Osebol – „Kiedyś wszyscy byliśmy tutaj i nigdzie indziej”

kulturaupodstaw.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: fot. Maria Krześlak-Kandziora


W 2025 roku Justyna przyjechała razem z autorką książki „Osebol”. Marit Kapla chodziła z nami po lesie, miała w Puszczy Białowieskiej, w Chacie Kulturalnej w Świnorojach spotkanie, które prowadziła tłumaczka książki – właśnie Justyna Czechowska.

Tom jest ogromny, ma osiemset stron, a przyjemność sprawia już samo ich przewracanie, wygładzanie kartki, żeby strona się nie zamknęła, przesunięcie dłonią po szyciu, znalezienie palcem odpowiedniego miejsca na mapie, na której narysowane są domy poszczególnych osób mówiących w książce.Potem lektura i następna strona, kolejny głos.

„Osebol” jest zbiorem rozmów z mieszkańcami szwedzkiej wsi, w której autorka zamieszkała w 1970 roku i gdzie się wychowała. Rozmowy zebrała między 2016 a 2017 rokiem. Na dole każdej strony znajdujemy imię i nazwisko i datę urodzenia (czasem również śmierci) osoby, której słowa czytamy. To jak nurkowanie w przeszłość z widokiem na teraz.

Mówiący mają dużo lat, z niedowierzaniem patrzę na daty ich urodzenia – lata trzydzieste, czterdzieste. Potem sześćdziesiąte, siedemdziesiąte i dalej, czasem dziewięćdziesiąte, pojawia się zupełnie inna perspektywa, zupełnie inny sposób czytania świata.

„Osebol” jest kroniką małej wsi i jej społeczności, która zmienia się na przestrzeni kilkudziesięciu lat.

fot. Maria Krześlak-Kandziora

Pamiętam z tamtych czasów
jak żyli ludzie.

Dużo się uprawiało.

W chałupach dookoła
mieszkało starsze pokolenie.

Prowadzili inne życie
w innym rytmie.

(István Fóth ur. 1943)

Ta książka jest jak taki przestrzenna figura, z plastycznej masy, która cały czas się porusza, wybrzusza, pulsuje. Nie da się uchwycić w jedno zdanie. A może jest tak, jak pisze Kapla w posłowiu:

„Gdzie coś się zaczyna? I gdzie kończy? jeżeli rzeczywiście cząsteczki w ciele nie stoją w miejscu, gdzie kończę się ja? I gdzie zaczyna się przestrzeń dookoła”?

Osebol jest w świecie i świat jest w Osebolu. Przenikają się.

W innym rytmie

fot. Maria Krześlak-Kandziora

Niektórzy bohaterowie pamiętają wojnę, dla innych to echo przeszłości.

Niemieckie samoloty zmierzające w stronę Norwegii
pamiętam to.

Latały tak nisko
że można było zobaczyć załogę.

Kołysało wierzchołkami drzew, jak przelatywały.

Bałem się jak nie wiem co.

(Bror Andersson ur. 1935)

Wieś zmienia się, ludzie się starzeją, zmieniają się systemy polityczne, a więc i społeczne układy – ktoś tu kiedyś założył komunę, dzisiaj jej wspomnienie żyje w kilku osobach. Zmienia się technologia: pojawiają się telefony, samochody, internet, a z nimi redefinicja pojęcia czasu i przestrzeni.

Zmieniają się potrzeby – łatwiej wyjechać, można też wrócić, uciec do miasta, gdzie czeka możliwość pracy, uczenia się, dynamicznej codzienności; i w drugą stronę – uciec od zgiełku miasta, długich dojazdów do pracy, przebodźcowania.

Możecie dopisać swoje potrzeby. Czego szukalibyście w symbolicznym Osebolu? Zimy, której coraz mniej? Miejsca bez drapieżnej turystyki? Bezludzia? Mieszkają tu pewien Węgier, Niemiec, choćby Polak. Każdy wybrał Osebol z innego powodu: migracja wojenna, poszukiwanie spokojnego miejsca do życia, kupno domku letniskowego tutaj, w Szwecji, gdzie jest nieco taniej niż w Norwegii – ilu ludzi, tyle powodów przemieszczania się lub – pozostania.

Koło sklepu zawsze kogoś się spotkało

„Osebol” pozwala przyjrzeć się temu konkretnemu miejscu – wsi, w której domy stoją tyłem do rzeki, bo rzeka jest zagrożeniem, wsi, w której znajduje się jedyny w swoim rodzaju most dwułukowy (łatwo go znaleźć w wyszukiwarce internetowej).

Osebol to też lęk przez odcięciem od komunikacji, aktywistyczna troska o zapewnienie mieszkańcom małych wsi podstawowych usług, które powinno zapewnić państwo, zamiast likwidować kolejne instytucje, odwoływać etaty strażaków, wygaszać wieś, bo to inwestycja bezzwrotna, a państwo to firma, przecież jego działalność musi się opłacać, prawda?

fot. Maria Krześlak-Kandziora

Nie ma już takiej wspólnoty
jak dawniej.

Kiedy był sklep
i ludzie stąd wciąż żyli.

Był to jakby punkt zborny
każdy gadał z każdym.

Tego już nie ma
Brakuje mi ich, Alfa z Byggningi
Henry’ego z Törnsgårn, H. Staffana.

Nikt się nie ostał, po prostu.

A odkąd zniknął sklep
nie widuje się nikogo.

Koło sklepu zawsze kogoś się spotkało.

(Urban Nilsson ur. 1976)

Osebol to lęk przed brakiem autobusu i szkoły, przed likwidacją ostatniego sklepu, przed starością i niezauważoną przez zbyt dalekich sąsiadów śmiercią. Osebol to euforia z ciszy i bliskich relacji, ale i prawda o osamotnieniu. euforia z bliskości przyrody, choć, co zauważają opowiadający, przekształconej na przestrzeni lat i przeobrażającej się pod wpływem zmiany klimatu.

Poszczególni bohaterowie monologują lub rozmawiają, jeżeli mieszkają w jednym domu, bo to domy, poszczególne gospodarstwa porządkują narrację. Dlatego przed każdym fragmentem jest mapa wsi i wyboldowany kwadracik oznaczający dom, w którym mieszkają opowiadający.

Cały czas buczało mi w uszach

fot. Maria Krześlak-Kandziora

Ale przecież Osebol to też my, to każdy, ze wszystkimi małymi codziennymi sprawami, i jednocześnie świat w soczewce. Osebol to historia rozkwitu i upadku przemysłu czy turystyki w wyludniającej się wsi, dla której ratunkiem może być dzisiejszy ruch slow life, potrzeba znalezienia miejsca, w którym można żyć wolniej niż w dużych miastach.

Być może Osebol to rodzaj deklaracji, iż już nie dajemy rady funkcjonować w hałasie i pośpiechu, iż potrzebujemy mniej, niż nam się wydaje, i życie w tym miejscu to kwestia renegocjacji naszego sposobu zamieszkiwania świata. A może tylko jego kronika?

Cały czas buczało mi w uszach.

Wy też to słyszycie?
spytałem i wyszedłem na zewnątrz
bo na słupie mieliśmy licznik prądu
ze wszystkimi przewodami i tak dalej.

Idź do oryginalnego materiału