Najnowsza, już dziesiąta, seria płyt SACD z serii „Polskie Nagrania Catalogue Selections” miała premierę 4 kwietnia tego roku.
Ponownie nie otrzymaliśmy pięciu tytułów, jak w początkowych seriach, a trzy. Ale jakie! – Krążki z polskim rockiem w jego najlepszym wydaniu obejmujące zaledwie dwa lata, 1983-1984:
˻ I ˺ ODDZIAŁ ZAMKNIĘTY, Odział Zamknięty, Polskie Nagrania „Muza”/Warner Music Poland 50217 3 27202 5 2 ⸜ 1983/2025
˻ II ˺ REPUBLIKA, Nowe sytuacje, Pomaton/Warner Music Poland 50217 3 25982 5 7 ⸜ 1983/2025
˻ III ˺ REPUBLIKA, Nieustanne tango, Pomaton/Warner Music Poland 50217 3 25982 6 7 ⸜ 1984/2025
Ciekawe, ale formalnie tylko płyta Oddziału Zamkniętego należy do wspomnianej serii – płyty Republiki pochodzą z katalogu Poltonu. Wydawca postanowił jednak wydać je razem, w pewnym stopniu „podpinając” Republikę pod serię, która odniosła sukces.
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”

ODDZIAŁ ZAMKNIĘTY, REPUBLIKA x 2 • „Polskie Nagrania Catalogue Selections” SACD ˻ SERIA 10 ˺
Wydawca:
Polskie Nagrania MUZA | Polton
Warner Music Poland | Polskie Nagrania
Format: SACD/CD
Premiera: 4 kwietnia 2025
Słuchał: WOJCIECH PACUŁA
Jakość dźwięku: 6-8/10
Wyróżnienie: ˻ BIG RED BUTTON ˺
→ POLSKIENAGRANIA.com.pl
▌ Remaster
Seria „Polskie Nagrania Catalogue Selections” ma wspólną estetykę dla wszystkich tytułów. Krążki wydano w zwykłych plastikowych pudełkach na które nanoszone jest jednak obi z dodatkowymi opisami. Okładki nie do końca trzymają się oryginalnych wydań LP, ponieważ mają zmienione logotypy, a ich tylne strony są zupełnie inne; oryginalne są reprodukowane z tyłu książeczki. Jest to edycja limitowana, tłoczonych ma być tylko 2000 sztuk każdego tytułu. W książeczkach znajdziemy obszerne eseje, a także zdjęcia dokumentów związanych z nagraniami; nie mamy zdjęć pudełek taśm, ani samych taśm.
Za remaster całej serii odpowiedzialny jest DAMIAN LIPIŃSKI. Jak mówi, materiały otrzymuje albo w postaci analogowych taśm „master”, które zgrywa sam, albo w plikach hi-res zgranych przez wydawcę. W pierwszym przypadku sygnał zapisuje w postaci plików DXD (PCM 24/352,8), a w drugim upsampluje go do tej postaci – w taki sposób jest później obrabiany w cyfrowej stacji DAW. Nowy master był na końcu konwertowany do DSD; na potrzeby warstwy CD Damian wykonywał osobny master z plików DXD. Więcej o nim samym i o stosowanych przez niego technikach, w sprawozdaniu ze 145. spotkania Krakowskiego Towarzystwa Sonicznego → TUTAJ. Z kolei przy okazji recenzji ˻ SERII 3 ˺ masteringowiec opisał z detalami procedurę przygotowania materiałów do publikacji, a także przybliżył tematykę używanych przez siebie urządzeń, więcej → TUTAJ.
»«
| Kilka prostych słów
DAMIAN LIPIŃSKI
Płyty Republiki powstały całkowicie „od nowa”. Warner zaaranżował sesję podczas której taśmy zostały zgrane do cyfry jeszcze raz. Przywiozłem do Warnera na tę okoliczność mojego Studera wraz z procesorem Dolby A. Taśmy okazały się tymi, które miłośnik dźwięku z krwi i kości lubi najbardziej – czyli były to, tzw. pierwsze matki (informację kieruję do tych, którzy uwielbiają to liczyć). Dopiero od nich w tamtych czasach były odgrywane kopie, które używane były do produkcji matryc płyt winylowych.
