O tym Irena Santor nie śmiała choćby marzyć. „Dar z nieba” [WYWIAD]

radiopogoda.pl 4 dni temu

Irena Santor zadebiutowała na scenie jeszcze jako nastolatka. Na jej talencie jako pierwsze poznały się… nauczycielki z Zasadniczej Szkole Zawodowej Przemysłu Szklarskiego, której przyszła gwiazda była w młodości uczennicą. To właśnie za ich sprawą o uzdolnionej dziewczynie z Dolnego Śląska dowiedział się najpierw Zdzisław Górzyński – dyrektor poznańskiej opery – a później Tadeusz Sygietyński, który powołał do życia Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca „Mazowsze”. Irena Santor stała się niebawem jego bardzo istotną członkinią.

Tak Irena Santor została gwiazdą

Po ośmiu latach spędzonych w „Mazowszu” Irena Santor rozpoczęła karierę solową. Na ogromny sukces młodej piosenkarki nie trzeba było długo czekać. W głosie i talencie gwiazdy zakochała się cała Polska, a także wielu słuchaczy z zagranicy. Nic zatem dziwnego, iż jej przeboje zaczęły niedługo wybrzmiewać na wszystkich antenach i zdobywać coraz liczniejsze nagrody.

Dziś Irena Santor to prawdziwa ikona polskiej estrady. Jej klasa, warsztat i głos od dekad wzbudzają podziw nie tylko u starszych, ale i u młodszych słuchaczy. 9 grudnia 2024 roku piosenkarka skończyła 90 lat. Dla uczczenia tej okazji wyjątkowej okazji zaplanowano specjalną trasę koncertową, która rozpoczęła się 17 grudnia na scenie warszawskiego Teatru Muzycznego Roma.

Swój benefis Irena Santor świętuje w nietypowy sposób. Tym razem to nie ona występuje bowiem przed publicznością. Podczas tournée artystka oddaje głos muzykom z zespołu Polyphonics. Wprowadzą oni jej twórczość w zupełnie nowy wymiar.

Zobacz także: Krzysztof Respondek był blisko ludzi. „Dawał im radość”

Wywiad z Ireną Santor na RadioPogoda.pl

Jak Irena Santor wspomina początki swojej muzycznej drogi? Od kogo piosenkarka czerpie inspiracje? Tuż przed pierwszym koncertem w ramach jubileuszowej trasy gwiazda opowiedziała o tym w wywiadzie specjalnie dla czytelników serwisu RadioPogoda.pl.

Oliwia Przybyszewska, dziennikarka serwisu RadioPogoda.pl: Jubileuszową trasą świętuje Pani okrągłe urodziny. Jednocześnie to także Pani artystyczny benefis. Czy kilka dekad temu, gdy jeszcze będąc nastolatką zaczynała Pani karierę, marzyła Pani o tak wielkim sukcesie, jaki na przestrzeni lat udało się Pani odnieść?

Irena Santor: Nie, takiej wyobraźni nie miałam. Kiedy zaczynałam śpiewać, myślałam, iż to jest tylko przygoda. Tak samo myślałam jednak również w „Mazowszu”, a trwało to aż osiem lat. Dzięki temu, iż urządzono nam tam szkołę muzyczną i szkołę ogólnokształcącą, mogłam później rozpocząć inną karierę niż taka w muzyce ludowej.

Jak wspomina Pani początki kariery? Czy trudno było Pani odnaleźć dla siebie miejsce w „Mazowszu”?

Nie. W „Mazowszu” wszystko zaczęło się dla mnie bardzo pomyślnie. Kiedy zostałam wyznaczona przez pana Tadeusza Sygietyńskiego do śpiewania piosenki „Ej przeleciał ptaszek”, to pomyślałam, iż to dar z nieba. Bardzo gwałtownie zostałam tam ogromnie uhonorowana.

Utwór, o dziwo, bardzo się Państwu spodobał. Taka prościutka, ludowa, naiwna dumka o miłości, a poszła w naród jak w las. Wszyscy to śpiewali. Mało tego, zapamiętali ją choćby do dziś! Kiedy wspominałam o niej na koncertach, to wszyscy wiedzieli, o czym mówię. Wychodzi więc na to, iż ta piosenka zapisała się ludziom gdzieś głęboko w podświadomości. Dzisiejszym językiem można byłoby powiedzieć, iż to był mój pierwszy przebój!

