Ranek był chłodny, gdy Katarzyna żegnała swojego jedynego syna Jakuba przed egzaminami wstępnymi na uniwersytet.
– Synku, niech Bóg cię prowadzi mówiła, drżącym głosem, gdy podawała mu kanapki do plecaka. Powodzenia.
Miał jechać do Poznania, by zdawać na medycynę. Wypchnęła go za drzwi z uśmiechem, choć serce ściskało się z niepokoju.
– Dzięki, mamo. Nie martw się, jakoś to będzie. Na stypendium raczej nie mam szans… drzwi zatrzasnęły się, a w domu zapanowała cisza. Mąż, Tomasz, już dawno wyjechał do pracy.
Katarzyna i Tomasz byli razem dwadzieścia dwa lata. Wychowali Jakuba na dobrego chłopaka, zapewniając mu wszystko, co najlepsze wakacje nad morzem, dobre szkoły, miłość. Syn nigdy nie sprawiał kłopotów, był odpowiedzialny i spokojny.
Gdy Jakub był mały, Katarzyna handlowała na bazarze, podczas gdy Tomasz rozkręcał małą firmę budowlaną. Pieniądze w końcu się pojawiły, a pewnego dnia mąż powiedział stanowczo:
– Kasia, skończ już z tym bazarem. Chcę, żebyś zajęła się domem.
– Ale przecież mogę ci pomagać sprzeciwiła się. Siedzenie w domu to nuda.
– Zawsze wiedziałaś, jak to u mnie wygląda odparł twardo. Kobieta ma dbać o ognisko domowe, a mężczyzna zarabiać.
Wychowano ją w przekonaniu, iż żona powinna być posłuszna. A po co się sprzeciwiać? Mieli wszystko mieszkanie w Warszawie, oszczędności, stabilność.
– Zgadzam się, Tomku uśmiechnęła się. Wreszcie zadbam o nasze gniazdko.
W głębi duszy tęskniła za decyzyjnością, za dawnymi czasami, gdy razem budowali. Ale podporządkowała się, zajmując się księgowością firmy, by choć trochę wykorzystać swoje wykształcenie ekonomiczne.
Pewnego dnia Tomasz wrócił z pomysłem:
– Kupmy działkę pod Zakopanem. Będziemy tam jeździć na weekendy.
– Wspaniale! zawołała. Sam chciałeś to zaproponować!
I tak spędzali tam każdą wolną chwilę.
Tego ranka, gdy Jakub wyjechał na egzaminy, Katarzyna postanowiła upiec szarlotkę, by uśmierzyć nerwy. Nagle usłyszała trzask drzwi.
– Jakub wrócił? pomyślała. Ale to był Tomasz.
– Co się stało? Dlaczego nie jesteś w pracy? zdziwiła się.
– A ty nie miałaś być u matki? rzucił, unikając jej wzroku.
– Dopiero po obiedzie. Jakuba odprowadziłam, teraz pieczę…
Przerwał jej, mówiąc twardo:
– Słuchaj, lepiej od razu. Odchodzę. Kocham inną. Wniosę o rozwód. Przyszedłem po rzeczy.
Świat Katarzyny runął. Słowa płynęły bez ładu, podczas gdy on pakował walizkę. Wydawało jej się, iż powietrze stało się gęste, iż nie może oddychać.
– A co z Jakubem? Nie teraz, nie podczas egzaminów…
– Jakub? wzruszył ramionami. Niech rok popracuje lub idzie do wojska. Na płatne studia nie mam pieniędzy.
– To twój syn! krzyknęła.
– Nie dramatyzuj rzucił i wyszedł, zatrzaskując drzwi.
W ciszy pozostało tylko jedno pytanie: *Co teraz z Jakubem?*
Nie powie mu. Nie teraz. Powie, iż ojciec wyjechał w delegację.
Później dowiedziała się, iż Tomasz już dwa miesiące temu przepisał połowę mieszkania i firmy na swoją matkę.
*Jak mogłam być tak ślepa?*
Gdy Jakub wrócił, od razu wyczuł, iż coś jest nie tak.
– Mamo, co się stało?
Westchnęła.
– Synu… ojciec nas zostawił. Poszedł do innej. Na płatne studia nie da pieniędzy.
Jakub zadzwonił do ojca, a ten tylko potwierdził. Chłopak długo milczał, aż w końcu powiedział:
– Nie przejmuj się, mamo. Damy radę. Przeniosę się na zaoczne, znajdę pracę.
Była pod wrażeniem jego spokoju.
*Płacze jak dziecko, ale jutro wstanie i zacznie od nowa.*
Jakub znalazł pracę jako kurier, a Katarzyna w kwiaciarni niedaleko domu.
*Po rozwocie Tomasz odda mi połowę. Firma była nasza…*
Tomasz jeszcze kilka razy wpadł po resztę rzeczy, ale Katarzyna wymieniła zamki.
Minął rok. Otrzymała pieniądze, ale życie toczyło się dalej. Aż pewnego dnia właścicielka kwiaciarni powiedziała:
– Kasiu, jestem chora. Chcesz kupić sklep?
Jakub namówił ją. I tak została właścicielką.
*Znów czuję, iż żyję.*
Trzy lata po odejściu Tomasza Katarzyna w końcu odetchnęła. Pewnego wiosennego dnia do sklepu wszedł przystojny mężczyzna po pięćdziesiątce.
– Proszę o bukiet dla córki. Żona odeszła za wcześnie… mówił cicho.
Wybrała kwiaty, on zapłacił, ich spojrzenia się spotkały.
*Jaki miły…*
Wieczorem czekał na nią przed sklepem z różami.
– Przepraszam za nagłość uśmiechnął się. Jestem Grzegorz.
Śmiali się, rozmawiali jak starzy znajomi.
Cztery miesiące później wzięli cichy ślub. Zamieszkali w jego domu pod Warszawą, nad jeziorem. Jakub ożenił się, niedługo będzie dziadkiem.
A Katarzyna każdego dnia dziękuje Bogu, iż po zdradzie dał jej nową miłość. Wreszcie wyszła na twardą ziemię.