Pierwsza płyta – Nowe Sytuacje – nagrana była z Dolby A, kolejna – Nieustanne Tango – bez. Generalnie są to dwie całkowicie różne realizacje. Pierwsza popełniona przez Jarosława Regulskiego i ŚP Wojciecha Przybylskiego, druga przez Mariusza Zabrodzkiego i ŚP Sławomira Wesołowskiego. Ten ostatni nie uznawał Dolby A, twierdząc, iż ma zbytni wpływ na brzmienie dźwięku. Żadna z jego realizacji nie miała Dolby A zapiętego na masterze. Można sobie porównać oba podejścia.

Dźwięk Nowych Sytuacji jest bardzo czysty, miejscami wybrzmienia są przez to sterylne. Natomiast Nieustanne Tango miało spory problem z takim wszędobylskim szumem i czasami wręcz z jego absurdalnym poziomem, który dość mocno potrafił przykryć ciche partie instrumentów. Już go nie ma – to chyba pierwsza reedycja, która nie szumi. Ogólnie estetyka brzmienia Nieustannego Tanga bardzo mi się podoba. Ale nie jestem obiektywny, ponieważ podobają mi się realizacje tandemu Wesołowski-Zabrodzki. Płyta ma też zachowany pełen zakres dynamiki. Już nie jest tak jak drzewiej, gdy poprzedni remaster ocierał się o „całe” 6 dB dynamiki. Obie płyty mają akceptację Zbyszka Krzywańskiego od strony dźwiękowej. Zbyszek bardzo mi pomógł przy pracy i był krytycznym recenzentem. Mam nadzieję, iż słuchający będą zadowoleni z tych wydań, moim zdaniem – całkiem ładnie wyszły.
I pozostało Odział Zamknięty – to jest taka płyta, która była od początku źle nagrana. To jest pokłosie również takiego, a nie innego wyposażenia studiów nagraniowych w tamtych czasach. Studio PR Szczecin było jednym z najgorszych, a w nim powstała większość nagrań, które umieszczone są na płycie. Kunszt realizatorów zdał się na tyle, iż to w ogóle gra. Starałem się to jakoś postawić z głowy na nogi – uważam, iż dla przykładu gitary grają świetnie! Chciałbym wierzyć, iż to zaczęło grać przyzwoicie – ale to już nie ja będę oceniał… ●
»«
˻ I ˺ ODZIAŁ ZAMKNIĘTY Odział Zamknięty ⸜ 1983
˻ PROGRAM ˺ 1. Odmienić los, 2. Party, 3. Zabijać siebie, 4. Obudź się, 5. Jestem zły, 6. Andzia i ja, 7. Twój każdy krok, 8. Ich marzenia, 9. Na to nie ma ceny, 10. Ten wasz świat

Jak zauważa wydawca, „legendarny album” Oddziału Zamkniętego Oddział Zamknięty z 1983 roku do dziś jest kochany przez fanów, którzy „umieszczają go na wysokich miejscach wszystkich zestawień zbierających najlepsze wydawnictwa z polską muzyką rockową wszech czasów”. Nie ma w tym stwierdzeniu cienia przesady. Jak Michał Wilczyński pisze w eseju towarzyszącym najnowszej reedycji, koncert Oddziału Zamkniętego, który miał miejsce 24 lutego 1984 roku, nie doczekał się nigdy powtórki:
Tego dnia Warszawa zobaczyła sceny, jakie można było ujrzeć dwie dekady wcześniej na ekranach kinowych w „A Hard Day’s Night”. Bohaterami nie była jednak nie czwórka z Liverpoolu, a pięciu młodych muzyków ze stolicy Polski.
⸜ MICHAŁ WILCZYŃSKI, książeczka płyty, s. 3.
Oddział Zamknięty był polskim zespołem rockowym, założonym w listopadzie 1979 roku w Warszawie. Na okładce debiutanckiej płyty czytamy jednak, iż sami widzą początek wiosną 1982 roku, kiedy to zadebiutowali na łódzkim Rockowisku 82. W tym składzie nagrali dwa utwory – Świat rad i Kto tu mierzy czas, które ukazały się w formie singla nakładem wytwórni Tonpress.
Kolejny singel, z utworami Jestem zły oraz Andzia i ja, nagrany przy pomocy Andrzeja Szpilmana, wydały z kolei Polskie Nagrania „Muza”. To w tym wydawnictwie ukazała się też debiutancka płyta ze znakiem „OZ” widniejący na okładce albumu i po dziś dzień będący logotypem zespołu. Logotyp ten został zaprojektowany przez Marka Kościkiewicza, późniejszego założyciela zespołu De Mono i firmy fonograficznej Zic Zac. Projekt okładki przygotowała Ewa Pomorska.
