Noc (nie tylko) Muzeów. Leszno 2023

kulturaupodstaw.pl 1 rok temu
Zdjęcie: fot. Mateusz Gołembka


MBWA

– Noc Muzeów stanowi wydarzenie, które na stałe wpisało się w krajobraz kulturalny Leszna. Tegoroczna edycja przyciągnęła po raz kolejny do leszczyńskiego MBWA niezwykle liczną publiczność. Różnorodny program to formuła, która od lat pozwala kreować zainteresowanie sztuką współczesną w tym szczególnym dniu, w tej szczególnej nocy. W tym roku dostępna była m.in. najnowsza wystawa Andrzeja Leśnika. Jego obrazy to przemyślana i konsekwentna podróż w stronę malarskiego minimalizmu. Nie zabrakło warsztatów plastycznych, premiery filmowej dokumentu poświęconego Leonowi Rozpendowskiemu, oprowadzania po ratuszu. Sporym zainteresowaniem cieszył się nasz aneks w galerii MBWA, gdzie można było nabyć prace i wyroby artystyczne profesjonalnych twórców, oraz fotobudka. Wszystkie punkty programu znalazły swoją grupę zainteresowanych. Leszno ma tę szczególną zaletę, iż placówki kulturalne, które wzięły udział w wydarzeniu, umiejscowione są w centrum miasta i bez większych przeszkód można było odwiedzić kilka miejsc. Już teraz proszę zaplanować udział w Nocy Muzeów w maju 2024 roku. Zapraszamy – mówi Marcin Kochowicz, dyrektor MBWA w Lesznie.

Warsztat plastyczny „Moc zwierząt”

– Otrzymałam zaproszenie do współpracy podczas wydarzenia od dyrektora MBWA. Zaproponowałam, aby uczestnicy przygotowali małe formy użytkowe, np. zakładki do książek, co także – mam nadzieję – przyczyni się do wzrostu czytelnictwa. Motywem przewodnim są XVII-wieczne ryciny zaczerpnięte z podręcznika Jana Jonstona, w związku z trwającym Rokiem Jonstona w Lesznie. Wspomniane ryciny łączymy kreatywnie choćby z wycinkami ze współczesnych gazet – opowiada Dagmara Angier-Sroka prowadząca warsztaty.

Warto zaznaczyć, iż Dagmara tworzy sztukę i jednocześnie lepsze życie mieszkańcom Leszna. Murale jej autorstwa możemy zobaczyć na elewacji budynków przy ulicy Leszczyńskich oraz Przemysłowej.

Pierwszy z nich to „Przyjaźń” przedstawiający trzy twarze. Bohaterami drugiego, „Rozwiń skrzydła”, są sympatyczne ptaki będące symbolem wolności. A sam malunek, co podkreśla artystka, jest zawołaniem do przechodniów, aby byli odważni, wolni i łapali wiatr w skrzydła.

Rozmowa z Leszkiem Szabłowskim, reżyserem filmu o Leonie Rozpendowskim.

Mateusz Gołembka: Skąd pomysł na realizację filmu?

Leszek Szabłowski: W czasie spotkania w Urzędzie Miasta zdecydowano o Roku Leona Rozpendowskiego w Lesznie. Poproszono mnie o propozycję. Powiedziałem, iż zrobię dokument, film. I tak to się zaczęło.

MG: Jakie były dalsze kroki?

Na planie filmu o Rozpendowskim, fot. Piotr Szudra

LS: Rozpocząłem od odwiedzenia grobu Leona. Później szukałem kontaktu z rodziną artysty. Poznałem córkę szwagra Rozpendowskiego oraz pięcioro wnuków Leona. Następnie wybuchła wojna w Ukrainie i zostałem oddelegowany, by utworzyć centrum pomocy w Lesznie dla uciekających przed wojną. Razem z wolontariuszami wykonaliśmy dużo dobrej pracy, ale na trzy miesiące praktycznie zapomniałem o nazwisku Rozpendowski.

