Katarzyna pędziła przez zatłoczone ulice Krakowa do swojego drugiego mieszkania, ściskając kierownicę tak mocno, iż aż poczuła ból w palcach. Jej serce biło gwałtownie z gniewu – sąsiedzi znów skarżyli się na szwagra, który przemienił jej spadek w melinę. ale to, co odkryła po przekroczeniu progu, okazało się prawdziwym ciosem. Brat męża wyjawił jej straszną prawdę o niewierności małżonka, a jej świat nagle runął. Katarzyna stała przed wyborem, który rozdzierał jej duszę: przebaczyć zdradę czy zacząć od nowa.
— Kasia, to mój brat, nie ma gdzie mieszkać – przekonywał ją mąż Bartosz, gdy wszystko się zaczynało. — Z Agnieszką się rozwiódł, gdzie ma iść?
— Nie chcę wpuszczać Jacka do mieszkania po babci – niepewnie zaprotestowała Katarzyna.
— Nic nie zniszczy – nalegał Bartosz. — Nie może przecież wrócić do rodziców, prawda?
— Dlaczego nie? – złapała się tej myśli jak tonący brzytwy.
— Facet ma 45 lat, wstęp przecież mieszkać z rodzicami, a i życie osobiste mu się układa – Bartosz błagalnie spojrzał na żonę.
— Dobrze, niech zostanie, ale jeżeli sąsiedzi znów poskarżą się, natychmiast go wyrzucę! – po długim milczeniu Katarzyna ustąpiła.
— Wszystko będzie dobrze! – ucieszył się Bartosz, zacierając ręce.
Bartosz miał jednak własne plany co do mieszkania. Pod pozorem „pomocy bratu” chciał wykorzystywać je do spotkań z kochanką, o której jego trzydziestoczteroletnia żona nie miała pojęcia.
— Zaraz zabiorę Jacka, niech się ucieszy! – wykrzyknął Bartosz, wyrwał klucze i wybiegł z domu.
— Tak się spieszy, jakby sam się tam wprowadzał – zaśmiała się cicho Katarzyna i zajęła swoimi sprawami.
Bartosz wrócił dopiero po trzech godzinach. Katarzyna, zobaczywszy światła samochodu, wybiegła na podwórze.
— Gdzie ty byłeś tak długo? Już miałam zaczynać poszukiwania! – powiedziała półżartem.
— Pokazywałem Jackowi mieszkanie – wymijająco odpowiedział Bartosz, ukrywając prawdziwy powód.
— Słuchaj, a on będzie płacił za prąd i wodę? – nagle spytała Katarzyna.
Bartosz zaciął się, jego wzrok stał się nerwowy. Nie omawiał tego z bratem.
— No wiesz, trochę niewygodnie brać pieniądze od własnego brata, zwłaszcza teraz, gdy ma tak pod górkę – powiedział z wyrzutem. — Za mieszkanie i tak płacimy, on dużo nie zużyje.
Katarzyna, przekonana jego argumentami, zgodziła się, iż nie wypada brać pieniędzy od rodziny. ale gdy tylko Jacek się wprowadził, mieszkanie zamieniło się w piekło. Dnie i noce wypełniała głośna muzyka, przychodziły hałaśliwe kompanie, różne kobiety, dochodziło do awantur i krzyków. Sąsiedzi zaczęli wzywać policję, ale funkcjonariusze ograniczali się do mandatów, nie mogąc uciszyć lokatora.
Jacek poskarżył się bratu na problemy.
— Sąsiedzi dają mi popalić – rzekł. — A my tu tylko spokojnie sobie siedzimy. Zrób coś, bo jeżeli mnie wyrzucą, tobie też drzwi zamkną – zażartował.
— Już się tym zajmę, ale ty też spokojniej – odpowiedział Bartosz. — jeżeli Kasia się dowie, po nas!
— Już będę cicho – obiecał Jacek, ale tej samej nocy sąsiedzi znów wezwali policję.
Jedna z mieszkanek, nie wytrzymując, dowiedziała się, do kogo należy lokal, i odnalazła Katarzynę w mediach społecznościowych. Zapytała, czy właścicielka wie, co się dzieje i o wizytach mundurowych. Odpowiedź Katarzyny zszokowała sąsiadów – nie miała pojęcia.
W godzinę później Katarzyna wpadła do mieszkania, płonąc gniewem.
— Cześć! – zaśmiał się Jacek, otwierając drzwi.
— Jacku, sąsiedzi na ciebie narzekają! – wybuchnęła. — Żądam, żebyś się wyprowadził!
— Wyprowadził? – zdziwił się. — Wybędz, ale to ty mnie zawiodłaś!
— To ty zawiodłeś! – odcięła się Katarzyna. — Wynoś się!
— A, tak? No to posłuchaj czegoś o swoim mężu! – rzucił złośliwie Jacek.
— Co ty wygadujesz? – zastyła, patrząc mu prosto w oczy.
— Nie tylko ja tu hałasuję – prychnął Jacek. — Twój Bartek też nie jest święty.
— Co masz na myśli? – jej głos zadrżał.
— Przyprowadza tu swoją kochankę – wypalił Jacek. — Już od trzech miesięcy! A ty, szwagierko, choćby nie wiesz!
Wiadomość uderzyła jak grom. Katarzyna poczuła, jak ziemia usuwa się jej spod nóg.
— Wynoś się stąd! – krzyknęła, wskazując na drzwi.
— A co zrobisz z mężem? – uśmiechnął się szyderczo Jacek.
— To nie twoja sprawa! – warknęła. — Znikaj!
Jacek, chichocząc, zaczął zbierać rzeczy i po dwudziestu minutach zniknął. Katarzyna została sama w zniszczonym mieszkaniu. Wchodząc do środka, nie rozpoznała wnętrza, które pamiętała z dzieciństwa – z babcinego ciepła nie pozostało nic. Brudne ściany, porozrzucane rzeczy, zapach papierosów – wszystko krzyczało o oszustwKatarzyna westchnęła ciężko, rozumiejąc, iż czasem trzeba stracić wszystko, by odzyskać siebie.