Odsunięcie żony po zdradzie z hukiem: prawda zapewniona, ale koniec komunikacji!

newskey24.com 2 dni temu

**Dziennik Tadeusza**

Wyrzuciłem żonę po zdradzie z hukiem. Oczywiście, zabezpieczyłem ją finansowo, ale kontakt urwałem – nie chciałem jej widzieć ani słyszeć!

– Sam jesteś winien! Tadziu, przebacz mi! – bełkotała Iza, zupełnie nie na temat.

– Oszalałaś w tym wieku?! – krzyczałem. – Tak mnie kompromitować?! Dziękuj Bogu, iż tylko cię wyrzucam!

Iza miała wtedy, tak jak ja, czterdzieści sześć lat. Dzięki moim pieniądzom wyglądała najwyżej na trzydziestkę. I to też mnie wkurzało! Komu by się tak podobała czterdziestosześciolatka, gdyby nie moje inwestycje w jej wygląd?

**Wszystkie opowieści o życiu**

– Tadziu, cześć! Czemu się nie witasz? – zawołał mnie sąsiad z odległej przeszłości, chyba Marek.

Tadeusz Iwanowicz zgrzytnął zębami. Co za przekleństwo! Ile lat minęło, odkąd wyprowadziłem się z tej kamienicy, a oni wciąż mnie rozpoznają. I jeszcze taki typ – miejscowy pijaczek. Jeden z wielu…

Szyba od strony kierowcy opadła, a Sławek zapytał cicho:

– Pomóc, Tadeuszu Iwanowicz?

Machnąłem ręką. Szybkim krokiem podszedłem do klatki, ignorując byłego sąsiada. A może choćby przyjaciela? Kiedyś, dawno temu…

– No i co, po rozwodzie nie ożeniłeś się znowu? Ciągle singlem? – nie dawał za wygraną Marek.

Albo nie Marek? Co za różnica! Przez pół życia starałem się o nich zapomnieć. Kiedyś z tym Markiem i innymi nieudacznikami byliśmy po prostu bandą młodych chłopaków. Potrafiliśmy się zeszczać w parku przy najtańszym winie. Kiedy to było? Trzydzieści pięć lat temu? A teraz mam witać się z upadłymi alkoholikami tylko dlatego, iż matka…

– Cześć, mamo! – krzyknąłem, otwierając drzwi mieszkania.

– Tadziu! – odpowiedziała radośnie.

Czemu ona nie chce się do mnie przeprowadzić, do mojego wielkiego domu w Konstancinie? Uparła się przy tym swoim „gnieździe”, jakby ktoś chciał ją stąd wyrwać.

– Jak tam zdrowie, mamo?

Mama, mimo swoich siedemdziesięciu ośmiu lat, trzymała się mocno. Chodziła z kijkami po piętnaście tysięcy kroków dziennie. Sprawnie zamawiała jedzenie przez aplikację. Kochała oglądać współczesne filmy na sprzęcie, który jej kupiłem, i z lubością krytykowała „upadek sztuki”. Dwa razy w roku jeździła na wakacje – albo do ciepłych krajów, albo do Europy. Nowoczesna starsza pani. Dumny byłem z matki. Chętnie jej pomagałem. Ale to przywiązanie do tego mieszkania… tego nie rozumiałem. I za każdym razem, prędzej czy później, schodziliśmy na ten temat. Bolesny temat!

– Mamo, może jednak się przem…

– O czym mówisz? – zdziwiła się Halina Kazimierzowa.

Potrafiła udawać, iż nie rozumie, kiedy chcia– O tym, żebyś w końcu się do mnie przeprowadziła – westchnąłem, wiedząc, iż to stara batalia, która znów skończy się kłótnią.

Idź do oryginalnego materiału