Ojcostwo zmieniło Radosława Majdana. Rozenek musiała go upominać. "To mnie spalało"

gazeta.pl 5 godzin temu
23 czerwca obchodzimy w Polsce Dzień Ojca. W związku z tym ważnym świętem porozmawiałam z Radosławem Majdanem. Były piłkarz szczerze opowiedział mi o roli taty i tym, jak zmieniło się jego życie.
Radosław Majdan doczekał się z Małgorzatą Rozenek-Majdan syna - Henia, który dziś ma pięć lat. Od lat wspólnie z żoną wychowuje również jej synów - Stanisława i Tadeusza, których biologicznym ojcem jest Jacek Rozenek. W związku z Dniem Ojca, który w Polsce obchodzimy właśnie 23 czerwca, porozmawiałam z byłym bramkarzem reprezentacji Polski o jego spostrzeżeniach na temat ojcostwa. Wyjawił, jakim jest tatą. Opowiedział również o tym, jak wychowuje syna oraz, co jest najtrudniejszego w byciu ojcem.


REKLAMA


Zobacz wideo Dlaczego Majdan został piłkarzem? "Pierwsze treningi robiłem w pokoju"


Jakim jest Pan tatą?
Myślę, iż jestem tatą troskliwym, opiekuńczym, starającym się wykształcić w swoim synu takie cechy, jakie są dla mnie ważne: wrażliwość, szacunek do drugiego człowieka, czyli to, na co mamy wpływ. Ale także wpajam mu spontaniczność, taki pozytywny nastrój i optymizm. O tej nadopiekuńczości już wiele razy mówiłem. Staram się go chronić, może to jest trochę naiwne podejście do życia, ale staram się go chronić mojego syna przed życiowymi problemami, chociaż tak naprawdę to nas kształtuje. Na bazie przeżyć nabieraliśmy swoich doświadczeń i dostawaliśmy jakąś osobowość.
Czy trudno było Panu wejść w rolę ojca? Miał Pan wcześniej do czynienia z ojcostwem, gdyż wychowuje Pan synów żony. Czy to Pana w jakiś sposób przygotowało?
Mój brat ma trójkę dzieci, siostra również, więc ja zawsze miałem dobry kontakt z dziećmi. Ludzie dzielą się na tych, którzy lubią dzieci i tych, co czują do nich dystans. Ja się zaliczam do tej pierwszej grupy. U mnie ta swoboda bycia z dziećmi wynika z usposobienia, z natury. Bardzo naturalnie mi zawsze przychodziło obcowanie z dziećmi. Podobnie było ze Stasiem i Tadkiem. Na pewno w pewnym sensie mnie to przygotowało. Podwożenie do szkoły, codzienne rytuały. Jak poznaliśmy się (z żoną - przyp. red.) to Tadek miał trzy i pół roku, więc zawsze powtarzałem: "Zobacz Tadziu, jak niosę Henia na rękach, to ciebie też nosiłem, bo nie lubiłeś chodzi". W jakimś sensie to na pewno przygotowuje.
Natomiast wtedy, kiedy rodzi ci się dziecko, jesteś przy porodzie i jesteś ze swoim dzieckiem od tego pierwszego dnia narodzin, to jest niewiarygodne uczucie. Nie spodziewałem się, iż aż tak niewiarygodne. I to zawsze powtarzał przy każdej okazji, iż mój przyjaciel powiedział mi: "Zobaczysz, jak ci się urodzi twój syn, to jak spojrzy ci w oczy, to poczujesz coś takiego, czego nigdy nie poczułeś". No i jest to taka miłość, taka nie do opisania, jest niewiarygodna.


Czy coś Pana zaskoczyło? Czy były sytuacje, na które nie był Pan przygotowany?
Wiadomo, iż te pierwsze dni, miesiące, kiedy dziecko je kilkanaście razy dziennie, kiedy dzieliliśmy się obowiązkami z Małgosią. Na to byłem przygotowany. To było mimo wszystko coś nowego, bo kiedy poznaliśmy się z Małgosią, chłopcy byli już poza tym etapem. To nie jest łatwy czas dla rodziców. Tu trzeba jakoś współdziałać i trzeba sobie pomagać. My bardzo dobrze się w tym uzupełnialiśmy. Po czasie, gdy myślałem, czy coś we mnie to zmieniło, to stwierdziłem, iż byłem wrażliwy, ale to jeszcze bardziej uwrażliwia. Tak, jak Małgosia powiedziała, iż nie może czytać o krzywdzie dzieci, tak ja poznałem to uczucie, kiedy urodził się Henio. Kiedy widzę filmy, gdzie dzieje się krzywda dzieciom, to nie oglądam. Po narodzinach Henia w człowieku jest ta wrażliwość, która przekłada na własne życie.


