#resline_art
Weronika jest fanką horrorów i aktywności fizycznej, a szczególnie jazdy na rowerze. Nie lubi bezczynności. Zamiast oglądania Netflixa spędza czas w rytmie dwóch obracających się kół lub na pracach manualnych. Tworzy imponujące wyroby z żywicy. W ostatnim czasie spełniła jedno ze swoich marzeń i otworzyła własną pracownię.
#plote_z_kotem
Natalia należy do osób lubiących styl nazywany boho. Na 56 metrach kwadratowych hoduje 50 roślin. Jej pasją jest także fotografia oraz rękodzieło – makramy i hafty. Horrory ogląda tylko z przyjaciółmi. Wówczas zamienia się to w dobrą zabawę.
Rozmowa z Weroniką i Natalią
Mateusz Gołembka: Jak rozpoczęła się wasza przygoda z rękodziełem?
Weronika Linka, fot. Archiwum prywatne
Weronika Linka: Pewnego dnia na Instagramie przypadkowo trafiłam na filmik, na którym pokazano tworzenie dekoracji z żywicy. Od zawsze miałam zainteresowania laboratoryjne, lubię się uczyć i zdobywać nowe umiejętności. Początki oczywiście były trudne, pojawiały się momenty zwątpienia. Osobom na filmiku wyroby się udawały, a mi nie. Okazało się, iż muszę spróbować nie trzy lub cztery razy, ale i więcej.
Byłam także niecierpliwa, żywica jeszcze nie wystygła, a ja już sprawdzałam efekty. W procesie tworzenia kluczową rolę odgrywa wyważenie adekwatnych proporcji i prawidłowe wymieszanie żywicy i utwardzacza.
Ważne jest odpowiednie podłoże, np. płyta MDF zagruntowana farbą akrylową.
Natalia Malanowska: Od zawsze mam „zajawkę” do ręcznych prac. Rękodzielnikiem jest także moja mama, która świetnie szydełkuje i jednocześnie jest hobbystką florystką. Pierwszą makramę zrobiłam podczas kwarantanny. Wykonaną pracę udostępniłam w mediach społecznościowych i pojawiło się wiele entuzjastycznych opinii. Następnie otrzymałam propozycję wykonania makramy na zamówienie i tak krok po kroku doszło do założenia profilu.
Podobnie jak Weronika rozpoczęłam od oglądania filmików instruktażowych w sieci.
Natalia Malanowska, fot. Archiwum prywatne
Obecnie zajmuję się nie tylko makramą, ale i haftami, które mnie coraz bardziej absorbują.
MG: Co jest najważniejsze w takiej działalności?
WL: Podczas pracy z żywicą najważniejsza jest cierpliwość. Sam proces tworzenia nie jest tak długi, ważne, aby materiał miał odpowiedni czas na wyschnięcie. A jak wspomniałam wyżej, oczekiwanie też nie jest takie proste, kiedy chce się gwałtownie zobaczyć efekt.
NM: Cierpliwość i kreatywność to chyba podstawa przy pracy rękodzielniczej. Także dobranie odpowiedniej długości sznurków do wykonywania wzorów, aby nie tworzyć materiałów odpadowych. jeżeli zdarzy się, iż sznurek pozostaje, to przydaje się kreatywność, aby go również zagospodarować.
MG: W takim razie co jest najtrudniejsze? Konkurencja?
Natalia Malanowska, fot. Archiwum prywatne
WL: Wyzwaniem jest nie tylko sama praca, ale i odpowiednia prezentacja tego, co się wykonuje. Wykonanie odpowiedniego zdjęcia przy odpowiednim świetle, a także zadbanie o tło.
Prowadzę konta na platformach: Instagram (resline_art), Pinterest (Resline_art) oraz Etsy (Reslineart), a każda platforma ma swoją specyfikę.
Etsy jest niezwykle popularna wśród rękodzielników i pozwala na dotarcie do odbiorców z zagranicy, ale jednocześnie jest tam też większa konkurencja.
NM: Trudno jest wymienić jeden najtrudniejszy czynnik. Prowadzenie mediów społecznościowych z pewnością należy do wymagających zadań. Trudne bywa także wycenienie swoich prac. Odnośnie do konkurencji, myślę, iż ma ona swój specyficzny charakter. Każdy twórca ma jednak inny styl, inne zdolności.
Prace Natalii, fot. Archiwum prywatne
MG: Tworzenie własnej marki to nie jest łatwy kawałek chleba?
NM: Tak, tworzenie marki nie jest łatwe. Staram się tworzyć zaangażowaną społeczność wokół swojej marki którą łączą cechy choćby takie jak ekologia.
