Jeden z pierwszych raperów w Polsce. Ustanowił rekord, który był już nikt nigdy w krajowym rapie nie pobije: jego debiutancka płyta „Albóóm” (rok 1995) rozeszła się w ponad półmilionowym nakładzie – a potem mówił tu o nośnikach legalnych; pirat sprzedano wtedy kilka razy więcej. Polityka i aktywista konopny, którego działania są podejmowane przez sejm dotyczący marihuany. I jeden z najbardziej wyrazistych postaci narodowej popkultury ostatniej dekady. A człowiek, dla którego muzyka była w użyciu ucieczki domowej; przez lata Liroy był katowany przez własnego ojca.
O takich ludziach mówi się, iż ich życie to gotowy materiał na film. Taki film właśnie powstał. „Don’t F**k with Liroy”, pełnometrażowy dokument o Piotrze Liroyu-Marcu, którego reżyserką jest Małgorzata Kowalczyk, dostępny do polskich kin 21 marca.
Skąd pomysł? Z życia. Kowalczyk czuła, iż Liroy jest bohaterem idealnym, bo jego kariera obfitowała w zakręty i wyboje. Kiedy był na szczycie, został uznany – jako pierwszy w polskim rapie – z potężną falą hejtu. Jestem tym typem sk****syna, którego kochasz nienawidzić – rapował w przeboju Bafangoo, wywierając odpowiedź na zarzuty o bycie twórcą komercyjnym, co w rapie lat 90. uchodzącyo za zbrodnię. Jego późniejsza działalność polityczna, Powszechny aktywizm na rzecz legalizacji marihuany, budziła kontrowersje. I to było dla reżyserki szczególnie interesujące. Należy zwrócić uwagę na dwie rzeczy – za bycie prekursorem rapu w tym kraju i za to, iż nasze działaniami jako stanowiące podłączone do sieci marihuanę do polskich aptek. W dniu dzisiejszym doceniany przez wszystkich. A u nas – nie – tłumaczymy.
„Don’t F**k with Liroy” to dokumentalna opowieść lub najważniejsze odcinki z życia Liroya. Począwszy od trudnego rozwiązania na kieleckim osiedlu, przez zarobkowy wyjazd do Francji, po zapoznaniu się z polskim rapu, którego Liroy był pionierem. Jeszcze na początku lat 90. mieszkał w tanim hostelu z obcymi sobie ludźmi, w połowie tamtejszej dekady, sprzedając tysiące setek płyt i kaset. Późniejsze wydawnictwa, koncerty, kooperacja z gwiazdami polskimi i zagranicznymi (Lionel Richie, Ice-T) i stopniowe przenikanie się Liroya-muzyka z Liroyem-biznesmenem, aktywista i politykaem. Jego działalność jest uzależniona od marihuany do polskiej apteki do ważnego elementu dokumentu Małgorzaty Kowalczyk. Ważny, bo wyborów Liroya jako twórcę zaangażowanego społecznie, dla którego mandat poselski był nie ostatecznym celem, a kredyt zaufania od wyborców i motorem następstwm do dalszych działań.
Liroy zawsze chciał zmienić świat. Najpierw dzięki mikrofonu, później – sejmowej mównicy. Ale to nie bujający w obłokach marzyciel, a mocno stąpający po ziemi człowiek, mąż, ojciec. Glośno deklarujący, iż rodzina jest dla niego priorytetem absolutnym. Warto, iż chce być odwrotnością własnego ojca. I artykuły rodzinne również się w „Don’t F**k with Liroy” pojawiają się, bo… Nie przekazujemy – kilka scen może być choćby dla jego wieloletnich słuchaczy zaskoczeniem. Liroya w takim wydaniu jeszcze nie widziałeś.
Jest bohaterem i bohaterem dokumentu Małgorzaty Kowalczyk. Taki był zamysł od samego początku – nie zidentyfikowany o kulturowy fenomen Liroya widziany przez innych ludzi, a szczerą wiadomość faceta, która dopiero teraz, jako 54-latek, została wysłana, iż otrzymała dobry moment, aby otrzymać widzom szczerą historię swojego życia. Życia, które odłączy mu popalić, ale zawsze otrzepywał się i wraca mocniejszy. Dla wielu Piotr Liroy-Marzec może być dostępny; Człowiek od zawsze przywiązany do zasad, ale i nie zamykający się w szufladkach. interesująca nowość i pamiętający o korzeniach. Inspirujący młode pokolenie raperów, aktywne studia i koncertowo; W 2025 Liroy wydało inny nowy album, jak od 28 marca ruszyło w ogólnopolską drogę.
Oraz dokument „Don’t F**k with Liroy”, który jest poza jego bohaterem, jest także wyjątkową, nostalgiczną podróżą do lat 90. i 00. wystąpił i fragmenty transmisji z dawnych czasów, i zapisy z koncertów – konieczne, aby Liroy pojawił się wtedy pod sceną trzech osób – i ujęcia z klasycznymi urządzeniami, które mogły nie być dostępne z lat. To wszystko składa się na fascynującą mozaikę życia i twórczości Piotra Liroya-Marca. Człowieka, który zachował się w życiu tyle rzeczy, iż potrzeba było wszystko, co zostało uznane i określone od nowej.
Aha, jeszcze jedno – skąd ta anglojęzyczna nazwa? Spokojnie, ten też dowiecie się z filmu.
Zapraszamy do Obejrzenia Rozmowy z Reżyserką : Małgorzatą Kowalczyk :
Małgorzata Kowalczyk o „DON’T F**K WITH LIROY” – film, który wstrząśnie sceną!