Kim są Tadeusz Sobkowiak i Agata Widzowska? O sobie poetka pisze tak:
„Niepokorna szamanka słów. Wielbicielka metafor i absurdu i osobistych skojarzeń. Lubi prowokacje intelektualną, szara rzeczywistość ubarwia wyobraźnią, dzięki której może podróżować gdzie tylko zechce. Rozmawia z naturą i zwierzętami, od których ludzie, gdyby tylko chcieli, mogli by uczyć się człowieczeństwa.”
A on:
„Podróżnik w czasoprzestrzeni osobistej. Malarz świateł i cieni, lasów i łąk, plaż i nieba, istot dziwnych i straszliwych zarazem, liści i gałęzi, tajemnych okrętów i lądów nieodkrytych. Poszukiwacz tajemnicy życia i śmierci, bytów nieodgadnionych, zagubionych mitów i legend wszelakich. Twórca baśni przyrody, baśni universum, wsłuchany w śpiew wiatru i wielorybów, ożywiający kamień i usypiający lęki. Świat, jako wielowarstwowa struktura istot powiązanych kosmiczną pępowiną oraz wnikanie w naturę rzeczy, to główny kierunek poszukiwań twórczych”.

fot. Piotr Pieczykolan
Połączenie tych niezwykłych osobowości w jednym projekcie, dało fascynujący efekt.
Tadeusz Sobkowiak do tej pory znany był ze swoich obrazów- mniejszych i większych, które prezentował na tradycyjnych wernisażach. Chociaż nie… zdarzało mu się już tworzyć niezwykłe muzyczne oprawy do prezentowanych instalacji, gdzie zaproszeni mogli podziwiając obrazy słuchać śpiewu ptaków, czy innych odgłosów przyrody. Ale takiego przedsięwzięcia, jak ostatnia „koncertująca wystawa” jeszcze nie widzieliśmy.
Rozrastanie
Sam tytuł wydarzenia „Pando” nie jest przypadkowy, taki tytuł nosi też ostatni zbiorek poezji Agaty Widzowskiej. Czym jest tytułowe Pando, wie pewnie niewielu. To największy na świecie organizm, ogromny drzewostan, mający 80 tysięcy lat, ważący ponad 6500 ton, znajdujący się w amerykańskim stanie Utah. To kolonia ok. 470 000 genetycznie jednakowych drzew topoli osikowej, połączonych złożonym systemem korzeniowym, zajmujących obszar ponad 43 hektarów. Słowo „pando” pochodzi od łacińskiego „rozciągam się” i symbolizuje organizm, który się rozrasta. Jest to jeden z najcenniejszych obiektów przyrodniczych na Ziemi, który niestety zagrożony jest zmianami klimatu, zaburzeniami ekosystemu i suszą. Nie bez winny jest też człowiek i jego działalność…

fot. Piotr Pieczykolan
5 lipca mieliśmy w Śremie możliwość uczestniczyć niezwykłym spotkaniu ze sztuką, słowem, muzyką, a przede wszystkim z dwojgiem wyjątkowych twórców.
Ci którzy zdecydowali się przyjąć zaproszenie i przyszli na znany już śremianom strych, na którym realizowane są różne muzyczne i teatralne spotkania, i są już przyzwyczajeni do różnych niecodziennych sytuacji, tym razem nie kryli zaskoczenia. Od samego wejścia, na korytarzu, idąc po schodach na strych, oglądali obrazy Tadeusza Sobkowiaka, ale największa niespodzianka czekała po przekroczeniu progu strychu. Ciemna przestrzeń, rozświetlona tylko punktowymi ciepłymi światłami, ukazującymi pojedyncze szczegóły z rozwieszonych w przestrzeni ponad trzymetrowych obrazów, przedstawiających wydobyte z wcześniejszych obrazów elementy- głównie mityczne postacie kobiece. A pośrodku tego wszystkiego sam artysta… Niezwykły nastrój udzielił się uczestnikom wydarzenia, którzy poddali się płynącym dźwiękom i zasłuchali w teksty wierszy Agaty Widzowskiej.

