Ostry i zabawny. Film powstał w dziesięć dni i w całości został nakręcony komórką

film.interia.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: materiały prasowe


Podobno Radu Jude, reżyser "Kontinental 25", zarazem jedna z czołowych postaci kina europejskiego, na zajęciach ze studentami reżyserii, przekonywał ich, iż muszą być odważniejsi. Powinni szukać tematów wszędzie, gdzie się tylko da. Na ulicy, w parlamencie, w rodzinach. Nie wstydzić się niczego, nie rachować, co się opłaca. "Macie telefony, tematy czekają na was na ulicy - nie zbierajcie na budżety, kręćcie".


Studenci słuchający z uwagą wykładowcy, nie byli usatysfakcjonowani. Jude usłyszał: "Panu łatwo tak mówić, pan ma liczne sukcesy na koncie, stosunkowo łatwo znaleźć panu budżet na kolejne projekty". Inny student, odważniejszy i bardziej wyszczekany, krzyknął: "Jeżeli to takie łatwe, proszę samemu nakręcić film komórką, zobaczymy, czy to takie proste".
I Jude to zrobił. Chciał udowodnić coś studentom, widzom, ale przede wszystkim sobie. Dziesięć dni realizacji, telefon komórkowy jako kamera, budżet wynoszący zero rumuńskich lei. Umowa była taka, iż o ile projekt się uda, film trafi do kin, reżyser i aktorzy podzielą się zyskami. I to się, o dziwo, sprawdziło. Reklama


"Kontinental '25": film nakręcony w całości komórką


Film "Kontinental '25" został najpierw wybrany do konkursu, a następnie nagrodzony Srebrnym Niedźwiedziem na festiwalu w Berlinie. Tak się zaczęło. "Kontinental 25" zyskał świetne recenzje i, podobnie jak ostatnie projekty Rade Judu, ruszył w triumfalną podróż po salach kinowych w Europie i na świecie. Teraz trafia do polskich kin.


Uprzedzam niedowiarków: to wciąż stary, dobry Jude. Ostrze ironii wymierzone zostało tym razem w stronę patodeweloperki i wyniszczającego najuboższych wojującego kapitalizmu. Transylwania jest jak Tirana, jak Wałbrzych, czy Bratysława. Wszędzie w gruncie rzeczy podobnie. Bezduszność systemu, kryzysy ekonomiczne nakładające się na kryzysy społeczne, te zaś obwarowane nacjonalizmami czy ksenofobią dotykającą po równo wszystkich warstw.
To mogłoby być posępne kino w ważnej społecznie sprawie, jak chociażby "Plac Zbawiciela" Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauzego na podobny temat, ale Radu Jude ma inny temperament. Twórca "Najszczęśliwszej dziewczyny na świecie" czy "Aferim!", nie stracił impetu radykała absurdu. Jego filmy, również "Kontinental 25", chociaż dramaturgicznie, narracyjnie mocno obciążające, są również zabawne. Jude, swego rodzaju Stańczyk kina europejskiego, ale i starej, schorowanej Europy, dobrze wie, iż humor może być także dotkliwy, bolesny, zaczadzający serca i sumienia.


Film jest ostry, przenikliwy, zabawny


Kluż-Napoka, duże miasto w północno-zachodniej Rumunii, leżące na Wyżynie Transylwańskiej, historyczna stolica Siedmiogrodu, jest miejscem z bardzo skomplikowaną historią. Po przegranej przez Austro-Węgry I wojnie światowej i traktacie w Trianon węgierski Koloszwar, już pod nazwą Kluż, stał się częścią Królestwa Rumunii. W 1940 roku, na mocy drugiego arbitrażu wiedeńskiego ponownie przypadł Węgrom, ale w październiku 1944 roku, tym razem ma mocy traktatu paryskiego od 1947, ponownie stał się częścią Rumunii. Mniejszość węgierska jest jednak w Klużu znacząca i w tej chwili wynosi około dwudziestu procent wszystkich mieszkańców.
Główna bohaterka filmu Jude, Orsolya (Eszter Tompa), jest właśnie Węgierką, co w filmie ma duże znaczenie, ponieważ węgiersko-rumuńskie animozje, od humoru po ksenofobię, stanowią silne tło dla tej historii. Najważniejsza jest jednak warstwa, nazwijmy ją, socjalna. Orsolya jest komorniczką. Zawód jak zawód, niezbyt przyjemny. Niezbyt przyjemna jest również sprawa, którą właśnie się zajmuje. Ion (Gabriel Spahiu) był niegdyś uznanym sportowcem, ale jego życie potoczyło się tak, iż aktualnie walczy z alkoholizmem i kryzysem bezdomności. Cała uwertura filmu należy do niego, podejrzewamy, iż to będzie główny bohater "Kontinentalu 25". Owszem, będzie, ale jak gdyby post mortem. Ion szuka bowiem lokum, czasowo mieszka w piwnicy, z której musi się rychło wynieść, ponieważ w tym miejscu ma powstać hotel spa o nazwie "Kontinental". Orsolya ma załatwić tę sprawę. Konsekwencje będą jednak dramatyczne. Dla Iona, także dla komorniczki.


Jude świadom skromności możliwości czysto filmowych - przypominam raz jeszcze, iż "Kontinental 25" powstał w dziesięć dni i w całości został nakręcony iPhonem, nie pozwala na oddech. Siła jest w dialogu, nie w oprawie. Film jest ostry, przenikliwy, zabawny. Animozje rumuńskie-węgierskie, profesja komornika, układy i lewa kasa, a w tym wszystkim cała ta nasza ludzka bieda, kompleksy, wstydy i oportunizmy. Wszyscy niemal umoczeni w tym samym, słodko-kwaśnym sosie.
Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki w wierszu "XVI" z nowego tomu, "Przeszłość zagrania swoje piękne dzieci", pisał: "Nieprawdziwy jesteś w lustrze / które kłamie dzień". W "Kontinental" kłamie się w dzień, żeby odkłamać noc, rozdając patouśmiechy.
8/10
"Kontinental 25", reż. Radu Jude
Idź do oryginalnego materiału