Dziesięć filmów walczy w tym roku o Oscara w kategorii najlepszy film. Czy są to tytuły warte nagrody Akademii? Możecie to sprawdzić na Filmwebie, bo mamy recenzje wszystkich nominowanych w tej kategorii filmów. Znajdziecie je poniżej.
Kiedy w "Amerykańskiej fikcji" słyszymy słowa zadowolonych z siebie białych pisarzy, iż "trzeba słuchać czarnych głosów", albo stwierdzenie Monka, iż "biali nie chcą prawdy, chcą tylko poczuć się rozgrzeszeni" – wiemy, iż film trafia w coś prawdziwego. Okazuje się satyrą na współczesną kulturę woke w jej rasowym wydaniu, satyrą o tyle bezlitosną, co aktualną. W dodatku płynącą nie z uprzedzonego i uprzywilejowanego świata, który przemija, ale ze środka czarnego środowiska filmowego. Warto to zauważyć, warto docenić.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "AMERYKAŃSKA FIKCJA"
Triet ucieka od banału i nie wpada w schematy gatunku. W "Anatomii upadku" niemal każda scena wydaje się potrzebna; dramaturgicznie to film świetnie zbalansowany, trzymający w napięciu i pozbawiony dłużyzn. Nie byłby jednak w połowie tak dobry, gdyby nie wybitne aktorstwo i godny wszystkich nagród występ Sandry Hüller. Pozorna powściągliwość i chłód spotykają się tu z matczyną troską oraz emancypacyjnymi i artystycznymi ambicjami; Hüller, świetnie akcentująca wszelkie niedoskonałości bohaterki, daje z siebie wszystko, zwłaszcza w scenach konfrontacji Sandry i Samuela. Eskalacja emocji w tych momentach zamienia film w pierwszorzędny thriller.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "ANATOMIA UPADKU"
Ktoś zobaczy tu metaforę jaskini Platona, ktoś "Matriksa", a ktoś klasyczną Bildungsroman – i każdy będzie miał rację. Dotychczas Gerwig opowiadała o walczących matkach i córkach, o przekomarzających się pannach i kawalerach, ale przede wszystkim o dojrzewających dziewczętach. Lady Bird wyfruwała z gniazda, małe kobietki powoli stawały się kobietami, "Barbie" w zasadzie kontynuuje ten motyw (i wszystkie pozostałe). Lukrowo-brokatowa utopia Krainy Barbie jest przecież utopią emocjonalnej niedojrzałości: dziecięcym światem ciągłej zabawy i ciągłego uśmiechu. Niedojrzałości – również w sensie seksualnym. Plastikowi Barbie i Ken nie mają przecież genitaliów, nie wiedzą nawet, co mieliby robić, spędzając razem noc. Są niewinni i naiwni. Gerwig całkiem wprost serwuje nam tak zwaną "baśń menstruacyjną": oto dziewczynka wyrusza do lasu, gdzie czyhają złe wilki, oto dziewczynka kłuje się w paluszek i czeka na przebudzenie ze snu. Za granicą fantazji czai się straszna rzeczywistość, a wraz z nią inne "-ości": seksualność, cielesność, śmiertelność.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "BARBIE"
Ktoś spytał, czy Lanthimos nakręcił film feministyczny czy mizoginistyczny. Sekwencję, gdy Bella emancypuje się w domu publicznym, czytając socjalistyczne ulotki pomiędzy wizytami kolejnych klientów, można przecież zrozumieć na dwa sposoby. To albo manifest dumnego przejęcia kontroli nad własną seksualnością - albo męska fantazja o prostytucji, pretekst, by rozebrać przed kamerą Emmę Stone. Sam obstawiłbym raczej tę pierwszą opcję. Pamiętajmy: "Biedne istoty" są przecież Lanthimosowskim "Frankensteinem". Pamiętajmy: geneza powieści Mary Shelley uwikłana jest w historię tragicznych porodów. To żaden przypadek, iż Lanthimos opowiada tym razem o kobiecie, która – dosłownie i symbolicznie – rodzi nie dziecko, ale siebie samą. Dom publiczny jest tylko przystankiem na jej długiej drodze do podmiotowości. Bella zaczyna film, ledwie dukając, gaworząc – pod koniec historii mówi już językiem uczonym i bogatym, nadgorliwie mnożąc kolejne synonimy.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "BIEDNE ISTOTY"
