Paula Mroczkowska laureatką Grand Press Photo. „Nie szukam obrazu, wydobywam go z codzienności”

infoprzasnysz.com 1 tydzień temu

Są takie zdjęcia i takie historie, które poruszają do głębi – i takie doceniane są w największym polskim konkursie fotografii prasowej Grand Press Photo. Jedną z tegorocznych laureatek została mieszkanka Krasińca, w tej chwili studentka łódzkiej Szkoły Filmowej – Paula Mroczkowska.

Grand Press Photo to najważniejszy w Polsce konkurs fotografii reportażowej, w tym prasowej i dokumentalnej. Prace uczestników konkursu oceniają fachowcy o światowej sławie. Przewodniczącym jury jest co roku laureat World Press Photo, a członkami jury uznani fotoreporterzy i fotoedytorzy z kraju i zagranicy.

O tegorocznych nagrodach zdecydowało jury w składzie: przewodniczący Mohammed Salem (Strefa Gazy), Wojciech Grzędziński, Weronika Kobylińska, Weronika Mirowska, Marteen Schilt (Holandia) oraz Andrzej Zygmuntowicz.

Do finału wybrano 64 zdjęcia pojedyncze (Single), 12 reportaży (Stories) oraz 5 projektów dokumentalnych (Documentary Projects).

W kategorii People (Single) nagrodę główną przyznano pochodzącej z Krasińca Pauli Mroczkowskiej. Uroczysta gala odbyła się w Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego w Warszawie.

– Są takie zdjęcia, które zostają w pamięci na bardzo długo – a czasem na zawsze. To są emocje, z którymi my, jurorzy i jurorki, zostaliśmy. Już od pierwszego spojrzenia. Czasami dyskutujemy długo, nie wiedząc, jak to się skończy. Tym razem wiedzieliśmy od początku – mówiła Weronika Mirowska, członkini jury.

Fotografia Pauli to nie tylko piękne światło i uchwycona aparatem jakaś codzienna przemijająca chwila. Łączą się z nią wyjątkowe emocje, niezwykła wrażliwość i historia najpiękniejszych rodzinnych relacji.

– Tak naprawdę cała historia tego zdjęcia miała swój początek w zupełnie innej pracy, w której odnosiłam się do śmierci mojego taty w 2013 roku, kiedy miałam 17 lat. Było to dla mnie w pewnym sensie uwalnianie na zewnątrz emocji, które się we mnie głęboko kłębiły i tak jak w całym spektrum mojej twórczości – znalazły sobie akurat takie ujście. Po pracy poświęconej utracie taty, zaczęłam bardzo dużo myśleć o przemijaniu, o kruchości życia, o tym jak to się wszystko gwałtownie dzieje, umyka – mówi naszej redakcji Paula Mroczkowska.

– Z dziadkami byłam zawsze bardzo zżyta. Gdy rodzice wyjeżdżali za granicę do pracy, to u nich pomieszkiwałam, automatycznie więc zaczęłam myśleć, co mogę zrobić, by zachować dla siebie jak najwięcej z mojego drugiego taty, którym trochę zawsze dla mnie był właśnie ten mój dziadek. A iż to niezwykle otwarty i zgodny człowiek, najwspanialszy zresztą jakiego znam, to wszystko potoczyło się gwałtownie i bardzo naturalnie – opowiada.

Odtąd aparat na stałe zagościł w domu dziadków. Oprócz zdjęć powstawały też zapiski i filmy.

– W 2020 r. wymyśliłam sobie, iż zabiorę dziadka nad morze. Babcia była bojaźliwą osobą, przez co moi dziadkowie spędzili większość życia w swoim mieszkaniu, nie zwiedzali, nie doświadczali. Dziadek za to jest osobą bardzo ciekawą świata, a ja przez to, iż mnie trochę wychowywali i się mną zajmowali, chciałam w jakiś sposób za to podziękować. A dodam, iż dziadek morza nigdy nie widział – opowiada.

Plany pokrzyżowało życie – śmierć jedynego syna dziadka. Przyszedł rok 2024. W marcu zmarła babcia naszej rozmówczyni. – Po tym wszystkim, bardziej zrodziło się we mnie pragnienie, by dziadka jakoś oderwać choć na chwilę od tej całej codzienności, choć na moment. Wyjechaliśmy w końcu nad morze – mówi.

