Jeśli świat nie runął w dół albo nie poleciał niekorzystnie w bok, to w momencie ukazania się tego numeru NN6T będziemy już po premierze naszej death style’owej książki kulinarnej Ostatnia Wieczerza. Szczerze – nasza wyobraźnia nie ogarnia faktu, iż udało się domknąć ten projekt. Ba! – z trudem przychodzi nam choćby zrozumienie, jak doszło do tego, iż zaczęliśmy go w ogóle realizować. Skąd ta odwaga? Skąd ta wrażliwość? Skąd ta bezczelność?
Ehh… W każdym razie tyle nas to wszystko kosztowało, iż zamiast wyruszać zaraz w promocyjną trasę koncertową, powinniśmy raczej udać się na wakacje albo wszelakiego typu inne terapie i rekonwalescencje. Tak! Zdecydowanie powinniśmy to zrobić!
Tyle, iż z teraz, to pilnie jest nam potrzebne wsparcie jakiegoś coacha, który w obliczu naszego skrajnego wyczerpania pomógłby rozpalić w nas optymizm i ochotę do pozytywnego mówienia o Ostatniej Wieczerzy. Abyśmy mogli wyglądać i działać jakoś tak:
Tym odcinkiem Ostatniej Wieczerzy kończymy naszą kulinarną obecność na stronach NN6T. Odrodzimy się w kolejnym odcinku w innym wcieleniu tematycznym. Co to będzie, pokaże czas.