Jak czytamy w biografii zespołu Oddział Zamknięty. Napiętnowani marzeniami Michała Grześka, przed nagraniem singla skład zespołu uległ kolejnej zmianie – perkusistą grupy został Michał Coganianu, a basistą Marcin Ciempiel. Ta dwójka zagrała na debiucie tylko w tych dwóch utworach (na płycie po numerami 5 i 6).
▌ Wydania
Płyta została nagrana w dwóch miejscach: w studiu Polskiego Radia Szczecin oraz W Polskim Radiu w Warszawie (5, 6). Za dźwięk odpowiadali Piotr Madziar i Przemysław Kućko. Jak pisze Wilczyński, w czerwcu 1982 roku para ta zarejestrowała cztery utwory, jeszcze w kwartecie. Po przejściu sekcji rytmicznej do nowopowstałego Lady Pank, ta powróciła jeszcze raz do Radia Szczecin, w październiku, aby dograć kolejne cztery utwory. Dwa ostatnie, już z nową sekcją, nagrano w 1983 roku.

Płyta została wydana równolegle na płycie winylowej i kasecie magnetofonowej. Mimo ogromnej popularności, płyta w czasach PRL-u nie została nigdy wznowiona. Pierwsza reedycja, w dodatku cyfrowa, pochodzi dopiero z 1991 roku, a na kolejną trzeba było czekać kolejnych dziesięć lat. Pierwsze wznowienie na LP, choć już z cyfrowym remasterem, ukazało się w 2008 roku i zostało wznowione w 2013. W 2020 wychodzi wersja na białym winylu, a w 2021 roku, idąc za modą na kolory, wydano płytę CD na czarnej płycie. Wpis do książeczki wyszedł spod pióra Michała Wilczyńskiego; został on powtórzony w najnowszej wersji SACD. Niestety nie wiadomo, kto wykonał wówczas remaster dźwięku.
▌ Dźwięk
Płyta Oddziału Zamkniętego ma typowy dla polskiej muzyki lat 80., muzyki rockowej dodajmy, dźwięk. To dość stłumione brzmienie o niskiej dynamice. Za każdym razem, kiedy słyszę coś takiego, jak tutaj, mam wrażenie, iż dynamika była problemem, z którym walczyli realizatorzy na każdym etapie przygotowania materiału.
Remasterujący ją Damian Lipiński wybrnął z tego w ten sposób, że… nie starał się jakoś wyraźnie ingerować w brzmienie znane z oryginalnego winylu. To znaczy nie podbił skrajów pasma, nie uwypuklał dynamicznie poszczególnych zakresów. Brzmienie tej wersji, szczególnie w porównaniu ze starszymi reedycjami, może się więc wydać nijakie. A przecież od nijakości mu daleko. To naprawdę dobrze różnicowany dźwięk, z szeroko rozłożonymi planami, otwieranymi w bok przede wszystkim przez chórki. A różnicowanie jest ważne, ponieważ to interesujący aranżacyjnie album. choćby w „imprezowym ˻ 2 ˺ Party mamy przecież różnicowane pogłosy na wokalach, różne ustawienia w przestrzeni itd.
Przez całą płytę słyszymy charakterystyczny efekt na głosie Krzysztofa Jaryczewskiego, ustawiający go daleko w scenie, z krótkimi odbiciami od ścian w niewielkim pomieszczeniu. W podobny sposób potraktowano perkusję, adekwatnie monofoniczną – jak w ˻ 3 ˺ Zabijać siebie. I dopiero w ˻ 7 ˺ Twoim każdym kroku wokal jest bliżej nas i ma wyraźniejszą fakturę.
W ˻ 4 ˺ Obudź się, najbardziej chyba przebojowym utworze tego zestawu, gitara elektryczna gra z mocnym delay’em, pogłosem podwajającym brzmienie, ale z przesuniętym w czasie dodatkowym dźwiękiem. Tworzy to szeroką przestrzeń i całkiem ładną głębię. Po prawie monofonicznym, punkowym Zabijać siebie przejście do melancholijnego, niemalże romantycznego utworu jest zaskakujące. Ale zaraz potem mamy przecież nowofalowe z ducha, a ska w wykonaniu ˻ 5 ˺ Jestem zły, które wprowadza do brzmienia sfuzowaną, ładną gitarę – najpierw w lewym kanale, a w refrenie w prawym. To kawałek o szczególnie niskiej dynamice. Ale i utaj słychać rękę remasteringowca – to ładne, przyjemne granie w którym nie powycinano góry i wyższej średnicy, a jednak całość jest czytelna.