– Gdzieś pomiędzy naszymi spacerami zobaczyłam przyczepę kempingową i instynktownie tam zajrzałam, poprosiłam dziadka, by usiadł tak jak mu wygodnie, nie mogłam uwierzyć na jakie światło trafiliśmy, wiedziałam, iż to będzie tylko moment i muszę się pośpieszyć. Tym bardziej, iż siedzieliśmy w przyczepie, która nie należała do nas – przekazuje.

Tak powstała ta niezwykła fotografia, którą doceniło właśnie jury. – Bardzo dużo się tej fotografii przyglądałam, dostrzegłam w niej jakąś nadzieję, patrzenie w przyszłość, której być może się nie zna, z lekkim oporem i niewiedzą, ale jednak w jasną stronę, ciemność zostawiając z tyłu. I to zdjęcie doskonale opisuje też mojego dziadka, bo to jest taka osoba interesująca świata, wszędzie zajrzy, o wszystko wypyta, interesuje się – przekazuje Paula Mroczkowska.

Sama nagroda, jak przyznaje, jest dla niej ogromnym wyróżnieniem. – Trochę to do mnie nie dociera mimo, iż gala odbyła się już ponad tydzień temu. To moja pierwsza, a do tego tak duża nagroda. Jestem niezwykle wdzięczna, tym bardziej, iż w ubiegłym roku po czteroletniej przerwie wróciłam do studiowania fotografii w wymarzonej „Łódzkiej Filmówce” i osobiście jest to dla mnie takie pewnego rodzaju potwierdzenie, iż ten powrót miał ogromny sens dla mojego dalszego rozwoju artystycznego – komentuje.

Paula fotografią interesuje się niemal od zawsze. – Od dzieciństwa, rodzice dość regularnie, co roku zabierali mnie do Niemiec, gdzie pracowali (skończyło się to w chwili gdy zaczęłam gimnazjum i nie mogłam już opuszczać zajęć w szkole) i tam dopatrywałabym się początków. Bywało iż koszmarnie się nudziłam i szukałam sobie zajęć na siłę, nie do końca wiedząc wtedy jeszcze, jak obsługuje się aparat na kliszę. Po prostu podbierałam go rodzicom i robiłam zdjęcia. Aparat fascynował mnie, wydaje mi się, iż rodzice kupili go, aby móc przywozić do Polski pamiątkę w postaci fotografii z zagranicy, bo wtedy te wyjazdy nie były czymś oczywistym, to było kompletnie egzotyczne – chociażby dla moich dziadków – opowiada.

– Później tata dostrzegł jak bardzo mi się podoba fotografowanie, więc na święta dostałam moją pierwszą cyfrówkę, parę lat później lustrzankę. Najczęściej wtedy fotografowałam moją kuzynkę Kingę oraz ogrody działkowe, czyli po prostu to, do czego miałam dostęp w tamtym czasie – wyjaśnia.

– Aparat stał się katalizatorem otwarcia na drugiego człowieka, więc ta fotografia, wiecznie mnie gdzieś prowadzi, od lat nadaje wielki sens w życiu. Nie widzę siebie inaczej. Oczywiście jak każda wielka pasja, ta też wiele mi po drodze odebrała, wszystko ma zawsze swoje dwie strony – stwierdza.

– Studiowanie fotografii umożliwiło mi dotknięcie chyba każdej możliwej dziedziny fotografii i odnalezienia w tym wszystkim siebie. Jestem obserwatorką, nie szukam, ale buduję z tego, czego doświadczam – kawałek po kawałku. Łuskam z codzienności, odkrywam na inny sposób wszystko, co pozornie wydaje mi się znane. W mojej pracy bardzo istotny jest proces, dlatego tworzę głównie długoterminowo, pozwala to przyjrzeć się, pobyć z tematem, poczuć go. Posługuję się również filmem oraz szkicownikami, dzięki czemu mam bezpośredni wgląd w kulisy działań, bo przy projektach trwających latami, można się zagubić w materiale. Nigdy nie myślę o tym, jaki chcę mieć efekt, całe moje siły pokładam w działanie, które zawsze prędzej czy później dokądś mnie prowadzi – opowiada.

– W fotografii jestem w tej chwili gdzieś pomiędzy reportażem a dokumentem. Nie wybieram między nimi, patrzę co do mnie przychodzi i rejestruję to. Tworzę obraz będący trochę świadectwem, a trochę przeżyciem. Mam wrażenie, iż dojrzewam twórczo wraz z tym jak rozwija się moja fotografia. Tak to aktualnie czuję i widzę – komentuje.

ren

Idź do oryginalnego materiału