Dopiero w maju wróciłem do pracy nad filmem. Odwiedziłem Poznań, Krzycko Wielkie, Zagórów. Rozpocząłem poszukiwania grupy rekonstrukcyjnej na potrzeby filmu. Okazało się, iż w Śmiglu odbywa się wydarzenie właśnie z udziałem jednej z grup rekonstrukcyjnych.

Skontaktowałem się z Anitą Plumińską-Mieloch, szefową grupy. Przy współpracy z OSP Święciechowa udało mi się załatwić dla tej grupy stare strażackie hełmy i to był początek naszej współpracy. Jedocześnie zacząłem pisać scenariusz, coraz lepiej poznając życiorys Rozpendowskiego.

MG: Co było najtrudniejsze w pracy nad scenariuszem?

LS: Wybór wydarzeń z bogatego życia artysty. Wyzwania towarzyszyły oczywiście nie tylko samemu scenariuszowi. Poszukiwania miejsca, które może zagrać pracownię Rozpendowskiego, też były wymagające. Pojawiały się jeszcze różne przeciwności.

MG: Na przykład jakie?

LS: Grupa rekonstrukcyjna została zaangażowana do odegrania sceny z egzekucji z 21 października 1939 r. (kiedy stracono dwudziestu obywateli Leszna). Gdzieniegdzie słyszałem, żebym nie angażował do tak poważnych rzeczy, jak egzekucja cyrkuśników. Że to na pewno nie wypali.

Premiera filmu, od lewej Leszek Szabłowski i Marcin Kochowicz, fot. M. Gołembka

Z kolei we Wrocławiu próbowałem dotrzeć do rodziny Karola Stobieckiego. To on wspólnie z Leonem namalował „Panoramę Bitwy na Psim Polu”, która – jak obwieszczała wrocławska prasa z lat 50. – zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Udało mi się skontaktować z wrocławską dziennikarką, która dotarła do córki Stobieckiego.

Jednak córka, pani Joanna, nie chciała rozmawiać na temat współpracy swojego ojca z Leonem Rozpendowskim przy malowaniu „Panoramy”. W reportażu „Wrocławskie kamienice” wspominała, iż tato był malarzem, a Leon Rozpendowski malował tylko tło. Słuchając, można było wyciągnąć wniosek, iż Leon był jedynie pomocnikiem.

MG: Chyba nie do końca tak było?

LS: W końcu spotkali się, by wspólnie namalować. W moim filmie dobitnie opowiedział o tym pan Julian Staniszewski, który był świadkiem ich spotkania i współdziałania.

MG: A co było najbardziej zaskakujące przy realizacji nagrania?

LS: Jednym z rozstrzelanych w czasie wspomnianej egzekucji był Bronisław Kotlarski. Jego wnuk, pan Andrzej słyszał, iż dziadek miał przed wojną kamienicę. Tylko nie wiedział gdzie. Taka informacja nie pojawiła się też w książce Mateusza Szałaty o Bronisławie Kotlarskim. Autor oraz wnukowie po prostu nie zdołali ustalić, który to budynek. Trop prowadził do kamienicy przy ulicy Wolności 9. Zacząłem szukać informacji o budynku i okazało się, iż to właśnie ten należał do Kotlarskich. I to tutaj Rozpendowski przechowywał podczas okupacji zdjęcia, które posłużyły jako dowód w procesach norymberskich.

MG: Leon Rozpendowski został zamordowany w 1972 roku. Czy udało się ustalić nowe fakty w tej sprawie?

LS: Dotarłem do pana Jana Nowaka (imię i nazwisko zmienione), który był jednym z podejrzanych o zabójstwo Leona. Pół wieku temu przeżył gehennę. Podejrzenie, areszt, ogromny stres i tragedia rodzinna. Sytuacja przerosła ojca pana Nowaka, który mając ponad czterdzieści lat, nie wytrzymał tego napięcia i zszedł na zawał po aresztowaniu syna.

