Zamiast kwoty "zieloni" krzyknęli "o matko"
Do jednej z wpadek w "Awanturze o kasę" doszło już przed laty. Wtedy w grze pozostały dwie drużyny. Sytuacja z pieniędzmi wyglądała następująco: "zieloni" mieli 8000, "żółci" 1000, a w puli było 6000.
Wszyscy byli więc pewni, iż "zieloni" w pierwszej chwili licytacji zablokują "żółtych", podając nieco wyższą kwotę, niż mieli ich przeciwnicy na koncie. Gra potoczyła się jednak inaczej.
– Rozpoczynamy licytację, biorę 200 zł z konta każdej drużyny... A może pójdę na przerwę – wtrącił Krzysztof Ibisz, ale po chwili dodał: – Słucham państwa – i rozpoczęła się "walka".
W studiu zrobił się spory harmider, bo liderzy głośno krzyknęli. – Nie jestem pewien, kto był pierwszy i co padło. Sprawdźmy to na powtórce w zwolnieniu – ogłosił gospodarz.
– interesująca sytuacja, czegoś takiego, nie przeżyliśmy jeszcze w "Awanturze o kasę". Najpierw "zieloni" krzyknęli: "o matko", a więc "o matko" to była wasza stawka. Na co "żółci" krzyknęli: "200", a wiadomo, iż dwieście już krzyknąłem, więc nie można krzyknąć "200". Potem chyba "żółci" domyślili się, iż "zieloni" krzyknęli "o matko" i na to krzyknęli "va banque", więc co jest większe: "o matko" czy "va banque". Oczywiście, iż "o matko" jest większe, ale przyjmujemy "żółtych va banque" – powiedział Ibisz i uderzył młotkiem w stół.
Ten fragment "Awantury o kasę" można obejrzeć na Tik-Toku (od 1:39).
Choć "zieloni" mieli wręcz oczywistą sytuację, aby móc przejąć pytanie, to ostatecznie o pieniądze z puli grali "żółci".
Pani Ksenia była kultową uczestniczką "Awantury o kasę"
W "Awanturze o kasę" pewnego razu brała udział pani Ksenia, która była liderką drużyny "niebieskich" i została kultową uczestniczką teleturnieju. A zaczęło się od tego, iż jeszcze zanim rozpoczęła się jakakolwiek licytacja, po znanym dżinglu formatu, już rzuciła głośne "va banque".
W studiu rozległy się gromkie brawa, a pani Ksenia łapała się za głowę i przepraszała, iż "to wszystko przez emocje". Liderka ewidentnie lubiła słowa "va banque", bo w pierwszej rundzie znów postawiła wszystko na jedną kartę. Jej drużyna była nieco zaskoczona i chciała ją powstrzymać. Kobieta, gdy zorientowała się, iż jej ruch nie był potrzebny w tym momencie, chciała wszystko cofnąć, ale było już za późno, bo Ibisz zakończył licytację.
– Oj pani Kseniu, to największy błąd w historii naszego programu – podsumował gospodarz.
Hitowa odpowiedź w "Awanturze o kasę"
W sieci popularnością cieszy się także fragment "Awantury o kasę", w którym uczestnik udzielił zaskakującej odpowiedzi. "Prezydentem, którego państwa w 1990 został Nelson Mandela?" – brzmiało pytanie.
"Zieloni" po krótkiej naradzie zabrali głos. – Chodzi tu o Nelsona Mandelę – powiedział pan Marcin. Wszyscy, łącznie z kolegami z drużyny, wybuchli śmiechem. – Tak zgadza się, chodzi o Nelsona Mandelę – przytakiwał Ibisz, co jeszcze bardziej rozśmieszyło zawodników. Prowadzący łaskawie potraktował jednak zestresowanego mężczyznę i pozwolił mu jeszcze raz odpowiedzieć.
– Oczywiście to będzie Republika Południowej Afryki – oznajmił pan Marcin. – Tak jest! – zareagował Ibisz.