⸜ Wersja z 2021 roku została wydana na czarnej płycie CD – czarnej również od spodu
Czy nie mogłoby to więc brzmieć tak, jak w utworze ˻ 6 ˺ Andzia i ja, w intro bardzo podobnego do szerokiego grania Janerki z jego debiutu? Refren z monofonicznie ustawionymi głosami mówi, iż nie, iż to jednak niemal punkowa, niezależna płyta, której przydarzyło się być płytą hitową. Albo czy dół nie mógłby zagrać tak, jak w ˻ 8
˺ Ich marzeniach? To naprawdę fajnie zaaranżowany utwór z szerokim pasmem i panoramą. Przez chwilę można choćby zapomnieć o mocnej kompresji. Przez chwilę, ponieważ zaraz potem, w ˻ 9 ˺ Na to nie ma ceny znowu mamy raczej ścianę dźwięku niż różnicowaną panoramę.
Zamykający płytę ˻ 10 ˺
Ten wasz świat, wciąż chętnie grany przez stacje rockowe i niezależne, jest dobrym podsumowaniem całości, zarówno jeżeli chodzi o muzykę, jak i dźwięk. A ten jest zaskakująco, w tej wersji, fajny i nieirytujący. A to jest bardzo dużo. I to jest wciąż otwarte, gęste granie.
PORÓWNANIE • Porównajmy je z tym co dostawaliśmy wcześniej, chociażby z wersją z 2021 roku. To wersja, w której postarano się wyciągnąć mocniej do przodu wokale, ale zgaszono przy tym obydwa skraje. Dźwięk jest na niej znacznie bardziej stłumiony. Jest też mało otwarty, a przez to niezbyt czytelny. Nie ma więc mowy, żebyśmy w Tym waszym świecie w pełni usłyszeli specyficzny efekt nałożony na wokal w zwrotce. To coś w rodzaju odwróconego pogłosu, z odwróconym kierunkiem taśmy. W wersji SACD jest on wyraźny, choć wciąż subtelny, tutaj – niemal nieczytelny.
Tak więc nowa wersja jest otwarta i czytelna, ale wciąż bardzo przyjemna. To płyta o niskiej dynamice, czego żadna reedycja nie skorygowała, bo nie mogła, a oryginalny LP ukrywał mocnym nasyceniem środka pasma. Płyta w wersji SACD jest, moim zdaniem, najlepszym obrazem tego znakomitego materiału, jaki możemy dostać.
» Jakość dźwięku: 6-7/10
»«
˻ II ˺ REPUBLIKA Nowe sytuacje ⸜ 1983
˻ PROGRAM ˺ 1. Nowe sytuacje, 2. System nerwowy, 3. Prąd, 4. Arktyka, 5. Śmierć w bikini, 6. Będzie plan, 7. Mój imperializm, 8. Halucynacje, 9. Znak „=”, 10. My lunatycy

Trudno o bardziej kultowy dla polskiej muzyki rockowej zespół niż Republika. Zaliczany do nurtu muzyki nowofalowej, powstał w 1981 w Toruniu, po przekształceniu z art rockowej formacji Res Publica. Przekształcenie, o którym mowa zostało wymuszone przez niezbyt dobre przyjęcie zespołu podczas sopockiego przeglądu „Muzyki Młodej Generacji” w 1979 roku. W wyniku niepowodzenia grupę opuścił jej lider, Jann Castor, a nowym liderem został, grający dotychczas na flecie, Grzegorz Ciechowski. I to on poprowadził ją na szczyt. Nie dość, iż doskonały muzyk i kompozytor, to jeszcze wspaniały producent. Przypomnijmy, iż to on stoi za sukcesem dwóch pierwszych płyt Justyny Steczkowskiej; więcej o Dziewczynie szamana w serii „Oto płyta” → TUTAJ.
Jak czytamy w biografii grupy Republika. Nieustanne tango, autorstwa Leszka Gnoińskiego, w 1981 roku wykrystalizował się ostateczny skład zespołu, który stworzyli: Grzegorz Ciechowski (śpiew, instrumenty klawiszowe), Sławomir Ciesielski (perkusja), Zbyszek Krzywański (gitara) i Paweł Kuczyński (gitara basowa). Zespół w tym samym roku rozpoczął działalność koncertową.
