"Nikt tego nie chce" – antysemityzm w hitowym serialu Netfliksa? Twórczyni odpowiada na zarzuty

serialowa.pl 3 godzin temu

Nowy hit Netfliksa dopiero zadebiutował, a już wzbudza kontrowersje. Twórcom serialu „Nikt tego nie chce” zarzucono niestosowny, wręcz antysemicki, sposób przedstawienia postaci pochodzenia żydowskiego.

„Nikt tego nie chce” trafiło na Netfliksa pod koniec września – ku znakomitym recenzjom (pomijając może naszą). A jednak, wśród publikacji poświęconych serialowi znalazły się teksty zarzucające autorom produkcji antysemityzm. Do sprawy już odniosła się twórczyni serialu.

Nikt tego nie chce – antysemickie treści w serialu?

Kontrowersje wokół serialu, który od kilku dni podbija Netfliksa, wiążą się z tym, jaką rolę pełnią w nim kobiety pochodzenia żydowskiego – to na ten aspekt serialu zwróciła uwagę redaktorka „Glamour”, Jessica Radloff. W swoim eseju twierdzi, iż „Nikt tego nie chce” utrwala szkodliwe stereotypy wobec Żydów.

[Żydówki w serialu] wychodzą na spragnione kontroli, głodne małżeństwa kobiety, które chcą planować przyjęcia i zniechęcać do siebie każdego, kto nie podziela ich marzeń.

„Nikt tego nie chce” (Fot. Netflix)

Radloff wyróżniła scenę w pierwszym odcinku serialu, w którym matka Noaha (Adam Brody) określa Joanne (Kristen Bell) jako „sziksę”. Potem to określenie powraca wielokrotnie.

Scena w świątyni pokazuje coś zupełnie przeciwnego od tego, czego uczy się nas, Żydów – czyli bycia serdecznym dla bliźniego. W czasach, w których antysemityzm jest na najwyższym poziomie od czasów Holokaustu, takie sceny mocno mnie uderzają.

Warto dodać, iż nie tylko Radloff dostrzegła ten element serialu Netfliksa. Również na łamach magazynu „Time” określono (za Variety) „Nikt tego nie chce” jako produkcję szczególnie jadowitą wobec żydowskich kobiet.

Serial zdaje się wzgardzać żydowskimi kobietami – portretuje je jako zrzędy, harpie i ostatecznych złoczyńców tej historii.

„Nikt tego nie chce” (Fot. Netflix)

Ciekawie o całej sprawie wypowiedziała się też Fran Hoepfner, redaktorka Vulture, która wyjaśniła, na czym polega główny problem w takim, a nie innym sportretowaniu bohaterów.

Fakt, iż „Nikt tego nie chce” nie potrafi odnaleźć sposobu, by pokazać judaizm jako coś radosnego, wydaje się fundamentalną wadą w serii, która jest w innych względach uroczym romansem. Choć Noah jest bardzo uroczy – mówimy tu o Adamie Brodym, żeby była jasność – wydaje się anomalią w swojej religii, a nie jej lśniącym przykładem.

Nikt tego nie chce – twórczyni odpowiada na zarzuty

Jak do tych komentarzy odniosła się twórczyni serialu, Erin Foster, na której prawdziwym życiu opiera się fabuła? W rozmowie z „Los Angeles Times” wyjaśniła, iż zależało jej, by pokazać w „Nikt tego nie chce” „pozytywne żydowskie historie”.

— Myślę, iż potrzebujemy teraz pozytywnych żydowskich historii. Uważam, iż to ciekawe, iż ludzie skupiają się, iż coś jest jest stereotypem wobec Żydów, gdy jako głównego bohatera mamy rabina. Seksownego, fajnego, młodego rabina, który pali trawkę. To jest antyteza tego, jak można wyobrażać sobie żydowskiego rabina, prawda?

Gdybym przedstawiła żydowskich rodziców jako dwójkę hipisów na farmie, to ktoś napisałby: nigdy nie spotkałem takiego Żyda i najwyraźniej nie wiesz, jak pisać Żydów, nie wiesz, co robisz, to nas nie reprezentuje. (…) To czego chciałam, to rzucić pozytywne światło na kulturę żydowską z mojej perspektywy. Na podstawie moich pozytywnych doświadczeń z bycia częścią żydowskiej kultury, dorzucając nieco zabawy i elementów edukacyjnych.

„Nikt tego nie chce” (Fot. Netflix)

Pomimo krytyki, widzowie Netfliksa wydają się zachwyceni romantycznym serialem – padają już choćby pytania, czy będzie 2. sezon „Nikt tego nie chce”. W oczekiwaniu na informacje o przyszłości serialu możecie dowiedzieć się więcej o scenie pocałunku, która zachwyciła widzów w 2. odcinku. A co my sądzimy o nowym netfliksowym rom-comie? Zajrzycie tutaj: Nikt tego nie chce – recenzja serialu Netfliksa.

Serial Nikt tego nie chce jest dostępny na Netfliksie

Idź do oryginalnego materiału