"Wolałabym opowiadać, iż był cudownym tatą i bardzo mi go brakuje. Ale życie dało mi inną opowieść, która może przełożyć się na coś pożytecznego. Chciałabym, żeby dzięki niej inne ofiary przemocy zdecydowały się wyjść ze swoim cierpieniem z czterech ścian" - mówiła Volny o zmarłym w 2004 roku Kaczmarskim w rozmowie z Elżbietą Turlej dla "Newsweeka".
Aktorka potwierdza w niej, iż była molestowana przez swojego ojca, o czym napisała także w "Niewygodnej". "Tak było. To nie są zarzuty, to są fakty. Nie demonizuję, nie żalę się. Mówię prawdę" - zaznacza. Temat został także poruszony w rozmowie z Natalią Waloch dla "Wysokich Obcasów". "Sama się zastanawiałam, czy czegoś nie pomieszałam, ale myślę, iż pewne rzeczy wracają, kiedy jesteśmy dojrzalsi i na to gotowi. Mnie się wszystko przypomniało z bardzo konkretnymi szczegółami" - wyznała.Reklama
Patrycja Volny o słowach Andrzeja Saramonowicza. "Uciszanie ofiary"
W obu rozmowach nawiązano także do słów Andrzeja Saramonowicza, który zarzucił Volny w zeszłym roku w prywatnej wiadomości, iż zniszczyła pamięć o swoim ojcu. "Myślę, iż się kompletnie pogubiłaś. I straciłaś kompas, co przyzwoite, a co nie. Nie neguję i nigdy nie negowałem twojej prawdy o ojcu. Ale to nie jest jedyna prawda o nim. Był wielkim artystą i jego twórczość powinna zostać wśród ludzi. Swoją nastoletnią histerią, której nigdy w dorosłym wieku nie zanegowałaś, zrobiłaś polskiej kulturze wielką przykrość" - napisał do niej twórca "Lejdis". Volny opublikowała jego wiadomość w swoich mediach społecznościowych.
W odpowiedzi Saramonowicz stwierdził, iż wielokrotnie spotykał się z aktorką i jej matką w celu nakręcenia filmu o Kaczmarskim. "Nikt z nas nie chciał zrobić okolicznościowej laurki. To miała być rzecz o wielkim artyście i mrocznym człowieku. Obie panie opowiadały mi z detalami o życiu z Jackiem Kaczmarskim, niczego nie ukrywając: o jego alkoholizmie, niedojrzałości, stanach depresyjnych i epizodach alkoholowej agresji" - tłumaczył.
Swoją wiadomość do Volny nazwał "prywatną opinią w wieloletnim dialogu osób, rozmawiających o zrobieniu filmu". "Wyrwanie tych słów z kontekstu i nadanie im nowego — oto ofiara [...] ponownie jest atakowana przez nieznanego sobie, a znanego opinii publicznej reżysera — jest dla mnie manipulacją nastawioną wyłącznie na rozgłos, a nie opisem prawdy. Dlatego Patrycja Volny to zrobiła, nie rozumiem" - zakończył.
"Jego wiadomość to był czysty mansplaining, polecenie: '[...] dziewczynko, jesteś niewygodna i robisz przykrość polskiej kulturze'" - stwierdziła Volny w rozmowie w "Wysokich Obcasach". "Halo, nikt mi nie będzie mówił, iż mam się zamknąć. Nie będę dawała po sobie chodzić i jeszcze pytała, czy nóżki nie bolą".
Aktorka odniosła się do tej sprawy także w rozmowie dla "Newsweeka". "Abstrahując od tego, kto wysłał tę wiadomość, odebrałam ją jako uciszanie ofiary i zgłaszanie pretensji do niej, zamiast do kata. Opublikowałam ją w swoich socjalmediach, bo nie godzę się na obwinianie i uciszanie ofiar w imię zachowania jakiejś bajeczki o ideale. Nikt nie jest jednowymiarowy" - stwierdziła.