Słuchaj, kochana, muszę Ci opowiedzieć, co się u mnie ostatnio wydarzyło. Jadwiga Wiśniewska i ja, czyli Marek Zieliński, pobraliśmy się nieco ponad dziesięć lat temu, kiedy mieliśmy po trzydzieści coś lat. On był dyrektorem w jednej z dużych firm w Warszawie, a ja prowadziłam własny salon piękności przy Powiślu. Mieliśmy dwoje dzieci Zuzannę i małego Janka po czym poszłam na urlop macierzyński i praktycznie przestałam pracować. Na razie finanse nam nie brakowało, bo Marek miał solidne wynagrodzenie w złotych.
Marek zawsze był typem człowieka, który stawia karierę na pierwszym miejscu. Często był po pracy poza domem, a wolny czas spędzał z mamą Heleną Zielińską. Helena to prawdziwa artystka, potrafi doskonale odgrywać dramaty i gniewy, a przy tym lubi przyciągać uwagę syna. Na jednej rodzinnym spotkaniu przywitała mnie tak:
Marek należy tylko do mnie, a to, iż jesteś jego żoną, nie ma znaczenia. Dla niego najważniejsza jest rodzina czyli ja! Musisz to zrozumieć, bo i Ty jesteś mamą. I niezależnie od wszystkiego, musisz zawsze wspierać swojego męża!
Te słowa utkwiły mi w pamięci. Następnego ranka poprosiłam Marka, żeby wyjaśnił, co ma na myśli. On próbował bronić zachowania swojej matki, jakby to był jakiś żart.
Niestety, dobre początki kiedyś się kończą. W zeszłym roku Marek stracił pracę i zaczął sięgać po alkohol, żeby radzić sobie ze smutkiem. Musiałam wrócić do salonu, żeby jakoś przetrwać. Mimo iż wciąż trzymałam kciuki, żeby Marek wrócił do siebie, rzeczywistość szła w dół. W końcu złożyłam pozew o rozwód, a Marek zamieszkał u mojej mamy.
Odetchnęłam z ulgą przynajmniej nie musiałam już karmić kolejnej buzi. ale po miesiącu zadzwoniła do mnie Helena:
Czy zapomniałaś, co Ci zawsze mówiłam? Musisz zawsze pomagać swojemu partnerowi! Moja emerytura nie starczy, więc żądam, żebyś co miesiąc przekazywała pieniądze na wsparcie Marka!
Takiej bezczelności nie spodziewałam się wcale! Odpowiedziałam, iż wnioskuję o alimenty, bo to obowiązek ojca, by utrzymywać dzieci. A ona na to: to Ty doprowadziłaś swojego syna do takiego stanu.
Czułam się naprawdę źle po jej słowach i zerwałam rozmowę. Co ciekawe, wciąż noszę w sercu miłość do mojego byłego męża, ale już nie wiem, jak mam z nim żyć.
Takie to u nas losy, co? Trzymaj się i daj znać, co u Ciebie.








