Panu Bogu świeczkę, a duszy muzykę

kulturaupodstaw.pl 1 rok temu
Zdjęcie: fot. DUX


W dwusetną rocznicę śmierci kompozytora zwanego polskim Mozartem zainicjowano Festiwal Muzyki Oratoryjnej „Musica Sacromontana” odbywający się w bazylice Filipinów na Świętej Górze, w Głogówku koło Gostynia. Wydarzenie spotkało się ze sporym zainteresowaniem, a za prezentacjami na żywo poszły rejestracje oraz wydania płytowe. I całe szczęście, zważywszy na nie tylko wysoką jakość samych kompozycji, jak i ich interpretacji, ale też nakład pracy, jakiego wymaga przygotowanie materiałów i wykonania. Zwykle są to utwory niewykonywane od przeszło stu lat, które, choćby jeżeli były oficjalnie wydane, to partytury często ginęły, jednak najczęściej trzeba opierać się na manuskryptach. A ich opracowanie na potrzeby obecnych wykonań, nie bez słuszności zwanych współczesnymi premierami, wymaga sporo czasu, niebagatelnych umiejętności i pogłębionej wiedzy.

Stowarzyszenie dotychczas przybliżało dorobek kompozytorów świętogórskich i gostyńskich Maksymiliana Koperskiego, Adama Jędrowskiego, Alfonsa Szczerbińskiego, Piotra Niestrawskiego czy związanego nie tylko z Gostyniem, ale także Grodziskiem Wielkopolskim, Gnieznem i Poznaniem Jana Wańskiego. Szerszy kontekst budowano przez prezentacje muzyki związanego z Gnieznem Antoniego Habla czy działającego we Wrocławiu Josepha Ignaza Schnabla oraz Józefa Elsnera, Pasquale Anfossiego i Michaela Praetoriusa. O randze wydarzenia świadczą też wykonawcy, których udało się zainteresować zapomnianymi dziełami. Znajdziemy w tym gronie zarówno maestro Jerzego Maksymiuka dyrygującego cenioną orkiestrą Sinfonia Varsovia, Sinfoniettę Cracovię pod batutą Michała Klauzy, Polską Orkiestrę Sinfonia Iuventus prowadzoną przez Pawła Przytockiego, Orkiestrę Akademii Beethovenowskiej, Polską Orkiestrę Radiową oraz renomowane składy wokalne: Zespół Śpiewaków Miasta Katowice Camerata Silesia i Polski Chór Kameralny.

Musica Sactomontana, DUX.

Zarówno Michał Klauza, tym razem prowadzący Śląską Orkiestrę Kameralną, jak i Camerata Silesia (przygotowana przez Annę Szostak) powracają w najnowszym wydawnictwie, poświęconym wyłącznie muzyce Zeidlera. Mistrzowskiego składu dopełniają soliści: sopranistka Iwona Sobotka, mezzosopran Agnieszka Rehlis i bas Wojciech Gierlach. Nagrań dokonano rzecz jasna w świętogórskiej bazylice, gdzie ponad dwieście lat temu ta muzyka zabrzmiała po raz pierwszy.

Jakże istotną rekonstrukcją manuskryptów zajął się Maciej Bolewski, a pozyskano je ze zbiorów Biblioteki Świętogórskiej, Muzeum Archidiecezjalnego w Poznaniu (archiwum parafii farnej) i Archiwum Archidiecezjalnego w Gnieźnie. Trzy lokalizacje, z dzisiejszej perspektywy niezbyt od siebie odległe, ale kiedyś odległości je dzielące miały większe znaczenie – natomiast sam fakt takiego krążenia manuskryptów skłania do refleksji o sieciach kontaktów, przepływach informacji oraz inspiracji.

Sam Józef Zeidler też poruszał się w takiej siatce połączeń. kilka wiadomo o jego życiu przed 1775 rokiem, kiedy to trafił do klasztoru Filipinów na Świętej Górze, gdzie funkcjonowała znacząca kapela kościelna. Badacze nie wykluczają, iż wcześniej zdobywał szlify u wiodących twórców epoki – jako dowód przywołując jego kompozycje. O jednej z inspiracji wspomina się przy każdej okazji i być może choćby zbyt lekką ręką, nieco bezrefleksyjnie. Pewnie, ja też powyżej rzuciłem „polskiego Mozarta” i tu również materiałem dowodowym mogą być manuskrypty. W książeczce towarzyszącej płycie Marek Toporowski odnotowuje:

Musica Sactomontana, DUX.

„[z]achowane w archiwum świętogórskim dwie msze, będące kontrafakturami fragmentów z oper Mozarta (w tym najbardziej libertyńskiego z jego dzieł scenicznych, jakim była niewątpliwie opera Don Giovanni), świadczą natomiast o tym, iż w lokalnym ośrodku – takim jak Gostyń – to muzyka komponowana dla potrzeb kościoła miała wypełniać naturalną potrzebę obcowania z błyskotliwością wokalną i melodycznym pięknem: pożądanymi wartościami, zaspokajanymi w większych ośrodkach przez operę. Ważniejszym jeszcze powodem takiego kształtowania stylu wydaje się chęć tworzenia dzieł równie kompletnych, ekspresyjnych i atrakcyjnych w środowisku kościelnym”.

Te spostrzeżenia, zwieńczone intrygującą uwagą („[…] przez wiele lat bezkrytycznie przyjmowano opinię o rzekomym «zeświecczeniu» muzyki kościelnej tego okresu, co wydaje się pewną projekcją tendencji z drugiej połowy XIX wieku zakładających sprowadzenie muzyki sakralnej do funkcji czysto użytkowych”) naprowadziły mnie na trop, jeżeli nie inspiracji, to przynajmniej frapującego skojarzenia, które pozwala myśleć o działalności Zeidlera w szerszej perspektywie.

Concert Spirituel to przedsięwzięcie zapoczątkowane 18 marca 1725 roku w Paryżu, które w okresie wielkanocnym, a potem także podczas innych świąt religijnych miało zapewnić muzyczną rozrywkę, gdy opera i teatry były zamknięte. Rozrywkę licującą z okolicznościami, szacownymi i nieprzesadnie rozrywkowymi. Znaczące, iż już podczas pierwszego koncertu zabrzmiały dwa motety Michela Richarda Delalande’a, wczesnego mistrza iście francuskiej formy grand motet, która swoją doskonałość uzyskała w toku tego cyklu koncertów. Paryską modę chciały potem podchwycić między innymi Londyn i Wiedeń… Nie ma oczywiście dowodów, iż Zeidler był na takim koncercie, ale nie jest bezzasadnym przypuszczenie, iż słyszał o tej inicjatywie. Tak czy inaczej, ciekaw jestem, jak by zadziałało zestawienie jego twórczości z Charpentierem, Rameau czy François Couperinem.

Tymczasem zachwycam się albumem wydanym przez DUX z hymnem do Ducha Świętego Veni Creator, Offertorium i opracowaniem Litanii loretańskiej. Mój zachwyt zachwiało jedynie brzmienie chóru, który został chyba nagrany jedynie z dużego oddalenia i przez to wypada nieco zamglony, co akurat w tak świetlistej i błyszczącej muzyce trochę razi. Szkoda też, iż album jest tak krótki – rozumiem oczywiście zamysł spójności repertuarowej, ale i tak te 32 minuty zlatują zbyt szybko. Cóż, pozostaje wtedy posłuchać jeszcze raz albo sięgnąć po którąś z poprzednich szesnastu płyt.

Idź do oryginalnego materiału