Nie płakałam, tylko patrzyłam mu w oczy opowieść babci z domu starców o końcu i nowym początku
Oj, dzieciaczki, posłuchajcie starej, bo wam opowiem historię, w którą sama nie od razu uwierzyłam, iż mnie spotkała. Jak żyłam, jak cierpiałam, a potem jak wszystko się odmieniło, choć myślałam, iż już nic się nie zmieni.
Siedzę teraz w tym domu dla seniorów, patrzę przez okno, a w głowie wciąż te same obrazy. Jak moja rodzina długo się mną opiekowała dawniej kochaną, młodą kobietą a potem ojej, jak boli wspominać, mój mąż wypowiedział te słowa, od których serce zamarzło jak bryła lodu w stawie.
Nie zamierzam pielęgnować chorej staruchy! usłyszałam wtedy od Igora, mojego męża. I nie tylko usłyszałam to przebiło mi duszę jak nóż. Stał nade mną z tym zimnem w oczach, jakby cały nasz wspólny świat zamienił się w lodową pustynię.
Leżałam po upadku z drabiny dwa miesiące łóżko było moim światem. Wszystkie te lata razem dwadzieścia a on stał się obcy, choćby nie potrafił okazać trochę troski.
Jak mi zupę podał? Postawił talerz na szafkę tak, iż rosół się wylał, a on choćby nie przeprosił. Patrzyłam, jak wychodzi z pokoju bez słowa, a we mnie wszystko się kruszyło.
Nasz syn, Krzysiek, choć młody, miał serce na adekwatnym miejscu pomagał, jak mógł: podawał książkę, przynosił jedzenie, pytał, czy czegoś nie potrzebuję. A ojciec tylko burczał, a jego cierpliwość gwałtownie się skończyła.
Pewnego wieczoru, gdy poprosiłam o pomoc, by iść do łazienki, spojrzał na mnie, jakbym była ciężarem, i rzucił to okropne:
Nie jestem pielęgniarzem! Nie będę się babrał z chorą staruszką!
Nie zapłakałam. Nie. Tylko spojrzałam mu w oczy i poczułam, iż między nami już koniec. Zebrawszy resztkę sił, plunęłam mu w twarz na pożegnanie z człowiekiem, którym kiedyś był.
Był w szoku, a ja twarda jak głaz, bo wiedziałam to koniec jednej historii i początek nowej. Gdy próbował wrócić, błagał o szansę słuchałam i śmiałam się przez łzy, bo wszystkie jego słowa były puste.
Nawet zaczęła się między nami wojna próbował mi dokuczać, wysyłał wredne paczki, ale ja byłam silniejsza. Mój syn był moją podporą, moją siłą i dumą.
W dwa miesiące odzyskałam życie: zaczęłam pracę, rozwijałam projekt, o którym zawsze marzyłam. Pionowe ogrody, wyobrażacie? Teraz jestem kobietą, która frunie przez życie, nie oglądając się na wiek i choroby.
Kiedyś byłam cicha, wygodna dla innych, a dziś jestem panią swojego losu. Mój syn przy mnie, wspiera, a ten mężczyzna, który rzucił tamte słowa, stał się tylko cieniem przeszłości.
I wiecie co? Gdy jechałam przez miasto nowym autem, na światłach zobaczyłam go zmęczonego, z pustym wzrokiem i tanią reklamówką w ręku.
Nasze spojrzenia się nie spotkały. Żalu, złości tylko spokój. Zostawiłam go tam, w przeszłości, a sama pojechałam dalej, w moje nowe, jasne życie.
Oto i cała historia, moje drogie. Życie potrafi zaskoczyć, a siła jest w nas wszystkich trzeba tylko uwierzyć w siebie i nie bać się zaczynać od nowa. Choć trafiłam tutaj, do domu seniora, wiem, iż nie jestem staruszką jestem kobietą, która odnalazła siebie na nowo.
Nie płaczcie za tymi, którzy odeszli. Dbajcie o siebie i idźcie tylko do przodu, bo prawdziwa miłość to miłość do samej siebie.




__wm.jpg)

