Opery maltańskie

kulturaupodstaw.pl 2 godzin temu
Zdjęcie: fot. Archiwum redakcji


Odkąd pamiętam, a jestem uczestnikiem i obserwatorem festiwalu od początku, Michał Merczyński marzył o wystawianiu oper pisanych na specjalne zamówienie organizatorów. Trochę czasu mu to zajęło, ponieważ prapremiera pierwszej opery maltańskiej odbyła się 26 czerwca 2008 roku. Karol Nepelski skomponował electronic operę inspirowaną powieścią Stanisława Lema „Solaris”. Podczas jubileuszowej Malty byliśmy świadkami piątej prapremiery opery maltańskiej – „Głosu potwora” Alka Nowaka.

Monodram operowy

Alek Nowak należy do nielicznego grona polskich kompozytorów, którzy wierni są temu gatunkowi. Twórcy, nie widząc perspektywy scenicznej realizacji swoich pomysłów, unikają opery. Nowak odwrotnie. Nie byłem entuzjastą „Space opera” (libretto Georgi Gospodinov), dzieła, które miało swoją prapremierę w Poznaniu 14 marca 2015 roku w Teatrze Wielkim. Przede wszystkim miałem pretensje do libretta: „O ile libretto jest banalnie naiwne i rozwlekłe, muzyka Aleksandra Nowaka wydaje się niezwykle interesująca. Z jednej strony ma charakter narracyjny, a zarazem ilustracyjny, z drugiej – słychać, iż kompozytor szuka inspiracji w różnych obszarach muzycznych, próbując znaleźć ekwiwalent dźwiękowy do charakteru postaci czy sytuacji, w jakiej znaleźli się w danym momencie bohaterowie”. Dzięki tej operze Olga Tokarczuk została librecistką i w oparciu o swoją powieść „Anna In w grobowcach świata” stworzyła libretto opery „ahat ilī – siostra bogów”. Uważam, iż jest to – jak dotąd – najciekawsza opera Nowaka, moja ulubiona. Jej prapremiera odbyła się 16 września 2018 roku w Krakowie w ramach Festiwalu Sacrum Profanum. Zanim Nowak skomponował „Głos potwora”, którego po raz pierwszy zobaczyliśmy 27 czerwca 2025 na Malta Festival w Auli Artis w Poznaniu, kompozytor napisał kilka innych oper: „Drach” (libretto Szczepan Twardoch, 2019), „Ja, Şeküre” (libretto Aleksander Nowak na podstawie powieści Orhana Pamuka, 2023), „Wesele” (libretto Aleksander Nowak wg Stanisława Wyspiańskiego, 2024).

„Głos potwora” jest piątą maltańską operą. Libretto stworzył Robert Bolesto z inspiracji biografią Solomona Perela oraz filmem Agnieszki Holland „Europa, Europa”. Bolesto porzucił historię i spróbował nadać konkretnym faktom wymiar bardziej ogólny, metaforyczny, a może choćby metafizyczny. Operowy bohater jest kuratorem w Muzeum Europy i przygotowuje wystawę zatytułowaną „Zagłada Meduz”. Klimat, którego doświadcza bohater filmu Holland, zostaje zastąpiony klimatem mitologicznym. Tworzą go dziwne, by nie powiedzieć: dziwaczne eksponaty, które pojawiają się w sali muzealnej (na scenie). W miarę upływu akcji pogrążamy się w mitologii niby greckiej… Dramaturg gmatwa oryginalną historię, tworzy kolejne piętra w imię uniwersalizacji. Nie ukrywam, iż libretto jest najsłabszym elementem dzieła. Historia Perela jest tak poruszająca, iż nie potrzebuje mitologizacji. Dramaturgowi nie pomogła reżyserka Agnieszka Smoczyńska, która pochłonięta tekstem Bolesto, chyba zapomniała o muzyce. Ta bowiem jest najważniejszym nośnikiem dramatu. Nowak skomponował operowy monodram. Jego bohater obdarzony jest wysokim głosem (kontratenor). Jakub Monowid kolejny raz (dość często występuje w operach Nowaka) okazał się artystą zjawiskowym. Skupił na sobie uwagę nie tylko pięknie prowadzonym głosem, ale także aktorstwem. Szkoda, iż reżyserka nie zadbała o to, by sceny zbiorowe z udziałem chóru, którego członkowie i członkinie czasami śpiewają i grają konkretne role, były bardziej dopracowane (skandal, iż śpiewacy chóru mający solówki nie zostali wymienieni z imienia i nazwiska). Wielkie brawa należą się przede wszystkim dyrygentowi. Yaroslav Shemet poprowadził wszystkich wykonawców niczym „czuły narrator”. A trzeba dodać, iż muzyka Nowaka do łatwych nie należy.

Prawie tradycyjna

Opera Nicholasa Lensa „Slow Man” powstała w oparciu o powieść Johna Maxwella Coetzeego „Powolny człowiek” i jest moim zdaniem utworem wyjątkowym. Po premierze pisałem:

fot. materiały organizatora

„Oglądając dzieło Lensa i Coetzeego, widać, jak bardzo weszli w głąb. Ich bohaterowie mają nie tylko swoją fabularną biografię, ale również muzyczną. Muzyka Lensa jest bardzo emocjonalna, ale też i znacząca. Nie upiększa, nie dekoruje, buduje natomiast postać. Kleczewska nie tylko wniknęła w libretto, ale przede wszystkim w muzykę, która obezwładnia. Potrafi być jak Costello natarczywa, brzydka – jak starość i kalectwo, a za chwilę piękna – jak rozkwitła piwonia. Muzyka Lensa nie jest łatwa ani dla słuchaczy, ani dla wykonawców, a ci okazali się przedni zarówno od strony wokalnej, jak i aktorskiej”.

