Niezależność jest super

kulturaupodstaw.pl 1 rok temu
Zdjęcie: fot. Andrzej Woźniakiewicz


Sebastian Gabryel: Swoje stypendium przeznaczyłaś na kurs reżyserii fabularnej w Wajda School & Studio. Czym dla ciebie jest uczestnictwo w tym kursie? I jak w praktyce rozwijasz swoje umiejętności tworzenia filmu krótkometrażowego w jego ramach?

Katarzyna Pajzderska*: Dostanie się do Szkoły Wajdy było dla mnie dużym sukcesem i byłam bardzo szczęśliwa, iż się udało. Egzaminy są dość wymagające, trzyetapowe. Wcześniej ukończyłam wydział produkcji w Szkole Filmowej w Łodzi i zajmowałam się produkcją filmową. Ponieważ pisaniem i reżyserią w bardziej profesjonalnym wymiarze zajmuję się dopiero od trzech lat, dostanie się do Studia Prób było dla mnie sporym zastrzykiem energii i wiary w to, iż ta droga ma sens, iż mogę to robić.

Katarzyna Pajzderska fot. Andrzej Woźniakiewicz

Samo uczestnictwo w kursie było niezwykłą przygodą. Wymagającą, ale też dającą dużo satysfakcji.

Czułam, iż jestem we właściwym miejscu, z adekwatnymi ludźmi. Zajęcia są tak skonstruowane, iż w dwunastoosobowej grupie studentów, wraz z czterema wykładowcami, omawiamy nawzajem swoje projekty filmów. I każdy musi zarówno przedstawić swój film, jak i wyrazić się na temat innych projektów. Do tego dochodzą wykłady o scenariuszu – jego budowie, bohaterze, strukturze – oraz zajęcia z analizy filmów. Mieliśmy też warsztaty – pracy z aktorami, montażowe, pracy z operatorem. I ta praca nad tekstem, w połączeniu z warsztatami, znajduje swój finał pod koniec kursu, kiedy przychodzi czas na nagranie jednej sceny ze scenariusza. Założenie jest takie, by zakończyć kurs z gotowym scenariuszem albo rozbudowanym treatmentem i sceną fabularną, która pokazuje klimat, kierunek filmu.

Tak więc, oprócz zajęć teoretycznych, jest dużo praktyki, omawiania kolejnych etapów pracy.

Dla mnie ten kurs był bardzo rozwojowy zarówno w obszarze wiedzy i praktyki, jak i w obszarze komunikacji – nauki udzielania konstruktywnych uwag innym oraz prezentowania własnego projektu i słuchania uwag innych.

SG: Wajda to nazwisko, które budzi ogromny szacunek wśród większości Polaków. Jaka atmosfera panuje w szkole jego imienia?

KP: Muszę przyznać, iż na początku obawiałam się jakiejś sztywności i tego, iż wykładowcy będą nas popychać w określonym kierunku. Okazało się, iż jest zupełnie inaczej.

Mottem szkoły jest „pomagamy robić filmy”. I tak jest.

Przez większość zajęć czułam, iż wykładowcy starają się zrozumieć, co chcemy przekazać i pomagają nam to ubrać w strukturę scenariusza, zbudować dramaturgię. Atmosfera była często bardzo żywa, dużo się śmialiśmy, dyskutowaliśmy, ale była też luźna, powiedziałabym nawet, iż przyjacielska. Nie wiem, czy to kwestia tego, iż szkoła jest relatywnie mała, czy osób, które ją tworzą. Pewnie jest wiele czynników. Jedno jest pewne – cieszyłam się na każde zajęcia.

SG: Ubiegły rok z pewnością możesz zaliczyć do udanych. Zwyciężyłaś w konkursie organizowanym przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, co zaowocowało reżyserią serii filmów dla nastolatków. Poruszają one istotny temat – dlaczego jest on dla ciebie tak istotny?