W początkowych partiach filmu Scorsese spełnia marketingową obietnicę "epickiego westernu". Oklahoma lat 20. ubiegłego wieku ożywa dzięki zamaszystym panoramom Rodrigo Prieto i monumentalnej partyturze Robertsona, zaś dbałość o etnograficzny detal staje się pierwszą reżyserską potrzebą. Po pierwszym akcie znać również scenariopisarski kunszt Erica Rotha, który bezbłędnie podprowadza największy gatunkowy twist – tak naprawdę to kolejna opowieść o gangsterach. Stanowiąca literacką podstawę scenariusza książka Davida Granna prowadzi narrację dwutorowo – historię poznajemy zarówno z perspektywy spiskowców z Oklahomy, jak i asów J. Edgara Hoovera. Scorsese zmienia tę optykę – przybycie agentów FBI pod wodzą nieprzejednanego Toma White’a (Jesse Plemons) jest symbolicznym początkiem końca starej Ameryki.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "CZAS KRWAWEGO KSIĘŻYCA"
Cooper potrafi obronić swoje reżyserskie wybory, nasycić je funkcją i znaczeniem. Kiedy Bernstein obserwuje trzech tancerzy odgrywających numer z musicalu "Na przepustce", kamera w ślad za okiem kompozytora ślizga się po sylwetkach marynarzy. I wygląda to jak świadome "przegięcie" tezy o "męskości" hollywoodzkiego spojrzenia. Cooper mimochodem, bez słów, pokazuje, iż nie tylko kobiety z Hollywood epatowały seksapilem i nie tylko kobiety z widowni wzdychały do mężczyzn na ekranie.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "MAESTRO"
Nolan przez cały czas umie podtrzymać napięcie. Mniej lub bardziej zgrabnie wciska dialogi opisowe między cięte riposty, regularnie przypominając o moralnych i intelektualnych dylematach swojego bohatera. Bawi się też konstrukcją. Jest tu i MacGuffin (rozmowa Oppenheimera z Einsteinem), i biblijna klamra (niewinny Adam zrywa jabłko z drzewa poznania, by zamienić się w węża i ujrzeć apokalipsę w finale), są też gorzko-ironiczne echa wydarzeń (w studenckiej retrospekcji tylko przypadek uchronił przyszłego twórcę bomby atomowej od stania się mordercą).
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "OPPENHEIMER"
"Poprzednie życie" zadaje wiele otwartych i rozbudzających wyobraźnię pytań, ale nie udziela łatwych odpowiedzi. Reżyserka ma bowiem dużą świadomość konwencji i jak ognia unika banalnych rozwiązań. W scenie nocnej rozmowy Artur mówi choćby do Nory, iż historia jej więzi z Hae Sungiem nadaje się na powieść lub film. Song puszcza do nas oko, rozumiejąc, iż kontynuuje wielowiekową tradycję melodramatu i nie wynajdzie koła na nowo. Właśnie dlatego kładzie akcent na motywie różnych wariantów ludzkiego losu, który jest zaklęty w zdaniu "co by było, gdyby…". Rozdzierani przez wybory rodziców, czynniki ekonomiczne, odległość i czas bohaterowie nie przestają się zastanawiać, jak potoczyłaby się ich wspólna odyseja w innym życiu. Wywiedziona z buddyzmu idea In-Yun, czyli ponadczasowej relacji dwóch osób stykających się w poprzednich wcieleniach, prowokuje Norę i Hae Sunga do głębokiego namysłu.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "POPRZEDNIE ŻYCIE"
Reżyser doskonale sobie radzi z psychologicznymi niuansami, ciętym humorem i brutalnie szczerymi dialogami, ale mógłby trochę dłużej popracować nad dramaturgią. Od uwodzicielskiej, silnie stylizowanej czołówki, Payne nawiązuje przecież do do amerykańskiego kina lat 70., które wyróżniało się scenariuszową precyzją i maksymalną efektywnością opowiadania. Bohaterowie oglądają choćby na dużym ekranie "Małego wielkiego człowieka", a "Przesilenie zimowe" ma w sobie coś z ducha słodko-gorzkich przypowieści Hala Ashby'ego.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "PRZESILENIE ZIMOWE"
Glazer celuje w złoty środek pomiędzy laboratoryjnym chłodem a ledwie sygnalizowaną groteską. Hoss i jego żona przypominają bohaterów upiornej bukoliki. Ich codzienna egzystencja wydaje się zestrojona z rozkwitającą przyrodą. Zaś nuda jest doświadczeniem niemal epifanijnym. Małżeństwo spędza czas na rozmowach i zabawach z dziećmi, w ogrodzie i nad rzeką. On musi wyjechać, by zabijać Żydów jeszcze skuteczniej i na większą skalę, ale Ona nie chce opuszczać raju, w którym posadziła kwiaty. Konflikt rodem z melodramatu, choć film jest przecież horrorem.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "STREFA INTERESÓW"
Już 10 marca, od godz. 23:30 tylko w CANAL+ online. Oglądaj 96. ceremonię rozdania Oscarów® - najważniejszych nagród w branży filmowej!