"Szwagier mojej przyszłej żony". Ta sytuacja zapisała się w historii "Awantury o kasę"
W "Awanturze" przyjęło się, iż czasem prowadzący krótko rozmawia z członkami drużyn o tym, jak znaleźli się w programie lub czemu akurat w takim składzie postanowili wystąpić.
W jednym z odcinków wśród "mistrzów" byli sami panowie. W pewnym momencie Ibisz dopytał lidera o dwóch szwagrów, o których wspomniał chwilę wcześniej (o pana Jakuba i pana Jerzego). – Ale Jerzy to mój taki przyszywany, nieprawdziwy szwagier, z innej beczki – tłumaczył zawodnik.
– Z jakiej? – kontynuował prowadzący. – Bo Jerzy jest mężem mojej przyszłej żony – rzucił pan Dariusz. Po tych słowach wszyscy zrobili duże oczy, a po chwili zaczęli się śmiać. – To w takiej sytuacji muszę powiedzieć, iż dziwi mnie panów taka dobra kooperacja – skwitował Ibisz.
Nagranie z tamtego momentu "Awantury o kasę" można obejrzeć w wideo na YouTube (od 2:26).
Zabawna wpadka z uczestnikiem na ławce rezerwowych
Jednym z dodatkowych zadań w finale popularnego teleturnieju były niegdyś pytania, na które odpowiadały tylko wyznaczone osoby z dwóch drużyn. Ta, która udzieliła niepoprawnej odpowiedzi lub nie zdążyła nacisnąć przycisku, umożliwiającego zabranie głosu, trafiała na ławkę rezerwowych i nie współpracowała już ze swoją grupą. Znajomi mogli takiego uczestnika wykupić z powrotem do siebie.
Doszło do takiej sytuacji w pierwszym sezonie "Awantury o kasę". Wówczas, ku zaskoczeniu wielu, "mistrzowie" nie chcieli wydać żadnych pieniędzy na utraconego zawodnika.
– Nie jest panu przykro? – zwrócił się do samotnie siedzącego na "ławce". – No cóż, mogę się przyglądać, jak grają – odparł mężczyzna. Ibisz pociągnął temat, rzucając żartem: – Może "niebiescy" będą chcieli pana kupić. Co na to lider "mistrzów"?
– Ja byłbym w stanie go sprzedać, za dobrą stawkę, czemu nie... – rzucił mężczyzna. Ta sytuacja, choć dla niektórych mogła wydawać się niezręczna, to zawodnicy oczywiście potraktowali ją z przymrużeniem oka. (nagranie w 7 minucie Tik-Toka).
Ibisz uszkodził młotek już w 6. odcinku nowej "Awantury o kasę"
"Awantura o kasy" niedawno znów zawitała na antenę Polsatu. Niektóre elementy, takie jak: koło, którym kręcił Ibisz, ustawienie w studiu czy główne zasady formatu, nie uległy zmianie.
Stałym punktem jest także atrybut prowadzącego, czyli słynny młotek. Na początku lat 2000. był on metalowy i Krzysztof Ibisz uderzał nim na koniec licytacji w okrągłą podkładkę. Teraz w nowych materiałach "Awantury" młotek jest drewniany.
Pytania z "Awantury o kasę" wzbudzają skrajne emocje. Sprawdź, jak poszłoby ci w teleturnieju [QUIZ]
W 6. odcinku nowej odsłony prowadzący zaliczył wpadkę. Uderzył młotkiem tak mocno, aż go uszkodził. – "Niebiescy" va banque, brawo za odwagę. Aż mi młotek się rozpadł – oznajmił prezenter, pokazując do kamery odłamany element drewna.
Nie da się więc ukryć, iż w "Awanturze o kasę" nie brakuje niespodziewanych sytuacji.
Dodajmy, iż bywają tam też momenty podniosłe i kontrowersyjne. Ostatnio padł rekord. Drużyna "niebieskich" kupiła podpowiedź za najwyższą kwotę, jaka była w historii "Awantury o kasę".