Jeszcze bardziej rodzi się taka odpowiedzialność za rodzinę. Zdajesz sobie sprawę, iż ty już nie jesteś najważniejszy, iż najważniejsze jest twoje dziecko. Oczywiście Stasio i Tadek też są dla mnie najważniejsi. Natomiast to pogłębia to uczucie. Jak masz dziecko i patrzysz na to z perspektywy rodzica, to wydaje ci się, iż jesteś odpowiedzialny za kształtowanie charakteru, za to, jakim to dziecko będzie człowiekiem. Za to też, żeby otoczyć go aurą bezpieczeństwa.
Co jest najtrudniejszego w byciu tatą?
Chyba to, jak gdzieś się wywracał i robił krzywdę. Żona to mnie strofowała, bo chodziłem za nim jak jakiś ochroniarz. To mnie trochę spalało. Jak wychodziliśmy na spacery, to bałem się. Cały czas analizowałem, czy coś mu się nie stanie. To mnie męczyło, bo tak naprawdę sam się z tym męczyłem. Ja od najmłodszych lat miałem mnóstwo takich historii. Jak już się jest tatą, to cały czas chcesz go ustrzec przed upadkiem. Nie chciałem robić z niego fajtłapy - dostawał swobodę. Ja z racji wieku i doświadczenia, starałem się przewidywać, co się może zdarzyć, ale zaczęło mnie to męczyć. Na każdym kroku widziałem niebezpieczeństwo. To jest ważne, żeby się nie spalić, żeby w tej swojej troskliwości zachować balans i dystans. Powoli wychodzę z tego.


Czy stara się Pan przy dziecku nie pokazywać niemocy?
Nie pokazujemy takich emocji, choćby kiedyś była taka sytuacja, gdy się uśmiechnąłem w duchu. Rozmawialiśmy z Heniem. Z rozmowy wyszło, co by było, gdyby rodzice zaczęliby płakać. Henio zareagował na to: "Przecież rodzice nie płaczą". To było takie oczywiste, co w sumie jest dla mnie symbolem tego, iż dajemy mu pozytywną energię. Oczywiście my nie chcemy go trzymać pod kloszem. My z nim rozmawiamy o różnych rzeczach od najmłodszych lat, kształcąc w nim tę wrażliwość. choćby jak w stosunku do nas, czasami chce przekraczać te granice lub rozszerzać, to jak coś jest nie tak, to mu mówimy - ale bardzo spokojnie. Do Henia to dociera, bo on w swojej głowie poukładał, iż nie można być złym i robić komuś krzywdę. To jest fajne, iż udało nam się to u niego wykształcić.
Czy były wyzwania, które Pana przerosły?
Sytuacja, która mnie przerastała, to gdy chorował. Wtedy czułem się bezradny. To było takie poczucie, iż rzeczywiście strasznie źle znosiłem, gdy miał wirusa. Leżał i wymiotował, albo jak gorączkował. Jak mu spuchło ucho, to nie spałem do rana i nad nim czuwałem. Ja zawsze się tym przejmowałem. Ja się czułem bezradny. To chyba jest taki koszt, który się płaci, z racji tego, iż jest się pierwszy raz rodzicem od niemowlaka. Te choroby kosztują też nas dużo zdrowia. Takie poczucie bezradności, to było to, z czym sobie nie radziłem. Na zewnątrz próbowałem zachować spokój, ale wewnątrz bardzo mnie to bolało.


