Obejrzałam wielki hit Netfliksa, żebyście wy nie musieli. Jest słabo

swiatseriali.interia.pl 3 godzin temu
Zdjęcie: INTERIA.PL


"Nikt tego nie chce" zadebiutowało na Netfliksie 26 września 2024 roku i w ekspresowym tempie wskoczyło na 2. miejsce w rankingu TOP seriali w Polsce. Na stronie Rotten Tomatoes, gdzie swoje oceny filmowych i serialowych produkcji mogą publikować krytycy i widzowie, show osiągnęło średni wynik 94%. Czy zasłużenie?



"Nikt tego nie chce": Kristen Bell i Adam Brody w nietypowej miłosnej historii


26 września w serwisie Netflix pojawił się nowy amerykański serial komediowy "Nikt tego nie chce". Główne role w show zagrali Adam Brody i Kristen Bell. Na ekranie partnerują im m.in. Justine Lupe, Timothy Simons, Paul Ben-Victor oraz Tovah Feldshuh.
Fabuła skupia się na nietypowym związku "wyzwolonej" podcasterki Joanne oraz oddanego swojej pracy rabina Noah. Bohaterowie poznają się na imprezie i od razu między nimi pojawia się uczucie. Ze względu na ich bardzo różne style życia na drodze do miłości stają im wszystkie możliwe przeszkody, a przede wszystkim rodziny. Reklama


W serwisie dostępnych jest 10 odcinków. Producentem jest sama Kristen Bell, a w pionie producentów wykonawczych znaleźli się Sara Foster, Danielle Stokdyk, Oly Obst i Craig Digregorio. Ten ostatni jest również showrunnerem serialu. Scenariusz napisali Erin Foster i Steven Levitan.
"Nikt tego nie chce" niedługo po premierze wskoczyło na 2. miejsce w rankingu TOP seriali w Polsce. Na stronie Rotten Tomatoes, gdzie swoje oceny filmowych i serialowych produkcji mogą publikować krytycy i widzowie, show osiągnęło wynik 94% pozytywnych recenzji!



"Nikt tego nie chce": co dobrego oferuje nam nowy serial Netfliksa?


Szczerze mówiąc, nie dziwi mnie, iż "Nikt tego nie chce" od razu wskoczyło do serialowej "topki" Netfliksa. Jest to krótka, łatwa do przyswojenia historia, która oferuje podstawowe elementy codziennej rozrywki: znajdziemy tam wątek miłosny, kilka zwrotów akcji oraz cięte żarty. Biorąc pod uwagę, iż główna bohaterka prowadzi podcast z tematami dla dorosłych - jest to również serial wpisujący się w obecne trendy rynku pracy. Fabularnie produkcja z Kristen Bell i Adamem Brodym skazana była na streamingowy sukces.
Jest jeden element w "Nikt tego nie chce", który naprawdę mnie urzekł i jestem wdzięczna scenarzystom, iż właśnie jemu postanowili poświęcić główną oś serialu. Joanne i Noah poznają się na imprezie organizowanej przez wspólną znajomą. Od razu wpadają sobie w oko i od tego momentu rozpoczynają swój pierwszy etap zauroczenia.
Mało seriali o miłości dorosłych ludzi - bo o nastoletniej jest ich wiele - ukazuje właśnie ten okres w relacji. Chodzi o moment, w którym dopiero poznajemy drugą osobę, ale już zaczynamy mieć do niej jakieś uczucia i wpadamy w wir nadmiernego rozmyślania, wielu zwątpień czy niezręcznych sytuacji. Po prostu bardzo chcemy, by druga osoba nas polubiła tak samo, jak my lubimy ją. I to właśnie na ekranie przez 10 odcinków prezentuje nam historia Joanne i Noah.