Na zdjęciu widzimy syna Leona Rozpendowskiego Tadeusza wraz z żoną i synami, fot. Leszek Szabłowski

Pan Jan opowiadał, w jakich warunkach milicja próbowała wymusić na nim przyznanie się do zabójstwa. Dziś ma ponad 70 lat, ale doskonale pamięta, co się wtedy wydarzyło. Po namierzeniu prawdziwego sprawcy morderstwa pan Jan – niesłusznie aresztowany – otrzymał propozycję pracy w Komendzie Milicji w drodze rekompensaty. Nie skorzystał…

MG: Udało się dotrzeć do innych osób pamiętających Leona?

LS: Odwiedziłem panią Helenę z Leszna, która ukończyła sto lat. Zarówno ona, jak i jej dzieci doskonale pamiętają Rozpendowskiego. Współpracowali ze sobą. Oni handlowali kwiatami, a Rozpendowski przygotowywał wstęgi do bukietów.

Pani Helena była świadkiem wspomnianej październikowej egzekucji. Podczas tego tragicznego wydarzenia towarzyszyła Aleksandrze Opatrnej (rozstrzelano jej męża adwokata Mieczysława Opatrnego).

Ogromna dawka stresu spowodowała opadnięcie powiek. Przez sześćdziesiąt lat pani Helena miała ograniczone pole widzenia. W wieku osiemdziesięciu lat przeszła operację podniesienia powiek.

Film „Leon Rozpendowski” dostępny jest w serwisie internetowym YouTube.

Piekarnia Sztuki

Do wspólnej zabawy oraz zwiedzenia aktualnej wystawy zapraszali także artyści z Piekarni Sztuki.

Mirosław Małecki, fot. archiwum prywatne

– Wystawa przedstawia prace członków Sekcji Leszczyńskich Plastyków Miejskiego Ośrodka Kultury. Zwykle co półtora miesiąca pojawia się nowa wystawa. Tematem prezentowanej w tej chwili jest martwa natura. I choć prace są podobne, to każdą cechuje inny styl – mówi Mirosław Małecki, który nie tylko prowadzi zajęcia w sekcji, ale jest też twórcą kopii chorągiewki z roku 1667, która wieńczyła wieżę kościoła św. Jana w Lesznie. Z inicjatywą wykonania kopii zwrócił się do mnie Miejski Konserwator Zabytków – opowiada.

– Mam nadzieję, iż została wiernie odwzorowana. Wykuwając ją z metalu, stosowałem dawne techniki, jak choćby wtapianie oleju w metal.

Artysta wyjaśnił również czym się różni malarstwo od rzeźby.

– W przypadku rzeźby mamy do czynienia głównie z formą, natomiast w malarstwie istotnymi elementami są rysunek, kompozycja, gama kolorystyczna, światło oraz cień, co jest trudnym zagadnieniem. Malowanie czy rzeźbienie to nie tylko odtwarzanie tego, co widzimy, ale przede wszystkim znajdywanie emocji w malowanym czy rzeźbiony przedmiocie i przetwarzanie go na język artystyczny.

Instruktor opowiedział także o najbliższych planach:

– Zamierzamy zrealizować dwa plenery jednodniowe oraz jeden tygodniowy związany z naturą. W tym roku obchodzimy także 50-lecie istnienia Sekcji Leszczyńskich Plastyków. Z tej okazji organizujemy wystawę w ratuszu, na której pojawią się pracę pana Benedykta Żyto, posiadającego najdłuższy staż w sekcji. Z kolei we wrześniu w Piekarni Sztuki zaprezentujemy wystawę indywidualną pani Barbary Nawrockiej. Mamy również pomysł, aby wykonane podczas pleneru płaskorzeźby znalazły się na elewacji budynku w centrum Leszna.

W październiku przewidziane są warsztaty akwarelowe, które poprowadzi znany polski akwarelista Andrzej Gosik. Warsztaty będą otwarte i już dziś zapraszam do uczestnictwa – podsumowuje Mirosław Małecki.

Idź do oryginalnego materiału