Jak mówi Wikipedia, w kolejnym roku muzycy często gościli w radiowej Trójce nagrywając nowe utwory, które zajmowały wysokie miejsca na listach przebojów. Z tego okresu pochodzą najbardziej popularne kompozycje Republiki – Biała flaga, Telefony, Kombinat czy Sexy Doll. W tym samym roku ukazała się ich debiutancka płyta Nowe sytuacje, którą wytłoczono w nakładzie 300 000 egzemplarzy (!).
▌ Wydania
Płyta została nagrana i zmiksowana w Warszawie w Studiu Wawrzyszew (Tonpress) oraz studiu Polskich Nagrań (4-10) w dniach 4-10 i 20-22 września 1982 roku, a więc w rekordowo krótkim czasie. Nagrali ją i zmiksowali Wojciech Przybylski i Jarosław Rogulski. Produkcją zajął się Andrzej Ludew, Tomasz Tuczkiewicz i sam zespół, co wówczas nie było częstą sytuacją. To dążenie do kontroli nad muzyką i wizerunkiem jest cechą charakterystyczną Ciechowskiego, który był zresztą współprojektantem niezwykle charakterystycznej okładki albumu.
Oryginalnie płyta ukazała się tylko na krążku winylowym. Ale została wydana niezwykle starannie, co w kraju ciągłych niedoborów zakrawa na cud. A tak naprawdę mówi o tym, iż właściciele wytwórni Polton byli przekonani do jej sukcesu i nie skąpili na nią środków. Wytwórnia ta wykupiła prawa do płyty od PolJazzu, który miał ją pierwotnie wydać.

Przypomnijmy, iż Polton był, obok Savitoru i Arstonu, jedną z trzech najbardziej znanych wytwórni polonijnych, tj. firmą z udziałem kapitału zagranicznego pochodzenia polskiego. Jej szefem artystycznym był Jan Chojnacki. Jak zwraca uwagę Leszek Gnoiński, autor tekstu w książeczce nowej reedycji, krążek wyszedł z rozkładaną okładką wydrukowaną na bardzo dobrym papierze, z osobnymi tekstami i czarną kopertą na płytę (s. 7). Mówi również o bardzo dobrym nacięciu i tłoczeniu oraz wyjątkowym, czarno-białym labelu. Nic więc dziwnego, iż była to wówczas najdroższa polska płyta – kosztowała 700 złotych, podczas gdy inne 200-250.
Z reedycjami płyt Republiki mamy podobny problem, jak w przypadku Oddziału Zamkniętego – nie ma ich zbyt wiele, mimo tak dużej popularności zespołu. Pierwsze wznowienie, na płycie CD, to rok 1991. Ukazała się wówczas „składanka” – dwa tytuły na jednym krążku. To częsta wówczas sytuacja, która pozwoliła zaoszczędzić pieniądze fanom. Płytę wydało wydawnictwo M.M. Potocka, należące do pierwszej żony Ciechowskiego, Małgorzaty Potockiej. Remaster został dokonany w domenie analogowej – na płycie naniesiono kod SPARS AAD. Nie podano jednak jego autora. Na kasecie ten materiał wyjdzie dopiero w 1999 roku.
Kolejne reedycje, cyfrowa i kasetowa, pochodzą z 2001 roku. Remaster powstał wówczas w Kasina Studio (kwiecień 2001), ale nie podano jego autora. Równo dziesięć lat później wydawnictwo Pomaton, wydaje całą dyskografię republiki i wybrane solowe płyty Ciechowskiego w serii „Reedycje 2011”. Wydanie to jest niezwykle staranne, zarówno pod względem poligrafii, jak i grafiki. Płyty ustawione obok siebie na półce tworzą na grzbietach wizerunki wszystkich członków zespołu. Dźwięk jest ten sam, co w reedycji z 2001 roku.
W 2013 mamy pierwsze wznowienie na LP, a w 2024, na dwóch płytach – czarnej i białym maxisinglu 12”, zostaje pokazana wersja na 40-lecie wydania.