Wtedy nie byłam jednak jeszcze świadoma, co to wszystko znaczy. Ja tylko się cieszyłam, iż ta piosenka jest wszędzie śpiewana i tyle osób ją zna. Nie miałam pojęcia, iż to może być zwiastun tego, iż kiedyś będę miała z tego chleb.

Recepta na sukces według damy polskiej piosenki

Dostała się Pani do „Mazowsza” za sprawą pana Zdzisława Górzyńskiego. Mimo wszystko chciała jednak Pani, by przed dołączeniem do zespołu przeegzaminowano Panią tak jak pozostałe dziewczęta.

To prawda. Sygietyński bardzo uważnie sprawdzał, kto operuje jakim głosem i co ze sobą niesie. Ja znalazłam się w Mazowszu za sprawą listu polecającego, dlatego chciałam sprawdzić, czy ma on pokrycie w rzeczywistości. Nie chciałam, żeby ktoś wprowadzał mnie gdzieś tylnymi drzwiami. To dlatego zdałam ten egzamin.

Co jest według Pani receptą na sukces? Talent? Szczęście? A może po prostu ciężka praca?

Wszystko po kolei. Najpierw oczywiście talent. To jest to wiano, które się wnosi. Potem trzeba uważnie, uważnie pracować. Nie znaczy to, iż trzeba od razu wszystko wiedzieć. Ale nie wolno też myśleć, iż jak ma się trochę talentu, to już wszystko się wie. Nie, nie, nie. Trzeba bardzo uważnie dochodzić do świadomości, co to jest zawodowstwo.

Śpiewanie przy ognisku to jest jedna rzecz – bardzo zresztą miła, ja osobiście to uwielbiam. Ale zawód to jest zupełnie co innego. Trudno może odnieść to do jakiegoś innego zajęcia, ale dajmy na to na przykład malarstwo. Ktoś narysuje coś ładnego i mówi, iż to jest bardzo ładny obraz. A ktoś drugi przychodzi i trzema kreskami narysuje niby to samo, a odbiorca ma informację, jak głębokie to jest, co niesie i jaką prawdę wyraża. To właśnie na tych różnicach to się później skupia. Nie każda kreska jest adekwatną kreską.

Zobacz także: Tak zapisał się w historii. Pięć niezapomnianych ról Stanisława Tyma

Jaki jest Pani sekret jeżeli chodzi o utrzymanie dobrej formy i zdrowia?

Prawdę mówiąc nie należę do herosów. Miałam w swoim życiu parę kontaktów z chorobami, które były bardzo groźne – choćby gruźlicą i rakiem. Ale ja mam chęć walki. Nie dam się. Kiedy mierzę się z czymś takim, to szukam sposobów, żeby jak najszybciej się wyzwolić.

Wydaje mi się, iż ta chęć zwycięstwa jest trochę podświadoma. Czasem spotykam się z tym, iż ludzie chorują i od razu się poddają. Mówią: „A, to już nic z tego nie będzie”. A ja nie. Myślę, iż już do końca moich dni będę z chorobami walczyła na śmierć i życie.

Pani i Pani twórczość z pewnością stanowią inspirację dla wielu wykonawców. A kto inspirował bądź też wciąż inspiruje Panią?

Ukułam sobie taki slogan, iż ja jestem zawodowcem z nasłuchu i podglądu. Znaczy to, iż nasłuchiwałam różnych dźwięków i melodii, ale też tego, jak ludzie mówią ze sceny. Chodziłam na przykład do teatru, żeby podglądać tam aktorów. Nie chodziło choćby o to, żeby zobaczyć, jak się zachowują – choć to przy okazji też – ale jak mówią, jaką muzyką operują.

Każdy, kto ma do powiedzenia jakiś tekst, nadaje mu barwę, jakiś wyraz. Właśnie to mnie bardzo interesowało – zarówno, jeżeli chodzi o wielkich aktorów, jak i tych, którzy byli zwykłymi gadaczami i choćby o ile mieli wspaniały tekst, to on w ich ustach nic nie znaczył.