Recenzja filmu "Amerykańska fikcja"
Kiedy w "Amerykańskiej fikcji" słyszymy słowa zadowolonych z siebie białych pisarzy, iż "trzeba słuchać czarnych głosów", albo stwierdzenie Monka, iż "biali nie chcą prawdy, chcą tylko poczuć się rozgrzeszeni" – wiemy, iż film trafia w coś prawdziwego. Okazuje się satyrą na współczesną kulturę woke w jej rasowym wydaniu, satyrą o tyle bezlitosną, co aktualną. W dodatku płynącą nie z uprzedzonego i uprzywilejowanego świata, który przemija, ale ze środka czarnego środowiska filmowego. Warto to zauważyć, warto docenić.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "AMERYKAŃSKA FIKCJA"
Recenzja filmu "Anatomia upadku"
Triet ucieka od banału i nie wpada w schematy gatunku. W "Anatomii upadku" niemal każda scena wydaje się potrzebna; dramaturgicznie to film świetnie zbalansowany, trzymający w napięciu i pozbawiony dłużyzn. Nie byłby jednak w połowie tak dobry, gdyby nie wybitne aktorstwo i godny wszystkich nagród występ Sandry Hüller. Pozorna powściągliwość i chłód spotykają się tu z matczyną troską oraz emancypacyjnymi i artystycznymi ambicjami; Hüller, świetnie akcentująca wszelkie niedoskonałości bohaterki, daje z siebie wszystko, zwłaszcza w scenach konfrontacji Sandry i Samuela. Eskalacja emocji w tych momentach zamienia film w pierwszorzędny thriller.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "ANATOMIA UPADKU"
Recenzja filmu "Barbie"
Ktoś zobaczy tu metaforę jaskini Platona, ktoś "Matriksa", a ktoś klasyczną Bildungsroman – i każdy będzie miał rację. Dotychczas Gerwig opowiadała o walczących matkach i córkach, o przekomarzających się pannach i kawalerach, ale przede wszystkim o dojrzewających dziewczętach. Lady Bird wyfruwała z gniazda, małe kobietki powoli stawały się kobietami, "Barbie" w zasadzie kontynuuje ten motyw (i wszystkie pozostałe). Lukrowo-brokatowa utopia Krainy Barbie jest przecież utopią emocjonalnej niedojrzałości: dziecięcym światem ciągłej zabawy i ciągłego uśmiechu. Niedojrzałości – również w sensie seksualnym. Plastikowi Barbie i Ken nie mają przecież genitaliów, nie wiedzą nawet, co mieliby robić, spędzając razem noc. Są niewinni i naiwni. Gerwig całkiem wprost serwuje nam tak zwaną "baśń menstruacyjną": oto dziewczynka wyrusza do lasu, gdzie czyhają złe wilki, oto dziewczynka kłuje się w paluszek i czeka na przebudzenie ze snu. Za granicą fantazji czai się straszna rzeczywistość, a wraz z nią inne "-ości": seksualność, cielesność, śmiertelność.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "BARBIE"
Recenzja filmu "Biedne istoty"
Ktoś spytał, czy Lanthimos nakręcił film feministyczny czy mizoginistyczny. Sekwencję, gdy Bella emancypuje się w domu publicznym, czytając socjalistyczne ulotki pomiędzy wizytami kolejnych klientów, można przecież zrozumieć na dwa sposoby. To albo manifest dumnego przejęcia kontroli nad własną seksualnością - albo męska fantazja o prostytucji, pretekst, by rozebrać przed kamerą Emmę Stone. Sam obstawiłbym raczej tę pierwszą opcję. Pamiętajmy: "Biedne istoty" są przecież Lanthimosowskim "Frankensteinem". Pamiętajmy: geneza powieści Mary Shelley uwikłana jest w historię tragicznych porodów. To żaden przypadek, iż Lanthimos opowiada tym razem o kobiecie, która – dosłownie i symbolicznie – rodzi nie dziecko, ale siebie samą. Dom publiczny jest tylko przystankiem na jej długiej drodze do podmiotowości. Bella zaczyna film, ledwie dukając, gaworząc – pod koniec historii mówi już językiem uczonym i bogatym, nadgorliwie mnożąc kolejne synonimy.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "BIEDNE ISTOTY"
Recenzja filmu "Czas krwawego księżyca"
W początkowych partiach filmu Scorsese spełnia marketingową obietnicę "epickiego westernu". Oklahoma lat 20. ubiegłego wieku ożywa dzięki zamaszystym panoramom Rodrigo Prieto i monumentalnej partyturze Robertsona, zaś dbałość o etnograficzny detal staje się pierwszą reżyserską potrzebą. Po pierwszym akcie znać również scenariopisarski kunszt Erica Rotha, który bezbłędnie podprowadza największy gatunkowy twist – tak naprawdę to kolejna opowieść o gangsterach. Stanowiąca literacką podstawę scenariusza książka Davida Granna prowadzi narrację dwutorowo – historię poznajemy zarówno z perspektywy spiskowców z Oklahomy, jak i asów J. Edgara Hoovera. Scorsese zmienia tę optykę – przybycie agentów FBI pod wodzą nieprzejednanego Toma White’a (Jesse Plemons) jest symbolicznym początkiem końca starej Ameryki.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "CZAS KRWAWEGO KSIĘŻYCA"