Także wersja SACD jest bardzo ładna. Mimo iż to wciąż zwykłe pudełko jewelbox, to obi jest tu inne niż w serii Polskich Nagrań, o której mówimy. Zakrywa ono całą tylną stronę pudełka, dzięki czemu okładka samej płyty jest taka sama, jak w oryginale, a nową grafikę i informacje naniesiono tylko na obi. Inaczej niż w przypadku płyt Polskich Nagrań, nie mamy logotypu z „kogucikiem”, a współczesne logo Warnera, właściciela praw do tego katalogu.
▌ Dźwięk
Nowa wersja Nowych sytuacji zaskakuje mocnym akcentem położonym na środek pasma i przełom średnicy oraz basu. Znam tę płytę z wszystkich dotychczasowych wersji i ta wydaje mi się zupełnie inna. Od razu na początku, w tytułowych ˻ 1 ˺ Nowych sytuacjach, dostajemy szeroką panoramę, rozłożoną dzięki gitar, ale i dużą głębię sceny. Pogłos na wokalu w środkowej części utworu wyciągający go głęboko w tył, daje wrażenie dużego dźwięku, dużej skali.
To kolejny remaster Damiana Lipińskiego, w którym mamy mocny bas. Nie jest on specjalnie głęboki, ale tak chyba ta płyta była nagrana. Jego średni i wyższy zakres mają jednak energię i są sprężyste, niemal tłuste. To naprawdę fajnie brzmi. Wyższa średnica jest lekko wycofana, chociaż blachy perkusji brzmią w wyjątkowo fajny sposób – gęsto, mocno, dźwięcznie, co bardzo dobrze zrobiło szybkiemu rytmowi w ˻ 2 ˺ Systemie nerwowym. Mocny bas nie zakrywa przy tym wokalu. Ten jest dość ciemny, na długim pogłosie. A całość ma mocną energię i duży wolumen – rzeczy, które w poprzednich reedycjach umykały.
Nowe sytuacje są znakomicie zaaranżowanym i wyprodukowanym albumem. Grzegorz Ciechowski w drugiej części swojej kariery pokazał się właśnie jako wybitny producent. Jest tu więc mnóstwo smaczków dźwiękowych, aranżacyjnych itp. Jak w ˻ 4 ˺ Arktyce z jej mocnym fortepianem w prawym kanale i gitarą w lewym. Bębny perkusji są tu dość mocno zgaszone, co daje obraz werbla jak spod koca. Ale tak to sobie chyba muzycy wymyślili. Bo przecież już w ˻ 5 ˺ Śmierci w bikini całość jest otwarta. Tutaj z kolei wycofany jest wokal. I takie kontrastowe potraktowanie fortepianu i gitary, wokali i perkusji, będzie częste.
W podobny sposób skonstruowano ˻ 6 ˺ Będzie plan i ˻ 7 ˺ Mój imperializm. Wyjściem z tej galopady są dopiero ˻ 8 ˺ Halucynacje. Ach, jak wspaniały bas tu mamy! Jak świetnie słychać syntezator w lewym, a gitarę w prawym kanale! To popis tego, co Damian Lipiński potrafi zrobić z dobrym materiałem. Utwór rozwija się powoli, jest tajemniczy, głęboki, gęsty.

To trudna do odtworzenia płyta, podobnie jak inne należące do nurtu określanego jako „zimna fala”. W tym remasterze jest ona lekko pogrubiona na przełomie basu oraz średnicy i uspokojona na wyższym skraju środka pasma. Pomysł na nią, jeżeli dobrze to czytam, był taki, aby przekaz miał dużą skalę, aby „stawał się” przed naszymi oczami bez zapominania o czytelności.
PORÓWNANIE • Wystarczy porównać ją z reedycją, która ukazała się w 2011 roku z okazji 22-lecia wytwórni Pomaton. Jest ona jaśniejsza, mniej nasycona i chudsza na basie. Wprawdzie, kiedy w Systemie nerwowym bas był podany przez realizatorów mocniej, to i tam jest on mocniejszy. Brakuje mu jednak energii, którą dostajemy z nową wersją. A kiedy wchodzą blachy, to na poprzedniej wersji okazują się one bardziej plastikowe, ale i nie tak dobrze definiowane.
I chyba o wyższą rozdzielczość i definicję wersji SACD chodzi najbardziej. Najgorzej pod tym względem wypada pierwsza cyfrowa reedycja płyty z 1991 roku. Jest ona stłumiona i ma obcięte skraje pasma. Choć ma wyraźnie niższą kompresję, choćby o jakieś 3 dB, to jednak nie przekłada się to na energetyczność. Wersja SACD jest pod tym względem jak z innego kosmosu. I dorównuje jej jedynie oryginalne wydanie na LP. Nie pod każdym względem – czytelność na SACD jest lepsza – ale to jedyny sensowny punkt odniesienia dla wersji Damiana Lipińskiego.
