Now Playing (176)

ekskursje.pl 5 lat temu

Kultura disco spopularyzowała w latach 70. instytucję maksisingla, zawierającego wydłużoną wersję przeboju przeznaczoną dla didżejów. W Polsce nazywano ją „wersją dyskotekową”, trochę bez sensu, bo dyskoteki – przynajmniej te nieliczne, które zdążyłem odwiedzić (przypominam, iż byłem raczej pogrążonym w książkach nerdowatym geekiem, więc te incydenty naprawdę można policzyć na palcach) – puszczały zwykłą wersję, czyli tę, którą publika znała z radia.

Zdaje się, iż korzeniem polskiego określenia był niemiecki zwyczaj walenia „DISCO VERSION” na niemieckich tłoczeniach maksisingli. W każdym razie, czasami jako ciekawostkę tę wersję puszczali ówcześni bogowie naszych gustów, Dziennikarze Radiowej Trójki (i tak ją nazywali).

Synthpop lat 80., który za sprawą nostalgicznych seriali typu „Stranger Things” ma jakby coś w rodzaju renesansu, intensywnie korzystał z tej formy. Przy czym ejtisowe dwunastki często nie miały już w ogóle przeznaczenia tanecznego, na przykład do dzisiaj gdy chcę się ogólnie wyciszyć, zrelaksować i obniżyć sobie ciśnienie krwi – bo na przykład będę próbował zasnąć w samolocie – puszczam sobie „Hold Me Now” Thompson Twins w wersji extended.

Najbardziej ambitnie do swoich dwunastek podchodziły dwa zespoły na D – Depeche Mode i Duran Duran. Do tego pierwszego jeszcze kiedyś wrócę (oj wrócę), dzisiejsza notka jest o tym drugim.

Duran Duran był jedynym znanym mi wykonawcą (wdzięcznym będę wielce za inne przykłady), który wersję maksisinglową nagrywał od zera. Nie był to więc remiks, tylko – jak to opisywano na pierwszych singlach grupy – „night version”.

Bardzo lubię je wszystkie, a szczególnie ujmująco bezwstydną nocną wersję przeboju, którego wersję dzienną wszyscy słyszeliśmy bazylion razy: „Hungry Like The Wolf”. Zespół Bloodhound Gang miał coś w rodzaju jej parodii („Your best friend is you, I’m my best friend too, we share the same views and hardly ever argue…” #toonas).

Przykładając dzisiejsze kryteria, ta piosenka jest skandalicznie seksistowska. „Nocna wersja” jeszcze to podkreśla wmiksowanymi niby-erotycznymi kobiecymi postękiwaniami #nsfw.

Tekst opowiada o stalkerze, który wypatrzył atrakcyjną kobietę w metrze i uwziął się, iż będzie jego. Dodododododo.

Na dzisiejsze czasy to brzmi jak historia z hasztagiem #metoo. Chciałbym skądinąd usłyszeć parodię tej piosenki, opowiadającą to z punktu widzenia tej kobiety.

No cóż, rzekł poeta: „It was acceptable in the eighties. It was acceptable at the time”. W tamtej dekadzie gwiazdy sceny gejowskiej udawały, iż nie są gwiazdami sceny gejowskiej, żeby puszczano je w Trójce i BBC (jednako pruderyjnych).

„Nocne wersje” Duran Duran polecam każdemu, kto planuje dyskotekę w klimatach lat 80. Są tak skoczne, iż rozruszają choćby nerdowatych geeków, którzy przyszli tu pogadać o „Stranger Things” (trzeci sezon jest słaby – change my mind).

Idź do oryginalnego materiału