Pamela Anderson hipnotyzuje w „The Last Showgirl”. To (prawdopodobnie) najważniejsza rola w jej karierze
Zdjęcie: fot. materiały prasowe
W tym artykule: (Nie) tylko ciało Bez maski Las Vegas, miasto migających świateł, straconych szans i niezrealizowanych marzeń, które nigdy nie śpi i gdzie fikcja miesza się z rzeczywistością. W świecie rewii, piór i cekinów nie wiadomo, co jest prawdą, a co iluzją. Zwłaszcza gdy, tak jak w przypadku bohaterki filmu „The Last Showgirl”, całe życie może runąć jak domek z kart w jednej sekundzie. Pewnego dnia Shelley dowiaduje się, iż show, któremu poświęciła wszystko, znika z afisza. Światła gasną, a 57-letnia tancerka musi zupełnie przeorganizować swoje życie. Trochę tak, jak zrobiła to Pamela Anderson. Postać Shelley to pierwsza jej tak duża dramatyczna rola. Do tego świetnie oceniona przez krytyków i widzów, za którą aktorka pierwszy raz w życiu została nominowana do nagród SAG i Złotych Globów (wcześniej na swoim koncie miała tylko Złote Maliny). I pomyśleć, iż kilka brakowało, a nie zagrałaby w „The Last Showirl”, bo jej agent początkowo odrzucił ten scenariusz. Reżyserka Gia Coppola (tak, z tych Coppoli) zawzięła się jednak i dotarła do samej Anderson, której nie trzeba było długo namawiać. (Nie) tylko ciało Bo to nie przypadek, iż w roli Shelley Coppola i autorka scenariusza Kate Gersten widziały właśnie Pamelę. Życiorysy bohaterki i grającej ją aktorki mają sporo podobieństw. Obie są dojrzałymi kobietami, latami ocenianymi przez pryzmat ciała. Gdy ulega ono nieuchronnemu upływowi czasu, muszą opracować plan B i wymyślić się na nowo. Shelley postanawia wykorzystać ten moment, by odnowić kontakt z córką. Ta ma jej za złe, iż matka zostawiła ją dla „głupiej” rewii. Shelley broni show, uważa go za formę sztuki, przez to tym trudniej pogodzić jej się z faktem, iż zostanie zastąpiona przez młodsze tancerki. Anderson też przez lata mierzyła się ze stereotypem głupiej blondynki. Filmowcy nie traktowali jej poważnie, miała wyglądać i się nie odzywać. Mimo to – a może właśnie dlatego – w latach 90. miała status supergwiazdy, dzięki roli C.J. Parker w uwielbianym serialu „Słoneczny patrol”. Zainteresowanie mediów dodatkowo podkręciły jej burzliwe małżeństwo z muzykiem Tommym Lee i epizod z nagraną przez nich sekstaśmą, która została im skradziona i upubliczniona. Aktorka niezwłocznie pozwała firmę rozprowadzającą nagranie do sądu, który przyznał jej i Lee 1,5 mln dolarów odszkodowania z tytułu zysków ze sprzedaży filmu. I choć była to jedna z precedensowych spraw o naruszenie prywatności, a Pamela przetarła szlaki późniejszym ofiarom ataków hakerskich, to w erze przed internetem odsądzano ją od czci i wiary i nazywano niemoralną skandalistką. Po latach wyznała, iż afera z taśmą silnie ją straumatyzowała i w dużej mierze pogrzebała jej karierę i życie rodzinne. Ze związku z Lee aktorka ma dwóch dorosłych dziś synów: Brandona Thomasa i Dylana Jaggera, których uważa za swój największy sukces, i podkreśla, iż bez nich nie przetrwałaby wielu trudnych momentów. Obaj często towarzyszą jej na czerwonym dywanie, gdzie od jakiegoś czasu Anderson prezentuje naturalny look w wydaniu sauté w kontrze do dawnego wizerunku seksbomby. Bez maski Pierwszy raz bez makijażu pokazała się publicznie podczas fashion weeku w Paryżu we wrześniu 2023. Od tego czasu w galach, w sesjach czy kampaniach występuje bez make-upu (albo z minimalną jego ilością) i z luźną fryzurą. W okładkowym wywiadzie dla brytyjskiego „Glamoura” z okazji przyznania jej tytułu Global Woman of the Year 2024 (odpowiednik naszej Kobiety Roku, tyle iż na skalę światową) przyznała, iż dziś czuje się bardziej pewna siebie i atrakcyjna niż przez ostatnie 30 lat. Rezygnacja z makijażu okazała się dla niej bardzo wzmacniająca i stanowi istotny element jej obecnej tożsamości. „Przez lata ukrywałam się pod toną makijażu i lakieru do włosów. Teraz wolę siebie w surowym wydaniu, ze wszystkimi niedoskonałościami, bo to jest prawdziwe. Nie chcę już nikogo udawać. I zdecydowanie czuję się szczęśliwsza niż przez ostatnich 20 lat, gdy uważałam siebie za chodzącą porażkę” – mówi w brytyjskim „Glamour”. O drodze do siebie i przezwyciężaniu własnych demonów opowiada też w dokumencie Netfliksa „Pamela: A Love Story”. To zdecydowanie jej czas. Jest twarzą m.in. biżuterii Pandora, uchodzi za ikonę mody, a jej proste, stylowe looki z fashion weeków są szeroko komentowane w sieci. Zachwyca naturalnością, dojrzałym pięknem i talentem i udowadnia, iż warto o siebie walczyć. Na swoich zasadach.