Recenzja filmu "Maestro"
Cooper potrafi obronić swoje reżyserskie wybory, nasycić je funkcją i znaczeniem. Kiedy Bernstein obserwuje trzech tancerzy odgrywających numer z musicalu "Na przepustce", kamera w ślad za okiem kompozytora ślizga się po sylwetkach marynarzy. I wygląda to jak świadome "przegięcie" tezy o "męskości" hollywoodzkiego spojrzenia. Cooper mimochodem, bez słów, pokazuje, iż nie tylko kobiety z Hollywood epatowały seksapilem i nie tylko kobiety z widowni wzdychały do mężczyzn na ekranie.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "MAESTRO"
Recenzja filmu "Oppenheimer"
Nolan przez cały czas umie podtrzymać napięcie. Mniej lub bardziej zgrabnie wciska dialogi opisowe między cięte riposty, regularnie przypominając o moralnych i intelektualnych dylematach swojego bohatera. Bawi się też konstrukcją. Jest tu i MacGuffin (rozmowa Oppenheimera z Einsteinem), i biblijna klamra (niewinny Adam zrywa jabłko z drzewa poznania, by zamienić się w węża i ujrzeć apokalipsę w finale), są też gorzko-ironiczne echa wydarzeń (w studenckiej retrospekcji tylko przypadek uchronił przyszłego twórcę bomby atomowej od stania się mordercą).
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "OPPENHEIMER"
Recenzja filmu "Poprzednie życie"
"Poprzednie życie" zadaje wiele otwartych i rozbudzających wyobraźnię pytań, ale nie udziela łatwych odpowiedzi. Reżyserka ma bowiem dużą świadomość konwencji i jak ognia unika banalnych rozwiązań. W scenie nocnej rozmowy Artur mówi choćby do Nory, iż historia jej więzi z Hae Sungiem nadaje się na powieść lub film. Song puszcza do nas oko, rozumiejąc, iż kontynuuje wielowiekową tradycję melodramatu i nie wynajdzie koła na nowo. Właśnie dlatego kładzie akcent na motywie różnych wariantów ludzkiego losu, który jest zaklęty w zdaniu "co by było, gdyby…". Rozdzierani przez wybory rodziców, czynniki ekonomiczne, odległość i czas bohaterowie nie przestają się zastanawiać, jak potoczyłaby się ich wspólna odyseja w innym życiu. Wywiedziona z buddyzmu idea In-Yun, czyli ponadczasowej relacji dwóch osób stykających się w poprzednich wcieleniach, prowokuje Norę i Hae Sunga do głębokiego namysłu.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "POPRZEDNIE ŻYCIE"
Recenzja filmu "Przesilenie zimowe"
Reżyser doskonale sobie radzi z psychologicznymi niuansami, ciętym humorem i brutalnie szczerymi dialogami, ale mógłby trochę dłużej popracować nad dramaturgią. Od uwodzicielskiej, silnie stylizowanej czołówki, Payne nawiązuje przecież do do amerykańskiego kina lat 70., które wyróżniało się scenariuszową precyzją i maksymalną efektywnością opowiadania. Bohaterowie oglądają choćby na dużym ekranie "Małego wielkiego człowieka", a "Przesilenie zimowe" ma w sobie coś z ducha słodko-gorzkich przypowieści Hala Ashby'ego.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "PRZESILENIE ZIMOWE"
Recenzja filmu "Strefa interesów"
Glazer celuje w złoty środek pomiędzy laboratoryjnym chłodem a ledwie sygnalizowaną groteską. Hoss i jego żona przypominają bohaterów upiornej bukoliki. Ich codzienna egzystencja wydaje się zestrojona z rozkwitającą przyrodą. Zaś nuda jest doświadczeniem niemal epifanijnym. Małżeństwo spędza czas na rozmowach i zabawach z dziećmi, w ogrodzie i nad rzeką. On musi wyjechać, by zabijać Żydów jeszcze skuteczniej i na większą skalę, ale Ona nie chce opuszczać raju, w którym posadziła kwiaty. Konflikt rodem z melodramatu, choć film jest przecież horrorem.
PRZECZYTAJ CAŁĄ RECENZJĘ FILMU "STREFA INTERESÓW"
Już 10 marca, od godz. 23:30 tylko w CANAL+ online. Oglądaj 96. ceremonię rozdania Oscarów® - najważniejszych nagród w branży filmowej!