Jeszcze w dzieciństwie jego mama zawsze powtarzała mu, iż nie wolno być zbyt ufnym. Mateusz miał otwartą, dobrą duszę, ale życie pokazało mu, iż to raczej przeszkadza niż pomaga.
Jako dorosły mężczyzna miał pecha do kobiet. Był dwukrotnie żonaty, a z pięć razy próbował żyć w nieformalnym związku. Za każdym razem kończyło się tak samo – rozstanie, podziały, emocjonalny bałagan. I niemal każda z jego partnerek próbowała zagarnąć coś z jego majątku przy rozstaniu.
Aktualnie mieszkał z kolejną partnerką – Julią. Dziewczyna przyszła do niego od jednego ze wspólnych znajomych. Spodobał jej się od razu i na jednej imprezie, na której była jeszcze ze swoim chłopakiem, opuściła ją razem z Mateuszem.
Od tamtej pory żyli razem. Julia urodziła mu syna, ale nigdy nie sformalizowali związku. Mieszkali w jego mieszkaniu – Julia nie miała swojego. Mateusz pracował jako inżynier w firmie zajmującej się produkcją wyrobów z tworzyw sztucznych. Był tam głównym specjalistą technicznym i dobrze zarabiał. Był więc całkowicie niezależny finansowo.
Niedawno firma otworzyła filię w pobliskim małym mieście i Mateusz po raz pierwszy pojechał tam, żeby nadzorować uruchomienie nowego sprzętu. Pracował do jedenastej w nocy i dopiero potem wyruszył do domu.
Podróż zajęła mu trzy i pół godziny. Zmęczony ledwo dotarł do swojego mieszkania na ósmym piętrze w luksusowym budynku z ochroną i portierem. Próbował otworzyć drzwi, ale były zamknięte na zasuwę od środka. Dzwonił. Nikt nie otwierał. Zadzwonił do Julii – nie odbierała. W końcu nieprzerwanie stukał do drzwi, zdezorientowany.
– Idź do swoich panienek, tam gdzie byłeś całą noc. Nie otworzę ci – usłyszał głos Julii zza drzwi.
– Ale ja cały dzień pracowałem w delegacji! Przecież mówiłem ci o tym – próbował się tłumaczyć Mateusz.
– Do pierwszej w nocy nikt nie pracuje. Gdzie się szwendałeś, tam teraz wracaj! – odcięła się Julia.
Mateusz był bezradny. Rozmowa z nią nie miała sensu. Nie otwierała, tylko złośliwie komentowała wszystko, co o nim myślała, zza drzwi.
Po pół godzinie prób przekonywania, Mateusz zrezygnował. Zjechał windą, otworzył samochód, położył siedzenie i po prostu zasnął. Rano musiał być z powrotem w pracy.
Kolejny związek zbliżał się do przewidywalnego końca. Mateusz nie chciał żyć z kobietą, która nie potrafiła zrozumieć i zaufać, ale też nie umiał wyrzucić jej z dzieckiem na ulicę.
W praktyce oznaczało to, iż to on będzie musiał odejść ze swojego własnego mieszkania. Bo ona nie miała dokąd pójść. Leżąc w samochodzie, wśród tych ponurych myśli, Mateusz zasnął. Przyszłość nie zapowiadała się różowo. Znów trzeba będzie zaczynać wszystko od nowa… A przecież tak bardzo marzył o kochającej, rozumiejącej żonie i spokojnej, trwałej rodzinie.