Od premiery minęło 13 lat (premiera odbyła się na Festiwalu Malta 5 lipca 2012; 28 maja tego samego roku John Maxwell Coetzee otrzymał doktorat honoris causa UAM), a ja cały czas słyszę muzykę Lensa i przed oczami mam spektakl Mai Kleczewskiej. Śmiem twierdzić, iż było to najlepsze przedstawienie przez nią wyreżyserowane, jakie widziałem.

Opera bez orkiestry

Czemu nie. Michał Merczyński czekał cztery lata, aż Paweł Mykietyn ukończy swoją operę w oparciu o libretto Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, która napisała znakomity tekst, stanowiący osobne dzieło, nawiązujące przede wszystkim do ducha i idei zawartych w powieści „Czarodziejska góra” Thomasa Manna niźli fabuły, której w żaden sposób nie da się pomieścić w dwuaktowej operze. To druga maltańska opera powstała na podstawie prozy noblisty. Dzieło sceniczne wyjątkowe – bo pozbawione orkiestry. Mykietyn zrezygnował z nieodzownego wydawałoby się elementu opery. I odniósł sukces. Partytura została zarejestrowana w studio radiowym. Jacek Hawryluk pisał po premierze:

fot. materiały organizatora

„Dźwięk otacza nas ze wszystkich stron – siedzimy w środku, mamy komfort obcowania z pełnym brzmieniem. Śpiewacy muszą więc wyjątkowo precyzyjnie wykonywać swoje partie do odtwarzanej muzyki – ich wejścia pokazuje ukryty z boku (artyści widzą go na monitorach) dyrygent Adam Banaszak. Dźwiękowy świat Mykietyna jest bardzo ponętny: odwołuje się do inteligentnej, nieakademickiej elektroniki. (…) Idąc głębiej, usłyszymy echa muzyki dawnej (zdeformowanej polifonii), fascynacje mikrotonalnością, drobnymi gestami, z których utkana jest partytura. Na to wszystko nakłada się jeszcze jeden aspekt, który kompozytor zastosował już w Koncercie fletowym – relatywizacji czasu, jego «spowalniania» i «przyspieszania» (…). Powoduje to efekt rozmycia dźwięku, nakładania i mieszania planów, ale też wrażenie przestojów, niepewności. Słuchaniu «Czarodziejskiej góry» towarzyszy uczucie zawieszenia między dźwiękami. To chłodna, matematyczna partytura ocieplona ludzkimi emocjami”.

Taka muzyka w połączeniu z oryginalną koncepcją dramaturgiczną Sikorskiej-Miszczuk musiała zakończyć się udaną realizacją teatralną. I tak się stało dzięki ukrytej reżyserii Andrzeja Chyry i instalacji-rzeźbie Mirosława Bałki zamiast tradycyjnej scenografii. jeżeli do tego dodamy głosy Agaty Zubel, Jadwigi Rappé, Urszuli Kryger czy Szymona Komasy, trudno się dziwić, iż z sentymentem podczas tegorocznego festiwalu wspominałem „Czarodziejską górę” Mykietyna.

Opery, których nie widziałem

Po latach nie mogę uwierzyć, iż nie uczestniczyłem w premierze pierwszej maltańskiej opery – „Solaris” Karola Nepelskiego (26 czerwca 2008 roku w starej drukarni prasowej – w tej chwili Concordia Design przy ul. Zwierzynieckiej). Prawdopodobnie wybrałem inny spektakl. Libretto na podstawie powieści Stanisława Lema napisał reżyser Waldemar Raźniak. Opera ma swoją długą historię: próbny pokaz uwertury i trzech scen odbył się 20 maja 2007 roku w ramach New Music – New Faces na Scenie w Bramie Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Po poznańskiej premierze na 16 lat popadła w zapomnienie i 1 lutego 2024 roku twórcy wrócili do „Solaris”, prezentując nową wersję na festiwalu Opera Rara w Krakowie.

Nie udało mi się obejrzeć także opery Aleksandra Nowaka „Ja, Şeküre” opartej na powieści „Nazywam się Czerwień” trzeciego w tym gronie noblisty Orhana Pamuka. Z okazji wręczenia pisarzowi tytułu doktora honoris causa UAM 29 czerwca 2023 roku odbyła się premiera fragmentów koncertowej wersji. Libretto czytał Andrzej Chyra. Do premiery całości (koncert z mappingiem) doszło na krakowskim festiwalu Opera Rara 9 lutego 2024 roku. Tę wersję zobaczyli także 7 września widzowie Malta Festival 2024 w Teatrze Wielkim im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu. Była to jesienna Malta, która mi umknęła.

Trzy maltańskie opery powstały w oparciu o powieści noblistów: Thomasa Manna, Johna Maxwella Coetzeego i Orhana Pamuka. Zamówienie librett u laureatów najważniejszej nagrody literackiej na świecie przez poznański festiwal sprzyjało temu – pewnie nie bez osobistych zabiegów Michała Merczyńskiego – iż Coetzee i Pamuk otrzymali tytuł doktora honoris causa UAM. Cztery opery są dziełem polskich kompozytorów, w tym dwie stworzył Aleksander Nowak. Spośród pięciu oper widziałem trzy. Najwyżej cenię „Czarodziejską górę” Pawła Mykietyna.

Idź do oryginalnego materiału