Szukasz kogoś, kto będzie na ciebie pracował? Ze mną to nie przejdzie. Wstała i dodała: Nie odprowadzaj, znajdę drogę sama. Do widzenia.

Gdy szła na przystanek, w głowie kłębiły się myśli. Miejscowa kobieta, która ją dogoniła, powiedziała:

Do tego Witka ciągle jakieś baby przyjeżdżają, sprzątają mu, gotują, a on i tak niezadowolony. Żonę też zamęczył. Gdy odeszła, nie pozwolił jej zabrać niczego choćby kwiatów. Tylko walizkę miała. Sądowała się z nim o pieniądze zaHalina odetchnęła z ulgą, wsiadając do autobusu, bo zrozumiała, iż samotność bywa lepsza niż towarzystwo, w którym ktoś widzi w drugim człowieku tylko korzyść.

Idź do oryginalnego materiału