Prawie codziennie, na każdym kroku mamy do czynienia z transferami zawodników i zawodniczek do innych klubów, do innych prowincji czy choćby krajów.
W moim sporcie, w lekkiej atletyce, nie miałem z takim zjawiskiem na początku mojej kariery trenerskiej, W Polsce było wszystko z góry uporządkowane i przewidywalne.
Dopiero kiedy przeniosłem się do Kanady, moje oczy zostały, iż tak powiem, na siłę, szeroko otwarte.
Po pierwsze: sama natura kraju.
Kanada jest zlepkiem narodów i w sporcie mamy do czynienia z reprezentantami o przedziwnych nazwiskach i przedziwnym pochodzeniu.
W lekkiej atletyce sprinterze i skoczkowie przeważnie wywodzili się, i wywodzą, z państw kar6aibskich, Miotacze – ze wschodnich państw europejskich, a biegacze na długie dystanse – praktyczne zewsząd.
Pierwszym takim głośnym transferem, którego byłem świadkiem by transfer biegacza na 800 o nazwisku Freddie Williams z Republiki Południowej Afryki do Kanady.
Sprawa była bardziej politycznie rozdmuchana niż tego warta.
Zawodnik był bardzo przeciętny, ale RPA uparła się. Walka trwała miesiącami. Bez sensu.
Nie inaczej przedstawiają się transfery poszczególnych zawodniczek i zawodników, szczególnie w biegach długich i pochodzących z Afryki.
Jest ich tam tak wielu i wiele, iż sensownych jest przeniesienie się do innego kraju.
Mamy wiec takie przykłady na całym świecie.
Interesującym zjawiskiem jest to, iż transfery są zawsze z kraju biedniejszego do kraju bogatszego.
Nic dziwnego – kariera sportowa jest krótka.
Inaczej przedstawiają się transfery w ustabilizowanych sportach profesjonalnych.
Żyjąc tu, w Ameryce Północnej, mamy do czynienia z baseballem, koszykówką, amerykańskim footballem czy hokejem.
Podpisywane umowy krótko lub długoterminowe są przygotowywane zasadniczo przez właścicieli klubów.
Chodzi o czysty biznes, Zysk.
Takich przepadków jak wspomniany Freddie Williams tutaj nie ma, Nie ma ekonomicznego sensu.
Pamiętamy jak niedawno koszykarze torontońskiego zespołu Raptors wygrali ligę NBA.
Gdyby nie transfery dokonane przez właścicieli i kierownictwo klubu dosłownie w ostatniej minucie, takiego sukcesu nie doświadczylibyśmy. (Nie chcę krakać, ale chyba przez długi czas nie zobaczymy.)
Umowy są przemyślane, prawnicy obu stron mocno nad nimi pracują i wszyscy je rozumieją.
Spójrzmy na tegoroczne osiągniecia zespołu Blue Jays.
Wiele nie brakowało, aby wygrali Ligę MLB. Też dzięki transferom w ostatniej minucie
Następnego dnia już czterech zawodników pożegnało się z klubem, mimo, iż bardzo lubili swoich kolegów.
Dlaczego? Szmal i możliwości.
Sytuacja pod nazwą „free agent” oznacza, iż zawodnik ma szanse na znaczne poprawienie swojej ekonomicznej pozycji prawie natychmiast. Dlaczego wiec nie skorzystać?
W Polsce takie zjawiska są mniej widoczne, chociaż w czarnym sporcie, czyli żużlu, mamy z nimi do czynienia na co dzień.
Jeśli chodzi o nasz mały rynek dla małych dzieci, to też mamy do czynienia z przepisami.
Wprawdzie nie podpisujemy długich umów, jednak dołączenie do zespołu na sezon letni czy zimowy obowiązuje i dopiero po zakończeniu sezonu, niejako automatycznie, dzieci i rodzice mogą sobie wybierać klub jaki im się podoba lub jaki najbardziej spełnia ich oczekiwania.
Bogdan