» Jakość dźwięku: 8/10
Wyróżnienie: ˻ BIG RED
BUTTON ˺
»«
˻ III ˺ REPUBLIKA Nieustanne tango ⸜ 1984
˻ PROGRAM ˺ 1. Nieustanne tango, 2. Psy Pawłowa, 3. Na barykadach walka trwa, 4. Hibernatus, 5. Zróbmy to (teraz), 6. Wielki hipnotyzer, 7. Obcy astronom, 8. Fanatycy ognia, 9. Poranna wiadomość

Nieustanne tango to drugi album Republiki. Ukazał się w 1984 roku nakładem prywatnej firmy Polton. Jak czytamy w materiałach prasowych wydawcy, mimo ówczesnej cenzury, która Republikę traktowała szczególnie ostro, tytułowy utwór stał się wielkim przebojem, a płyta wysprzedała się do ostatniej sztuki, ograniczonego wtedy nakładu. Album Nieustanne tango miał być rozrachunkiem ze stanem wojennym: „Ciechowski w niezwykły sposób operuje miłosną metaforą opisując świat indoktrynacji i przemocy”.
Nagranie miało inny przebieg niż przy debiucie. Jak zauważa Leszek Gnoiński, dzięki sukcesowi debiutanckiej płyty, muzycy „mogli dyktować firmie płytowej warunki”. A jednym z nich była dłuższa sesja nagraniowa, a więc więcej czasu w smaczki realizacyjne i powtórki. Przy Nowych sytuacjach całość, wraz z miksem, zajęła dziesięć dni, teraz do dyspozycji Republika miała ponad miesiąc.
Materiał został nagrany w tym samym studio, co przedtem, to jest Tonpressowskim Warzyszew Studio. W książeczce nowego wydania czytamy, iż jedynym jego minusem był brak dobrego fortepianu. Ciechowski dogra go więc w studiu Polskich Nagrań. Za nagranie odpowiedzialny był Sławomir Wesołowski, który współpracował z takimi artystami, jak Anna Jantar, Krystyna Prońko czy 2+1, a miał udział również w powstaniu ścieżki do filmu Człowiek z Żelaza Andrzeja Wajdy (1981). Jego najbardziej znaną płytą jest jednak debiut Lady Pank.

Ponieważ Wesołowski lubił eksperymenty, na Nieustannym tangu pojawia się elektroniczna perkusja. Gnoiński zwraca uwagę, iż część utworów została nagrana na tzw. „setkę”, z całym zespołem w studiu: Fanatycy ognia, Poranna wiadomość i Obcy astronom.
Płyta, generalnie, była wznawiana w tych samych latach i na tych samych nośnikach, co debiut.
▌ Dźwięk
Druga płyta Republiki ma inną energię niż debiut. To jeszcze bardziej dopracowany materiał o większym oddechu i z inaczej ustawionymi akcentami. Jej barwa jest jaśniejsza, dźwięk jest więc bardziej otwarty. Bas nie jest tak nasycony, ale schodzi niżej. Ciekawe, ale dynamika wydaje się niższa niż na debiucie. ˻ 1 ˺ Nieustanne tango jest ciekawym, spokojnym utworem, ale także i ˻ 2 ˺ Psy Pawłowa nie są specjalnie klarowne dynamicznie.
Wrażenie zgaszenia dynamiki pozostaje z nami przez całą płytę. Podobnie, jak odchudzenia przełomu środka i dołu pasma, przynajmniej w porównaniu z debiutem. Z drugiej strony długie pogłosy, duża głębia i szeroka panorama – w tak czytelny sposób słyszę to po raz pierwszy, choćby jeżeli weźmiemy pod uwagę oryginalny winyl. Remastering mocniej podkreśla skraje sceny, lekko ją poszerzając. To dobrze wpływa na czytelność, ponieważ uwalnia wokal i perkusję na osi z „nacisku” ustawionych po bokach gitar.