Szerokim echem w mediach odbiło się zadanie z obliczeniem ceny bułki. Było z pozoru łatwe do rozwiązania, ale wymagało wiedzy matematycznej.
Burzę wśród widzów wywołała również sytuacja, w której Ibisz uznał za poprawną odpowiedź dotyczącą noblistki Wisławy Szymborskiej, chociaż uczestnicy przekręcili jej imię i powiedzieli "Wiesława".
Historia i zasady gry w "Awanturze o kasę"
Przypomnijmy: "Awantura o kasę" po raz pierwszy pojawiła się w polskiej telewizji w 2002 roku. Program był oryginalnym pomysłem Okiła Khamidova i Patricka Yoki, twórców "Świata według Kiepskich".
Teleturniej już wtedy stał się hitem stacji Polsat. Nowe odcinki powstawały przez kolejne trzy lata. Przed telewizorami zasiadały miliony widzów, aby obserwować zmagania trzech drużyn, które musiały popisać się nie tylko wiedzą, ale również talentem do licytacji i negocjacji. Potem powstała choćby nowozelandzka wersja "Awantury".
W 2005 roku w ramówce Polsatu nagle zabrakło lubianego programu, czego nie rozumieli widzowie, ani jego prowadzący Krzysztof Ibisz. W kolejnych latach archiwalne odcinki przewijały się czasem w internecie czy telewizji.
– Powstały memy, choćby gify, "Awanturę" poznawały kolejne pokolenia. Fani pytali, kiedy wróci "Awantura". (...) Zdarzało się, iż ktoś zaczepiał mnie na ulicy i chwalił: "Ale go pan załatwił!". A ja nie wiedziałem, o co chodzi, bo nakręciliśmy 208 odcinków i nie pamiętałem wszystkich sytuacji – przyznał w jednym z wywiadów gospodarz.
Prawdziwą gratką dla fanów tego formatu był news, który pojawił się przed startem jesiennej ramówki Polsatu 2024. Wówczas okazało się, iż "Awantura o kasę" wraca. Nowe materiały zaczęto emitować z początkiem października (w weekendy o godz. 17:30).
Powrót teleturnieju był "strzałem w dziesiątkę", co pokazały wyniki oglądalności. Z danych zebranych z 6. pierwszych odcinków wynikało, iż średnio 820 tys. widzów przyglądało się losom drużyn przed ekranami telewizorów.
Quiz z pytaniami z "Awantury o kasę"
W "Awanturze o kasę" liczy się rywalizacja i wiedza ogólna. Gra składa się z dwóch etapów. W pierwszym występują trzy drużyny ("żółci", "zieloni" i "niebiescy"), każda składa się z czterech osób.
Po wylosowaniu kategorii zaczyna się licytacja. Ci, którzy "postawią" najwięcej, zdobywają prawo do odpowiedzi na pytanie i możliwość wygrania całej puli, gdy odpowiedzą prawidłowo.
Runda trwa aż do bankructwa dwóch z trzech drużyn albo do zadania sześciu pytań i przeprowadzenia sześciu licytacji. W drugim etapie rywalizują już tylko: zwycięska grupa i "mistrzowie", czyli ci, którzy wygrali poprzedni odcinek.
Każdy zespół może w dowolnym momencie podjąć decyzję o grze "va banque", co oznacza postawienie na szali wszystkich swoich pieniędzy. jeżeli licytacja zakończy się na "va banque", a drużyna udzieli złej odpowiedzi, bankrutuje i odpada z gry bez żadnej nagrody.
A co można wygrać w "Awanturze o kasę"? Oprócz pieniędzy można zdobyć nagrodę rzeczową lub niespodziankę ukrytą w tzw. złotej (kiedyś czarnej) skrzynce. W nowej odsłonie teleturnieju mieliśmy już w niej: kultowego kiszonego ogórka, złotówkę, 10 tys. zł i kluczyki do luksusowego samochodu.