"Nikt tego nie chce": minusów jest więcej niż plusów


Niestety na tym moje pozytywne odczucia w stosunku do serialu się kończą. Minusów, które w nim znalazłam jest aż trzy razy więcej niż plusów - tak, zrobiłam całą listę.
Prawda jest taka, iż "Nikt tego nie chce" super sprawdziłby się jako film. Nie do końca jestem w stanie zrozumieć, dlaczego twórcy postanowili przedstawić ten scenariusz jako serial. Odcinków jest 10, ale każdy z nich ma nie więcej niż 30 minut. Nie wpada to w formę pełnoprawnego serialu, nie jest też mini produkcją, a już na pewno nie można zaklasyfikować tego jako sitcom. Netflix wypuścił przedziwną konstrukcję, którą można by zmieścić w dwugodzinnym seansie i podejrzewam, iż ci, którzy już polubili historię Joanne i Noah, byliby równie zadowoleni.


Zwłaszcza, iż sympatia do produkcji rośnie powoli. Ja musiałam dotrzeć do 5. odcinka, by po raz pierwszy przyznać, iż "główni bohaterowie są uroczy i jestem interesująca czy im się uda". Niemniej jednak, choćby ta myśl gwałtownie zniknęła z moje głowy. Prawdopodobnie spowodowane jest to również doborem aktorów. Kristen Bell i Adam Brody to świetni artyści i uważam, iż bardzo dobrze wywiązali się z powierzonego im zadania, niestety ich kreacje są do zapomnienia. Postaci nie wyróżniają się niczym szczególnym, ani pod względem wyglądu charakteru, ani pod względem charakteru. Są niezwykle jednowymiarowi.

"Nikt tego nie chce": wulgarny humor trzeba umieć stosować


Doceniłam główną oś fabuły, ale wątki poboczne zasługują na skarcenie. Za każdym razem, gdy pojawiło się coś niezwiązanego z relacją zakochanych, zadawałam sobie pytanie: "po co twórcy mi to pokazują?". Wiele wątków pobocznych nie wnosi do historii zupełnie nic, a choćby jeżeli mają jakieś minimalne znaczenie, to jedynie w jednej lub dwóch scenach i serial płynie dalej, kompletnie ignorując, co miało miejsce wcześniej.
Na koniec - humor. Dialogi w serialu zostały oparte na mocnych, ciętych żartach, które wielokrotnie zawierają dwuznaczne przesłania czy wulgaryzmy. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby były wykorzystywane we właściwym momencie i w adekwatny sposób. Scenarzyści, jednak zdecydowanie przesadzili z ich ilością i w efekcie co drugie zdanie słyszymy coś nieprzyzwoitego. Mnie po dwóch odcinkach już bolały uszy.


Jednym z żartów, na którym opiera się serial, jest również wredne zachowanie wobec bliskich. Owszem, często słyszałam jak rodzeństwo czy pary obrzucają się żartobliwie złośliwymi wyzwiskami, ale nigdy nie rozumiałam fenomenu tego zjawiska. Nie jestem w stanie pojąć, dlaczego kogoś mogłoby śmieszyć bycie niemiłym dla bliskich i uważam to za karygodne, iż serial promuje takie zachowania.

"Nikt tego nie chce": jest mocno przeciętnie


Czy polecam seans "Nikt tego nie chce"? Absolutnie nie. Czy i tak wiele osób zobaczy serial, utrzymując jego pozycję w topce? Prawdopodobnie tak i dobrze - o gustach się nie dyskutuje. Ja śledzić losów miłości Joanne i Noah nie zamierzam, ale wielu widzów pewnie ucieszy się, jeżeli produkcja zostanie wznowiona na drugi sezon. Z mojej strony mogę powiedzieć jedynie, iż są lepsze tego typu realizacje, chociażby "Dziennik Bridget Jones" czy "Kocha, lubi, szanuje". Niektórzy zarzucą mi, iż przecież nie są to seriale - owszem, ale tak, jak "Nikt tego nie chce", je również obejrzycie w jeden wieczór.

3/10


Zobacz też: TOP 10 seriali Netfliksa! Czym zachwycał się świat?
Idź do oryginalnego materiału