Pierwsza część "Five Nights at Freddy's" wyszła w 2014 roku. Była to niezależna gra survivalowa stworzona przez jednego człowieka: Scotta Cawthona. Punkt wyjścia nie należał do spektakularnych – jako stróż nocny musimy przetrwać pięć tytułowych nocy w Pizzerii Freddy'ego Fazbeara. Gdy za oknem robi się ciemno, w restauracji ożywają animatroniki, czyli mechaniczne maskotki, które prześladują dozorcę niczym płaczące anioły z "Doktora Who".
Uniwersum tzw. FNAF rozrosło się do 12 gier z głównej serii. Fikcyjne animatroniki, które mogą pochwalić się bogatym i przerażającym lore, stały się istnym fenomenem. Powstanie filmu na podstawie popularnej franczyzy było zatem jedynie kwestią czasu. Szkoda tylko, iż potencjał adaptacji nie został w pełni wykorzystany i padł ofiarą zaniżonej kategorii wiekowej.
Horror "Pięć koszmarnych nocy" trafił na Netflix. O czym jest film z Joshem Hutchersonem?
Mamy rok 2000. Mike Schmidt zostaje zwolniony z pracy jako ochroniarz centrum handlowego. Doradca zawodowy poleca mu przyjrzeć się ofercie pracy w niegdyś prosperującej restauracji o nazwie Freddy Fazbear's Pizza. Nie mając lepszej alternatywy, mężczyzna zostaje stróżem w niedziałającej pizzerii. Już podczas pierwszej zmiany w knajpie nawiedzają go koszmary.
Ze względu na duże zainteresowanie młodzieży wytwórnia Universal Pictures przyznała filmowi kategorią wiekową PG-13, co oznacza, iż nie ma w nim zbyt dużo krwi, a cały materiał jest przyjazny dla nastolatków. Tu nadmieńmy, iż oryginalna gra była bezpardonowa w swej brutalności.
Rolę główną w filmie "Pięć koszmarnych nocy" powierzono Joshowi Hutchersonowi, którego publiczność zna najlepiej z kreacji Peety Mellarka w "Igrzyskach śmierci". W obsadzie adaptacji znaleźli się również Elizabeth Lail ("Ty"), Matthew Lillard ("Krzyk"), Mary Stuart Masterson ("Smażone zielone pomidory") i Piper Rubio ("Holly & Ivy"). Za kamerą horroru stanęła Emma Tammi ("Wiatr").
"Pięć koszmarnych nocy" to dla mnie rozczarowanie
"Pięć koszmarnych nocy" zarobiło na sprzedaży biletów do kin aż 291,4 mln dolarów w skali globalnej. Na portalu Rotten Tomatoes film zdobył jedynie 33 proc. pozytywnych recenzji krytyków (wynik jest średnią z 215 tekstów). Widownia oceniła zaś adaptację gry na 86 proc.
"I choć nikt nie szuka w filmie o morderczych kukiełkach realizmu, jest tu tyle absurdalnych zawiłości fabularnych, iż widzowie będą rozpaczliwie żałować tego, iż nie są teraz w domu i po prostu nie grają w tę cholerną grę" – napisał Frank Scheck na łamach amerykańskiego czasopisma "The Hollywood Reporter".
Dzieło w reżyserii Tammi faktycznie ma górę scenariuszowych problemów, a jego narrację odarto z grozy i zastąpiono tanimi, infantylnymi sztuczkami (m.in. przewidywalnymi jumpscare'ami). Film miałby wyższą ocenę, gdyby producenci podnieśli kategorię wiekową. Serial "Gęsia skórka" potrafił lepiej straszyć.