Czy w naszym społeczeństwie rola ojca jest marginalizowana?
Myślę, iż już nie, iż to się zmienia. Ja obserwując to wszystko, co się dzieje na przestrzeni ostatnich lat, zdecydowanie dochodzę do wniosku, iż tak, jak nas wychowali rodzice, a tak, jak my wychowujemy nasze dzieci, to rola taty jest zupełnie inna. Kiedyś role był sztywno podzielone. Mama była od wychowywania dzieci, a tata od pracy i zarabiania, utrzymywania rodziny. Mam wrażenie, iż rodzice się z tymi uczuciami nie uzewnętrzniali. Ja codziennie i to kilka razy mówię mojemu synowi, iż go kocham. Jak zasypia, jak się budzi, w ciągu dnia. Uczestniczę w jego życiu. Oczywiście mamy nianię, panią Bożenkę, która jest dla nas jak rodzina. Dzisiaj ojcowie poświęcają więcej czasu swoim dzieciom. I nie boją się, może to nie jest dobre słowo, ale okazują swoim dzieciom uczucia.
Ojcowie uczestniczą w wychowywaniu. Kiedyś był model, iż tata musi być twardy, ale ja myślę, iż twardość nie do końca na tym polega. Ja myślę, iż twardość to też po części również wrażliwość. Wrażliwość jest dla mnie odróżnieniem dobra od zła. W tym przypadku ta wrażliwość w granicach - nie, iż dziecko jest nadwrażliwe i nie umie sobie poradzić. Mi bardzo zależało, by Henio był wrażliwym człowiekiem. Ja na własnym przykładzie wiem, iż wrażliwi ludzie podejmują lepsze decyzje, nie chcą krzywdzić. choćby o ile im się to zdarzy, to robią to nieświadomie, nie działają z premedytacją. A myślę, iż to moje bardzo dobra cecha i wiążę się to z szacunkiem do innych ludzi. Masz ten tak zwany szacunek, więc tak też chcemy Henia wychować. Chcemy przekazywać takie cechy charakteru, nie tylko, iż musisz być twardy. Chcę też, by był dzieckiem.
Czasami ktoś był zdziwiony - iż Heniu pije mleko z butelki, śpi z nami. Ja uważam, iż jeżeli jest mu z tym dobrze, to niech tak będzie. On jest wtedy dzieckiem, czuje się bezpiecznie z nami. Wykształcamy też w nim cechy, otaczając go ciepłem. Nie wkładamy go w sytuacje stresujące. A na wszystko przyjdzie czas. On za chwilę będzie się mniej do nas przytulał. Kiedyś powiedziałem Heniowi: "Synku, wiesz, iż będzie taki czas, gdy nie będziesz chciał się tak do taty przytulać". A widziałem w jego oczach, iż on teraz tego nie rozumie. W życiu wszystko ma swoje miejsce. Stopnie, które się pokonuje.


Jakie ma Pan rady dla przyszłych ojców?
Przede wszystkim, żeby się cieszyć i poświęcać czas dziecku. Żeby nie mieć poczucia, iż się coś traci. Może mi łatwiej mówić, bo jestem bardziej doświadczony. Gdyby miał 20 parę lat, pewnie inaczej bym do tego podchodził. Ale naprawdę warto, bo to kiedyś odda. Warto spędzać czas ze swoim dzieckiem, bo ono czuje się do nas przywiązane. Kiedy to dziecko jest pełnoletnie, to ta więź dalej jest. Warto budować więzi od samego początku. Warto poświęcać wszystko inne. Nie ma dla mnie ważniejszej rzeczy niż rodzina i syn. Nie ma dla mnie nic ważniejszego. Fajnie, żeby sobie coś takiego w życiu wykształcić. Nie bójmy się okazywać uczuć. To, iż będziemy dla naszego syna łagodni, serdeczni. Często mówmy, iż go kochamy. Dajmy mu poczucie bezpieczeństwa. Możemy wychować kogoś kto jest silny i twardy, ale też wrażliwy. Nie bójmy się tego.


Nie róbmy mu presji. Kiedy jeździłem ze Stasiem i Tadkiem na treningi i byli w szkółkach piłkarskich, rodzice zaczęli realizować swoje ambicje poprzez nacisk na dzieci. Ja rozumiem, iż oni myślą, iż ten nacisk, iż te dzieci będą bardziej chciały. To jest odwrotny skutek. To jest rola trenera. Zachowajmy szacunek do trenera w oczach dzieci. Lepiej się zdystansować i dać wsparcie, niż być surowym recenzentem. Najlepsza jest szczerość, nie ma co zakłamywać rzeczywistości. Dlaczego ojcowie nie są dobrymi trenerami? Bo są związani emocjonalnie z dziećmi. Pomagajmy dzieciom. Otwierajmy przed nimi drzwi. Skoro dziecko nie czuje się w czymś, to jest potem uwięzione. I może nieopatrznie marnujemy potencjał, który to dziecko ma.
Składam wszystkim tatom życzenia. Gratuluje roli, bo chyba to jest najpiękniejsza rola w życiu mężczyzny - bycie tatą - powiedział mi na koniec Radosław Majdan i nasza redakcja oczywiście również dołącza się do tych życzeń.
Majdan z synem Otwórz galerię
Idź do oryginalnego materiału