20 listopada 2025
Dziś wpadłem w wir wspomnień, które wciąż potrafią mnie trapić. Zanim wszystko się rozpadło, Janusz i ja, czyli ja Jan Kowalski, związek nasz miał już ponad dziesięć lat. Wtedy mieliśmy po trzydzieści kilka wiosen, ja byłem dyrektorem w wielkiej firmie w Warszawie, a moja była żona, Ania, prowadziła salon kosmetyczny w Krakowie. Mieliśmy dwoje dzieci syna Piotra i córkę Marię. Po narodzinach Ani wzięła urlop macierzyński i już nigdy nie wróciła do pracy. Finanse nie były problemem, bo mój dochód wynosił solidne pięć tysięcy złotych netto.
Ania była osobą, która bardzo przywiązywała się do kariery i często wyjeżdżała służbowo. Jej matka, Helena, była aktorką teatralną, znaną z dramatycznych kreacji. Potrafiła wywołać burzę, by przyciągnąć na siebie uwagę syna. Podczas jednej rodzinnej uroczystości powiedziała mi gorzko:
Janie, Ania jest tylko moją córką, a rodzina zawsze będzie przy mnie! Musisz zrozumieć, iż jako matka wiesz, co to poświęcenie. Bez względu na wszystko, wspieraj swojego męża!
Te słowa wbiły się w pamięć. Następnego rana poprosiłem Anię o wyjaśnienie, a ona próbowała usprawiedliwić zachowanie matki, jakby to była niewinna kpina.
Niestety, dobre rzeczy kiedyś się kończą. W zeszłym roku straciłem pracę, popadłem w nałóg alkoholowy, próbując zagłuszyć rozczarowanie. Ania wróciła do pracy w salonie, a ja walczyłem o każdy grosz. Mimo nadziei, iż Ania wróci do dawnego siebie, sytuacja tylko się pogarszała. W końcu złożyłem pozew o rozwód, a Ania zamieszkała u mojej matki.
Czułem ulgę, gdy przestałem karmić kolejną osobę, ale miesiąc później Helena zadzwoniła:
Janie, nie zapominasz, co ci mówiłam! Musisz wspierać swojego partnera! Moja emerytura nie starcza, więc co miesiąc wyślij pieniądze, by pomóc Pawłowi!
Ta bezczelność była dla mnie szokiem. Odpowiedziałem, iż wniosę o alimenty, bo to ojciec powinien płacić na utrzymanie dzieci. Helena obarczyła mnie winą, iż to ja doprowadziłem syna do takiego stanu.
Rozmowa przerwała się w ciszy, a ja pozostałem z ciężkim sercem. Mimo rozwodu wciąż czuję coś do Ani, ale nie wiem, jak dalej żyć w tej rzeczywistości.
Dzisiejsza refleksja: nauczyłem się, iż lojalność wobec rodziny nie oznacza bezmyślnego poddawania się manipulacjom. Trzeba umieć powiedzieć nie i chronić własną godność, zanim straci się wszystko, co naprawdę cenne.