Podczas pracy wykorzystuję kartony z odzysku. Wszystko robię w zgodzie ze sobą. I to chyba cechuje rękodzielników.
W tym, co autentyczne, odnajduje się piękno. Takie prace mają duszę, a ja sama często nabywam wytwory innych pasjonatów.
MG: Miałaś także okazję kilkakrotnie prowadzić warsztaty, choćby w jednej z leszczyńskich kawiarni czy we włoszakowickiej bibliotece. Co dały tobie, a co uczestnikom? Czy takim wydarzeniom towarzyszy presja?
Prace Weroniki, fot. Archiwum prywatne
NM: Z samymi wystąpieniami publicznymi nie mam problemów. Warsztaty czy wykłady prowadziłam już podczas studiów. Większe obawy towarzyszyły temu, czy odpowiednio przekażę swoją wiedzę, aby dostosować się do możliwości uczestników.
Podczas warsztatów w bibliotece wykonywaliśmy zakładki do książek, które okazały się niezłą atrakcją.
Takie warsztaty także służą temu, o czym wspomniałam, czyli budowaniu społeczności. To doskonała okazja nie tylko do prac manualnych, ale i rozmów przy kawie.
MG: Weroniko, a jak to wygląda w przypadku twojej działalności? Czy warsztaty są w ogóle możliwe?
WL: Pewnie, iż są możliwe. Tylko wymaga to bardzo dużo przygotowań. Najważniejsze są tutaj kwestie bhp osób biorących w nich udział, a także osoby prowadzącej. W przeciwieństwie do warsztatów z makramy to nie jest spotkanie przy kawie. Tutaj należy założyć maski i kombinezon. istotny jest również czas na reakcję i liczba uczestników, aby nad wszystkim swobodnie zapanować. Ufam, iż w przyszłości uda mi się przeprowadzić takie warsztaty. Oczywiście rozmowa przy kawie może, a choćby powinna poprzedzić bądź uwieńczyć wydarzenie.
MG: A skąd wasze pomysły na nazwy?
WL: Pierwotnie mój profil nazwałam zamieszana.resin. Nazwa mi odpowiadała, jednak sprawiała pewne problemy, szczególnie w przypadku osób z zagranicy.
Obecnie na Instagramie działam jako resline_art. Można powiedzieć, iż to gra słów.
Nawiązanie nie tylko do wyrazu „żywica” w języku angielskim, ale i do liny, a ta z kolei nawiązuje do mojego nazwiska.
Prace Natalii, fot. Archiwum prywatne
NM: Od początku chciałam, aby w nazwie pojawił się mój koci pomocnik Maisie. Jego obecność na profilu jest bardzo ważna.
Dlatego wplotłam go do nazwy i tak powstało plote_z_kotem. Zainspirował mnie też do stworzenia haftu z jego wizerunkiem.
Cieszył się sporym zainteresowaniem i następnie pojawiły się zamówienia. Właściciele kotów zamawiali hafty z wizerunkiem ich pupila. Wykonanie takiej pracy jest bardzo czasochłonne.
MG: W ubiegłym roku brałyście udział w Jarmarku Bożonarodzeniowym, odbywającym się na leszczyńskiej starówce. Jakie są wasze wrażenia?
NM: Już drugi raz brałam udziału w tym wydarzeniu. Największa wartość takiego jarmarku to nie wartość sprzedażowa, a społecznościowa.
Prace Weroniki, fot. Archiwum prywatne
To doskonała okazja do poznania innych twórców, nawiązania nowych przyjaźni, co odbieram bardzo pozytywnie.
WL: Byłam mile zaskoczona. Z jednej strony wiele osób pierwszy raz widziało dekoracje z żywicy, ale też całkiem sporo dobrze znało takową działalność. Samo przygotowanie do pojawienia się na jarmarku zajęło jednak sporo czasu. Biorąc pod uwagę charakter i termin wydarzenia, zdecydowałam się zaprezentować niewielkie wyroby, dekoracje nawiązujące do świąt. Niemniej najbardziej lubię wykonywać znacznie większe dzieła, głównie zegary i stoły.
MG: Jakie plany na przyszłość?
WL: Chciałabym w przyszłości stworzyć stronę internetową, a także przeprowadzić warsztaty.
NM: Myślę o tym, aby prowadzić warsztaty z haftów. Oczywiście po odpowiednim przygotowaniu. Chciałabym także założyć edukacyjnego bloga, dzieląc się spostrzeżeniami ze swojej pracy. w tej chwili najwięcej czasu spędzam jednak nad organizacją własnego przyjęcia weselnego, na które przygotowuję dekorację.