Czy nowa "Naga broń" dotrzymuje kroku klasycznej komediowej trylogii? Czy Liam Neeson to godny sukcesor Lesliego Nielsena? Jak wypadła Pamela Anderson w jednej z głównych ról? "Naga broń" w reżyserii Akivy Schaffera weszła właśnie do kin. Marcin Pietrzyk pisze w swojej recenzji, czy zrywał boki i czy warto się wybrać do kina.
Komedia to jeden z najtrudniejszych gatunków filmowych, pisze Marcin Pietrzyk w recenzji nowej "Nagiej broni", wspominając, iż kiedy studio Paramount ogłosiło, iż powstanie reboot "Nagiej broni", mało kto wierzył w ten projekt. Mówiło się, iż przy obecnej kondycji filmowej komedii humor prezentowany w "Nagiej broni" nie ma racji bytu. Na szczęście nowy film powstał. I po jego obejrzeniu mogę spokojnie powiedzieć, iż to naprawdę jest "Naga broń".
Jak pisze Pietrzyk, reżyser Akiva Schaffer oraz scenarzyści Dan Gregor i Doug Mand (którzy znają się doskonale, mając na koncie chociażby film "Chip i Dale: Brygada RR") pokazali, iż doskonale czują humor braci Zucker i Jima Abrahamsa. Ich "Naga broń" w żadnym momencie nie sprawia wrażenia taniej podróby zrobionej z chęci naciągnięcia naiwniaków. Od pierwszych minut filmu czuć ducha zarówno serialu jak i kinowej trylogii.
Jak zwraca uwagę autor, strzałem w dziesiątkę okazał się też angaż Liama Neesona. Neeson nie udaje Nielsena, a zarazem potrafi rozbawić równie skutecznie, co gwiazda oryginalnej serii.
Całą recenzję przeczytacie TUTAJ.
Frank Drebin Jr. (Liam Neeson), syn legendarnego policjanta z Los Angeles, musi zmierzyć się z legendą swojego ojca i własnymi trudnościami. Wspólnie z partnerem Edem Hockenem Jr. (Paul Walter Hauser) prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci mężczyzny, którego zwłoki znaleziono w autonomicznym samochodzie elektrycznym. Trop prowadzi do ekscentrycznego miliardera Richarda Cane’a (Danny Huston), twórcy pojazdu. W trakcie dochodzenia Drebin zakochuje się w siostrze ofiary, Beth (Pamela Anderson) – autorce powieści true-crime – co komplikuje jego misję i prowadzi do serii absurdalnych, pełnych czarnego humoru wydarzeń.
"Naga broń" – przeczytaj nasza recenzję
Komedia to jeden z najtrudniejszych gatunków filmowych, pisze Marcin Pietrzyk w recenzji nowej "Nagiej broni", wspominając, iż kiedy studio Paramount ogłosiło, iż powstanie reboot "Nagiej broni", mało kto wierzył w ten projekt. Mówiło się, iż przy obecnej kondycji filmowej komedii humor prezentowany w "Nagiej broni" nie ma racji bytu. Na szczęście nowy film powstał. I po jego obejrzeniu mogę spokojnie powiedzieć, iż to naprawdę jest "Naga broń".
Jak pisze Pietrzyk, reżyser Akiva Schaffer oraz scenarzyści Dan Gregor i Doug Mand (którzy znają się doskonale, mając na koncie chociażby film "Chip i Dale: Brygada RR") pokazali, iż doskonale czują humor braci Zucker i Jima Abrahamsa. Ich "Naga broń" w żadnym momencie nie sprawia wrażenia taniej podróby zrobionej z chęci naciągnięcia naiwniaków. Od pierwszych minut filmu czuć ducha zarówno serialu jak i kinowej trylogii.
Jak zwraca uwagę autor, strzałem w dziesiątkę okazał się też angaż Liama Neesona. Neeson nie udaje Nielsena, a zarazem potrafi rozbawić równie skutecznie, co gwiazda oryginalnej serii.
Całą recenzję przeczytacie TUTAJ.
O czym opowiada nowa "Naga broń"?
Frank Drebin Jr. (Liam Neeson), syn legendarnego policjanta z Los Angeles, musi zmierzyć się z legendą swojego ojca i własnymi trudnościami. Wspólnie z partnerem Edem Hockenem Jr. (Paul Walter Hauser) prowadzi śledztwo w sprawie tajemniczej śmierci mężczyzny, którego zwłoki znaleziono w autonomicznym samochodzie elektrycznym. Trop prowadzi do ekscentrycznego miliardera Richarda Cane’a (Danny Huston), twórcy pojazdu. W trakcie dochodzenia Drebin zakochuje się w siostrze ofiary, Beth (Pamela Anderson) – autorce powieści true-crime – co komplikuje jego misję i prowadzi do serii absurdalnych, pełnych czarnego humoru wydarzeń.
"Naga broń" – zwiastun