fot. Piotr Pieczykolan
To był czas na refleksję, wyciszenie, odszukanie czegoś dla siebie. Całemu spektaklowi towarzyszyły wyświetlane na ekranie za artystą obrazy natury. To było uspokajające ale jednocześnie mocno poruszające spotkanie, które każdy z uczestników odebrał w inny sposób.
Sobkowiak po raz kolejny zadziwił wszystkich, a to dopiero początek. Całość, jak mówi artysta wymaga jeszcze dopracowania. Ma w zanadrzu parę pomysłów, które na pewno zrealizuje i pokaże podczas następnych spotkań. Już nie możemy się doczekać.
Po spotkaniu rozmawiałam z Tadeuszem Sobkowiakiem i Agatą Widzowską o kobietach i o mężczyznach. O świecie wokół. O tym co dla nich ważne i mniej ważne. O nich i o tym co z ich spotkania i bycia razem wynikło.
Ewa Nowak: „Pando”, słuchowisko- muzowisko, wystawa koncertująca to twój i Agaty (Widzowskiej) projekt. Opowiedz, proszę, o nim.
Tadeusz Sobkowiak: Projekt jest wspólny. To moje obrazy, moja muzyka i wiersze Agaty, które są mi bardzo bliskie. Ona mówi, pisze o tym, co ja maluję. W podobny sposób patrzymy na świat, w podobny sposób go widzimy, podobnie reagujemy na pewne sytuacje. Uzupełniamy się. Muzyka powstała sama, przyszła do mnie…

fot. Piotr Pieczykolan
Zawsze interesowałem się muzyką, teraz zacząłem tworzyć ją do swoich wystaw, do swoich obrazów, jako tło. Uzupełnienie i dopełnienie. Z wystawami jest różnie.
Poza wernisażem czy finisażem najczęściej są „martwe”, nikt ich nie odwiedza. Więc pomyślałem, iż może połączę wystawę z koncertem i spotkaniem towarzysko- literacko- poetyckim. Tego jednego dnia, ci, co przyjdą, będą uczestniczyć w spektaklu, oglądać obrazy, słuchać stworzonej przeze mnie muzyki. Będą mieć kontakt z artystami… Do tego odpowiednia scenografia, nastrój… Dwie godziny magicznego spektaklu… I każdy zabierze ze sobą to, co zostało mu w pamięci.
Agata Widzowska: Podczas takiego wydarzenia uczestnik dostaje całe spektrum różnych możliwości obcowania ze sztuką. Tak jak w prawdziwym Pando – gdzie drzewa są połączone ze sobą, ich korzenie przenikają się, są nierozdzielną całością.
EN: To nie było pierwsze spotkanie w takiej formie?

fot. Piotr Pieczykolan
TS: Nie, drugie może. To cały czas się tworzy. Maluję, tworzę muzykę, mam przed oczami obrazy, które chciałbym widzieć w tle… Musze to wszystko potem złożyć. Od dziecka kochałem muzykę elektroniczną, akustyczną, ale żeby móc stworzyć z tego całość, jaką bym chciał, potrzebna jest i wiedza i park maszynowy, tak to nazwijmy. A w tym obszarze poruszam się na razie trochę po omacku. Nie mam ani sprzętu jaki bym chciał, ani dostatecznej wiedzy jak te wszystkie klocki skleić zgodnie z moim wyobrażeniem złożyć w taką całość, jaką sobie wyobrażam, żeby wszystko do siebie pasowało. Mozolnie miesiąc po miesiącu uczę się, wypytuję, poszukuję. I w końcu dam radę.
EN: A wiersze Agaty czym są? Uzupełnieniem całości? Dodatkiem do twoich obrazów? Inspiracją? Komentarzem?
TS: To jest całość. Współpraca. Wymiana myśli. Czasem malując jakiś obraz, „widzę” już jej wiersz. Czasem czytając, już widzę obraz, który namaluję, i słyszę muzykę, którą napiszę.
AW: Bardzo dużo rozmawiamy. Siedzimy razem w pracowni. Tadeusz maluje, ja piszę, w tle gra jakaś muzyka. Czasami uda mi się napisać wiersz, z którego jestem zadowolona.
TS: Zdarza się, iż wiersz Agaty jest „moim wierszem”, tytuł obrazu jest naszym wspólnym tytułem, który wpadł nam do głowy całkiem niezależnie. Tak samo było z tytułem tego projektu. To czasem naprawdę jest nie do uwierzenia, iż tak się dzieje. Inspirujemy się nawzajem, uzupełniamy i dopowiadamy.
EN: Agato, opowiedz o swoich wierszach. Nie pisałaś ich przecież z myślą o wspólnym projekcie…