Jeślibym miał do czegoś to odnieść, to do muzyki ambient. Wiem, porównanie „od czapy”, ale sposób użycia pogłosów, zatopienie w nich instrumentów, czego świetnym przykładem jest ˻ 4 ˺ Hibernatus, ale w czym wyróżnia się również ˻ 5 ˺ Zróbmy to (teraz), mówi o tym, iż zamysł na tę płytę był inny niż na Nowe sytuacje. Tam energia, tutaj namysł, tam bezpośredni, mocny dźwięk ostrych gitar, tutaj lekko rozmyty.

Remastering zróżnicował to jeszcze mocniej. Debiut wypełniając, a Nieustanne tango uprzestrzenniając. I choćby jeżeli dźwięk jest blisko, jak bas w ˻ 6 ˺ Wielkim hipnotyzerze, rozłożonym po kanałach przez przesunięcie fazy, to jednak wciąż jesteśmy w ramach grania „na powietrzu”, wypisz-wymaluj – ambient.
Nie jest to równie ekscytujący dźwięk, jak pierwszej płyty, a jednak są to, moim zdaniem, po prostu lepsze kompozycje i bardziej dopracowana produkcja. Remaster nie starał się jej upodobnić pierwszego krążka, a oddał jej sprawiedliwość. Jest tu tajemnica, ciemność, a przecież to otwarty dźwięk. Nie ma w nim cienia jaskrawości to akurat łączy wszystkie remastery Damiana Lipińskiego. Ale jest szeroko, głęboko i – tak, tak – wysoko, jak w ˻ 7 ˺ Obcym astronomie.
˻ 8 ˺ Fanatycy ognia brzmią wprawdzie niżej, ale nie zmienia to ogólnego oglądu dźwięku tego krążka. Jeśliby tylko brzmiało on tak, jak kończąca go, genialna ˻ 9 ˺ Poranna wiadomość! Nisko, gęsto, w pełni. Damian musiał się świetnie bawić słuchając go w swojej wersji, bo to najlepsza wersja, jaką znam. Fragmenty mające brzmieć, jak ścieżka dialogowa z filmu, skontrowane są niskim basem i intensywnym fortepianem. I brzmi to znakomicie.
PORÓWNANIE • Remastering z 2002 roku również daje duży obraz tego utworu. Jest fajny, Ale też ma mniejszą głębię, bardziej ślizga się po powierzchni. Sybilanty w głosach „ filmu” są w nim wyraźniejsze, a jednak głosy są mniej czytelne, naprawdę trzeba się wsłuchać w to, co mówią „aktorzy”. To jaśniejsza realizacja, z mocniejszą kompresją. Mniej są w niej eksponowane pogłosy, a mocniej podciągnięto pierwszy plan. Co może się podobać. Ale zamiast ambientu o którym mówiłem mamy często kakofonię dźwięków. A nie o to chyba chodziło, przynajmniej jeżeli porównany to z oryginalnym LP.

Pod tym względem najstarsza reedycja, z 1991 roku, jest zwyczajnie przyjemniejsza. Nie tak efektowna, zgaszona dynamicznie, z obciętymi skrajami pasma, ale – do słuchania. O ile więc Nowe sytuacje w wersji Pomatonu z 2011 roku było płytą ładniejszą, ciekawszą niż to, co dostaliśmy wcześniej, o tyle Nieustanne tango jest w tym remasterze znacznie mniej atrakcyjną propozycją. A i tak obydwie są w wersji SACD wyraźnie lepsze. Ich dźwięk jest lepiej różnicowany, skraje pasma są czytelniejsze i mocniej nasycone, a przestrzeń – o wiele większa. A przede wszystkim różnice między nimi są klarowne, a we wszystkich pozostałych reedycjach płyty były do siebie upodabniane. Niech żyje różnica! ●
» Jakość dźwięku: 7–8/10

JAK SŁUCHALIŚMY • Odsłuch został przeprowadzony w systemie referencyjnym „High Fidelity”. Płyty SACD słuchane były z odtwarzacza Ayon Audio CD-35 HF Edition, a płyty LP z gramofonu Rega P8 z wkładką Denon DL-103 i z przedwzmacniaczem RCM Audio. Sygnał przesyłany był do lampowego przedwzmacniacza liniowego Ayon Audio Spheris Evo i wreszcie do wzmacniacza mocy Soulution 710 oraz kolumn Harbeth M40.1. Okablowanie – Crystal Cable Absolute Dream, Siltech Triple Crown, z zasilaniem Siltech, Acoustic Revive i Acrolink.
→ POLSKIENAGRANIA.com.pl
tekst WOJCIECH PACUŁA
zdjęcia „High Fidelity”
«●»