Pewnego dnia wyskoczyłam w przerwie obiadowej załatwić drobną sprawę i zupełnym przypadkiem zobaczyłam mojego męża w kawiarni z inną kobietą. Siedzieli blisko, rozmawiali tak ciepło, iż od razu było widać – to nie jest zwykła, koleżeńska pogawędka. Kiedy wrócił do domu, zapytałam go wprost, co to miało znaczyć. A on odpowiedział, iż to miłość. Postanowiliśmy się rozwieść. Nasz czternastoletni syn, ku mojemu zaskoczeniu, w tej sytuacji stanął po stronie ojca, a nie mojej

przytulnosc.pl 9 godzin temu

Jestem jedną z tych kobiet, które po ślubie zamieniają się w idealne gospodynie domowe. Dbałam, żeby w naszym domu zawsze było czysto, gotowałam pyszne jedzenie, tworzyłam przytulną atmosferę. Zrezygnowałam z pracy – mąż powtarzał, iż nie ma potrzeby, żebym się męczyła zawodowo.

Żyliśmy jak wiele rodzin. Mamy syna, dziś ma 14 lat. I nagle dowiaduję się, iż mój mąż mnie zdradza. Przyjaciółka już dawno ostrzegała mnie, żebym przyjrzała mu się uważniej, bo „z niego jest niezły amant”. Nie zwracałam na to większej uwagi. Aż pewnego dnia w południe, zupełnie przypadkiem, zobaczyłam go z młodą, jaskrawą blondynką – sporo młodszą ode mnie. Od razu było widać, iż nie chodzi o interesy.

Kiedy mąż wrócił do domu, zapytałam go wprost. On spokojnie odpowiedział, iż to miłość. Postanowiliśmy się rozstać. Nie mogę powiedzieć, iż było mi bardzo smutno – w naszym piętnastoletnim małżeństwie dawno już nie było miłości. Byliśmy raczej jak zwykłe, przeciętne małżeństwo, bez większych emocji.

Siedem lat temu wybaczyłam mu już jedną zdradę – dla dobra naszego syna. Był wtedy w pierwszej klasie i nie chciałam, żeby dorastał bez ojca. Mąż przysięgał mi wtedy ze łzami w oczach, iż nigdy więcej tego nie zrobi. Uwierzyłam mu.

Ale po paru latach wszystko się powtórzyło. Wróciłam wcześniej z pracy i usłyszałam jego rozmowę telefoniczną – mówił do kogoś, iż ją kocha, iż jest dla niego najważniejsza. Mnie natomiast wczoraj tłumaczył, iż musiał zostać dłużej w pracy, bo kończył roczny raport. Znowu musiałam przełknąć zdradę. Przyjęłam ją już chłodniej niż pierwszą, ale coraz bardziej czułam się nikomu niepotrzebna.

I oto znów weszłam w tę samą rzekę. Ale tym razem nie zamierzam tego dłużej znosić. Nasz syn jest już duży, chodzi do dziewiątej klasy i – jak myślałam – zrozumie to i przyjmie.

Myliłam się. Kiedy powiedziałam mu, iż z ojcem się rozwodzimy, bardzo źle to przyjął. Powiedział wręcz, iż chce mieszkać z tatą, nie ze mną.

Te słowa zabolały mnie bardziej niż wszystkie zdrady męża. Pewnie to naturalne – ojciec kupuje mu najdroższe gadżety, komputery, spełnia zachcianki. Ja byłam „tylko” mamą.

Przez trzy dni syn nie odzywał się do mnie. Wczoraj podszedł i powiedział: „Dla mnie ciebie już nie ma”. Jak to rozumieć? Jak mu wytłumaczyć, iż to nie ja jestem winna rozpadowi naszego małżeństwa? Choć oczywiście winni jesteśmy oboje. Ale ja go nie zdradzałam, nie oszukiwałam, starałam się być idealną żoną i matką. Za co mnie to wszystko spotyka?

Teraz obwiniam się za rozwód i czuję, iż przestałam być matką, iż mój syn nigdy mi tego nie wybaczy. Może, kiedy dorośnie, zrozumie? Ale co mam robić teraz? Najprawdopodobniej syn zostanie z ojcem, a ja zostanę z niczym – bez męża, bez dziecka, bez mieszkania i bez pracy.

Idź do oryginalnego materiału