fot. Piotr Pieczykolan
AW: Absolutnie nie. choćby nie przypuszczałam, iż Tadeusz się nimi zainteresuje i postanowi je wykorzystać, iż zainspirują go do stworzenia obrazu i podkładu muzycznego, iż złoży to w zupełnie inną całość.
EN: Tytuł twojego tomiku „Pando”, oprócz znaczenia pierwotnego, znaczy jeszcze coś więcej?
AW: Dla mnie łączy w sobie wszystko to, co dzieje się we wszechświecie. Łączy ludzi ze zwierzętami, zwierzęta z kamieniami. Całą przyrodę. Wszystko co istnieje, jest wielką połączoną energią, przenikającą się całością. My, ludzie jesteśmy tylko niewielką tego częścią. Pando jest syntezą wszystkiego co się dzieje…Ale ja nie piszę tylko o przyrodzie. Poruszam też ważne i mocne tematy, przynajmniej tak mi się wydaje. One czasem uderzają, poruszają czułe miejsca. I te uderzenia czasem bolą.
TS: Byłem zdumiony tym, jakie reakcje wywołały te słowa, ten nastrój, te dźwięki, te obrazy.
EN: Od zawsze fascynowała cię astronomia, mitologie, archeologia… To znajduje odbicie w twoich obrazach.

fot. Piotr Pieczykolan
TS: Tak, od dziecka się tym interesowałem. I przez cały czas mnie te rzeczy fascynują. I wciąż jestem ciekawy. W tym moim świecie znalazło się miejsce na te fascynacje. Znowu możemy przywołać „Pando”, gdzie wszystko się ze sobą łączy, wszystko od siebie zależy, wszystko jest w jakimś sensie połączone. To właśnie widać na moich obrazach. To je łączy w całość czasem mniejszą, czasem większą. Moje obrazy, to co tworzę scala być może słowo ekologia. W 1978 roku, moja wystawa obrazów miała tytuł „Ekologia”. To słowo jednak w tamtym czasie nic nie znaczyło, nikt chyba nie zrozumiał, co miałem na myśli. Niestety…Ale przez cały czas szukałem… Szukałem miejsca człowieka w rzeczywistości, mechanizmu funkcjonowania. I nagle okazało się, iż to wszystko jest połączone, iż wszystko zależy od siebie, iż wszystko musi znaleźć sposób na wspólne bycie- nie obok, ale razem. My, ludzie nie jesteśmy panami tego świata i nikt nie dał nam prawa, żeby nim rządzić. W swoich obrazach w sposób mityczny, baśniowy próbowałem pokazać to bycie razem, tę konieczność bycia razem i potrzebę wzajemnej uważności.
EN: Malujesz dla siebie czy dla innych?
TS: Pokazuję mój świat, w którym jestem tylko małą cząstką energii. Moje malowanie, moje obrazy i to, co na nich jest, to jest właśnie ten mój świat. I czy on się podoba komuś czy nie, to nie jest mój problem. Idę wybraną przez siebie drogą, moją drogą. Można do mnie dołączyć. Ale nie trzeba. Każdy sukces, każda porażka są wyłącznie moje. dzięki obrazów pokazuję, kim jestem, co myślę, ale czy to się komuś spodoba czy nie, już mnie nie interesuje. Żyję swoim życiem, nie chcę nikomu narzucać odbioru moich obrazów, tego, jak na nie patrzeć. Popełniam oczywiście błędy, ale przyznaję się do nich. Chcę się rozwijać, iść dalej. Szukać i znajdować.
EN: Czy wielkość obrazów, które malujesz ma dla ciebie znaczenie? Podczas ostatnich koncertujących wystaw pokazałeś wielkie formaty. To nie są zwykłe obrazy w ramach, malowane na płótnie… Co to jest?

fot. Piotr Pieczykolan
TS: Pojawiły się wielkie formaty, tworzące scenografię do wydarzeń. Powiększam wydobyte z obrazów elementy. Wydobywam je z obrazów teraźniejszych i dawniejszych. To głównie kobiety. Bogini Matka, energia Kobiety, Kobiecość dająca życie. Namalowałem wiele takich symbolicznych kobiet…. Stały się monumentalne.
To nie są klasyczne obrazy, to taki eksperyment malarski- powiększone wydruki na banerach. Wydrukowane, ale z malarskim „makijażem”, który robię już na gotowym wydruku. Te duże, czasem trzymetrowe postacie robią rzeczywiście niezwykłe wrażenie.
EN: Widać na nich głównie kobiety.
TS: Ostatnio bardziej widać może moje zainteresowanie kobietami. Po prostu. Kobieta przyciąga. Kryje magię i tajemnicę. Mężczyźni nie mogą sobie z tym poradzić. Podsumowując, najważniejsza jest równowaga, równość między kobietami i mężczyznami. To jest warunkiem rozwoju. Równość miedzy kulturą i naturą. Tworzeniem i niszczeniem.