Olivia Dean podbija listy przebojów na Wyspach, będąc pierwszą brytyjską artystką od czasów Adele, która miała trzy single w pierwszej dziesiątce UK Singles Chart. Jedna z najbardziej obiecujących artystek młodego pokolenia wypuściła właśnie swój drugi album. Wystarczy jedno przesłuchanie The Art of Loving, aby w pełni zrozumieć, czym wokalistka przyciąga rzesze słuchaczy.
Choć pochodząca z Londynu piosenkarka ma zaledwie 26 lat, to już teraz bije od niej gracja i szyk, których (zdawać by się mogło) w dzisiejszych czasach szukać można już jedynie w filmowych produkcjach z lat 70-tych. Olivia Dean na scenie jest niczym delikatnie roznoszące się po ciele ciepło płynące z promieni budzącego się słońca. Nic więc dziwnego, iż The Art of Loving przyciąga do siebie jak brakująca jesienią witamina D.

The Art of Loving (Intro) już na wstępie wyjawia istotę tego albumu najzgrabniej, jak tylko się da. Kolejne 11 utworów przybliży słuchaczom sztukę miłości – tej romantycznej, platonicznej i do samego siebie. Zaczynamy jednak od szukania swojego miejsca w świecie randkowania, bo właśnie o tym jest Nice To Each Other. Choć wbicie się w utarte schematy umawiania się może być czasami trudne, lekki ton utworu próbuje przypomnieć, iż warto odnaleźć w tym procesie trochę niezależności i skupić się na danej chwili. Nieco więcej o tej samodzielności Olivia mówi w Lady Lady. Ten utwór skupia się na sile uniwersum, które ma na nas różne plany. Ta energia silnie rezonuje z zacięciem kobiet; paradoksalnie manifestuje się ono w spokoju, który tak silnie wybrzmiewa w piosence.
Close Up wyróżnia się intrygującą partią pianina, która skłania do rozłożenia twórczości Dean na różne czynniki. To dobry moment na to, aby docenić sposób, w jaki stanowczy wokal artystki rezonuje z bogactwem instrumentów. Myślę, iż dla osób, które z neo soulem nie mają na co dzień do czynienia, jest to świetna okazja do zakochania się w tym gatunku. Tym bardziej, iż na The Art of Loving delikatnie przeplata się on z bardziej popowymi brzmieniami. Odnaleźć można je między innymi na jednym z moich faworytów – So Easy (To Fall In Love).
Choć cały album przyciąga do siebie swoją lekkością, to nie brakuje na nim utworów nieco silniej ściskających za serce. Należy do nich Let Alone The One You Love. Piosenka nie brzmi jednak jak moment załamania. Może wyraża pewne żale, jednak z uwagi na sposób, w jaki Olivia Dean śpiewa tekst tego utworu, bije od niego pełna akceptacja. Dzięki temu cały album jest wyjątkowo harmonijny i dojrzały.
Man I Need to aktualnie najpopularniejszy utwór Dean, co absolutnie mnie nie dziwi. Jest to w końcu singiel o byciu świadomym własnej wartości – o tym, iż nie warto bać się pragnienia bycia kochanym. Skoro sama przesłanka porywa do tańca, to melodia piosenki jedynie ten stan wzmaga. Kiedy jednak melodie na The Art of Loving zwalniają, warto zagłębić się w same teksty piosenek. Chociażby w ten z Something Inbetween, mówiący o miłości z mniej otwartego punktu widzenia.
Trudno zarzucić temu albumowi braku różnorodności; tym bardziej w momencie, w którym docieramy do Loud. Nie sposób nie przywołać tutaj ponownie imienia Adele, która uważana jest za jedną z najlepszych wokalistek naszych czasów. Loud brzmi bowiem jak utwór wyrwany ze ścieżki dźwiękowej Jamesa Bonda. 37-letnia piosenkarka może spać spokojnie, bo bez dwóch zdań oddaje swoje miejsce na szczytach rankingów w dobre ręce. Baby Steps jest z kolei dla dziewczyn, u których wszystko będzie dobrze. Słysząc te tytułowe słowa od Olivii, sama nabieram nadziei na to, iż stawianie małych kroczków popłaci.
Przedostatnie A Couple Minutes szuka piękna w lekcjach wyciągniętych z zakończonych relacji, zwracając uwagę na to, iż choćby wypalona miłość nigdy nie była stratą czasu. I’ve Seen It to z kolei coś, co już kiedyś słyszeliśmy. Piosenka przywodzi na myśl dobrze znane Just the Two of Us. Czujne ucho wychwyci także elementy z Bless the Telephone autorstwa Labi Siffre. Ten krótki utwór idealnie podsumowuje cały album. Dean zdaje się tutaj mówić, iż miłość rozpoznajemy jako powtarzane motywy z filmów czy zachowania rodziców, które obserwuje się podczas dzieciństwa. Choć uczucie to jest tak znajome, trudno jest je do końca rozszyfrować. Czy Olivia Dean odkryła tym albumem jakąś cudowną zagadkę sztuki kochania? Raczej nie. Mimo wszystko zebrała wszystkie jej aspekty w jedno miejsce i przedstawiła je w sposób wyjątkowo uniwersalny i ciepły.
Wydawać by się mogło, iż o miłości powiedziano już wszystko. Olivia Dean zabrała się więc za trudne zadanie, jakim było podejście do tego tematu w sposób interesujący i angażujący. The Art of Loving trwa zaledwie 35 minut i chyba pierwszy raz nie będę narzekać na to, iż jest to za krótko. Wszystkiego jest tutaj w sam raz; od świetnego głosu, przez wzruszające przemyślenia, aż po doszlifowaną postprodukcję.
Nie wyobrażam sobie lepszego czasu w premierę tego albumu. W dobie wystawianych na pokaz internetowych relacji, samozwańczych ekspertów od spraw sercowych i przekombinowanej terminologii stworzonej pod TikToka łatwo pogubić się w tym, jak tak adekwatnie powinna wyglądać miłość. Olivia Dean spojrzała na nią z dystansu, zwalniając przy tym nieco tempo. The Art of Loving to cudowna przeprawa przez to, co dla człowieka powinno być najcenniejsze – jego własne emocje. The Art of Loving to ciepły uścisk i zapewnienie, iż dobrze jest mówić o swojej miłości głośno i z dumą.
Fot. główne: materiały prasowe // Universal Music Polska