Jeśli chodzi jeszcze o ten podgląd, to w moim czasie, szczególnie na scenie teatralnej, trzeba było odpowiednio się prezentować – stanąć równo, mocno, mieć ręce przy biodrach i śpiewać. To, co ze mnie wychodziło, to była jakaś informacja, która mogła dawać powód, żeby ktoś chciał to nagrodzić albo nie.

Zobacz także: Ta historia wydarzyła się naprawdę. „Poczułam olbrzymią ulgę”

Dopiero potem na scenę weszła młodzież – i to z wielkim hukiem. To ona nas uczyła swobody ciała, możliwości poruszania się, tego, iż ma się dwie ręce i można się nimi w jakiś sposób posługiwać, i iż to też w jakiś sposób pomaga. Powoli to przyswajałam i tak samo robiło całe moje pokolenie.

„Młodym służy technika”

Dziś jest trochę inaczej, bo młodzież umie wszystko niemal od razu. Bardzo się temu dziwię, jak słucham jakiejś audycji telewizyjnej i wszyscy po kolei śpiewają tam bardzo dobrze. Młodym służy jednak teraz technika. Czasami ta technika pracuje choćby za nich, a myśmy musieli to wszystko z siebie wyśpiewać i nadać temu wyrazu emocjonalnego bez pomocy.

Nie znaczy to jednak, iż dzieje się źle. Młodzi bardzo dobrze operują dziś na przykład mikrofonem i wiedzą, iż to nie jest tuba do nagłaśniania dźwięków, tylko instrument, na którym trzeba umieć grać, a to jest różnica.

Trzeba jeszcze powiedzieć, iż młodzież ma dziś z drugiej strony trudniej, bo o ile wszyscy dobrze śpiewają, to w końcu będą musieli zostać tylko ci, którzy robią to doskonale. Ale takie jest prawo życia, tak musi być. Może dokonają oni w muzyce jakichś wielkich odkryć, czego bardzo im życzę. Bardzo bym tylko chciała jeszcze trochę pożyć, żeby móc to docenić i się tym cieszyć.

Świat polskiej muzyki wygląda dziś zupełnie inaczej niż kiedyś. Są jednak piosenki, które choćby po latach wciąż cieszą się wśród słuchaczy ogromną popularnością i sympatią. Co sądzi Pani na temat przerabiania tych kultowych już dziś często utworów i nagrywaniu ich na nowo?

Zostałam jakiś czas temu zaangażowana do zespołu Polyphonics. To właśnie w związku z tym jest między innymi ten dzisiejszy koncert i w związku z tym odbędzie się cała trasa. Mówię o tym z zachwytem, dlatego iż ten zespół śpiewa piosenki z mojego repertuaru właśnie w swoich wersjach. Muzycy nadają tym utworom inny wyraz – współczesny i dzisiejszy – i to mnie bardzo, ale to bardzo, jak mówi młodzież, kręci. Dzięki nim dowiem się, czego ja kiedyś nie dośpiewałam i co mogłam zrobić inaczej.

Podczas trasy objadę Polskę wzdłuż i wszerz, na co się ogromnie cieszę. Zrobię to, żeby po pierwsze móc Państwu pokazać, jaki to jest zespół i jaka jest różnica między tym, co śpiewają oni, a co śpiewałam ja, a po drugie po to, żeby podziękować całej Polsce, z której z publicznością byłam przez lata w bardzo przyjaznych stosunkach. Niezwykle mi miło, iż przez tak długi czas interesowali się Państwo moją twórczością i dzielili się Państwo ze mną swoimi emocjami z nią związanymi.

Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Trasa koncertowa Ireny Santor – daty miasta

Jubileuszowa trasa Ireny Santor poza stolicą zawita do trzynastu miast w całej Polsce. Tu będzie można usłyszeć przeboje artystki:

  • 10.02.2025 – Wrocław
  • 15.02.2025 – Rzeszów
  • 22.02.2025 – Poznań
  • 24.02.2025 – Szczecin
  • 22.03.2025 – Częstochowa
  • 23.03.2025 – Toruń
  • 05.04.2025 – Kraków
  • 06.04.2025 – Zabrze
  • 14.04.2025 – Gdańsk
  • 11.05.2025 – Radom
  • 14.05.2025 – Łódź
  • 24.05.2025 – Lublin
  • 25.05.2025 – Kielce
Idź do oryginalnego materiału