KP: Tak, stworzyłam koncepcję filmów edukacyjnych dla młodzieży o kulturze żydowskiej i wygrałam środki na jej realizację. W efekcie zrobiliśmy trzy filmy, które służą jako materiały edukacyjne na warsztatach z młodzieżą, ale są też ogólnie dostępne online. Bardzo miło wspominam pracę nad tym projektem. Zaangażowałam do filmów dwie prowadzące – aktorkę Kamilę i Remę, nastolatkę pochodzącą z żydowskiego domu, które oprowadzały nas, a teraz oprowadzają widzów po miejscach ważnych dla żydowskiej kultury. Byliśmy w synagodze, w żydowskiej szkole, piekliśmy chałki, uczestniczyliśmy w kolacji szabatowej w Moishe House, odwiedziliśmy Jewish Community Center.

Katarzyna Pajzderska, film Cheesecake fot. Tom Chapman

Wszędzie tam dziewczyny przeprowadzały wywiady z osobami ze społeczności i dzięki temu poznajemy różne aspekty kultury żydowskiej.

Nie potrafię odpowiedzieć, dlaczego ten temat jest dla mnie tak istotny, ale czuję jakieś szczególne połączenie z nim. Nie mam żydowskich korzeni, o których bym wiedziała, ale mimo to czuję szczególny związek z tą społecznością i cieszy mnie, iż moje drogi wciąż się z nią krzyżują.

SG: To nie pierwsze twoje zwycięstwo w kontekście Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Trzy lata temu, jako laureatka ich konkursu filmowego, nakręciłaś krótkometrażówkę w Australii. Jak z perspektywy czasu wspominasz ten film oraz samą pracę w Melbourne?

KP: To był dość szalony czas. Ogłoszono konkurs na stworzenie koncepcji filmu opowiadającego o współczesnej społeczności polskich Żydów w jednym z siedmiu regionów świata. Ponieważ byłam w Australii już dwukrotnie i gwałtownie wpadłam na fajny temat, wzięłam udział w tym konkursie. Pomysł się spodobał – znalazłam kawiarnię w Melbourne, gdzie przez cały czas wypieka się sernik na podstawie stuletniej receptury przywiezionej jeszcze przed wojną przez Żydówkę z Białegostoku.

Pomyślałam, iż to super motyw wyjściowy do szerszego opowiedzenia o przekazywaniu przepisów z pokolenia na pokolenie i ogólnie o smaku jako nośniku wspomnień.

Byłam bardzo podekscytowana perspektywą zdjęć w Melbourne, ale miesiąc po tym, jak wygrałam konkurs, wybuchła pandemia. Na początku jeszcze wydawało mi się, iż to gwałtownie się skończy i iż niemożliwe jest, bym z tego powodu nie poleciała do Australii. Potem zdałam sobie sprawę, iż jednak może być inaczej i iż pora szukać alternatywnego sposobu na realizację filmu. Tym bardziej iż Australia wprowadzała jedne z najbardziej rygorystycznych zasad covidowych na świecie. Postanowiłam, iż zrobię ten film zdalnie.

Zaczęłam szukać bohaterów – pytałam znajomych, googlowałam, pisałam do obcych ludzi na Facebooku. Kolejne osoby polecały mi swoich znajomych, rodzinę.

Przeprowadziłam ponad czterdzieści rozmów na Zoomie i z tych spotkań wyłonili się bohaterowie oraz historie. Właściciele kawiarni z sernikiem też byli bardzo pomocni i wystąpili w filmie. Znalazłam operatora i zaplanowałam zdjęcia w Australii, ustaliliśmy kwestie techniczne i tak zaczęliśmy. Tom, operator, przesyłał mi obraz z kamery na żywo, a Jesse, nasz asystent, pokazywał mi przez Messengera, co się dzieje, miał mnie na słuchawkach i przekazywał moje uwagi, a ja siedziałam w środku nocy przed dwoma monitorami i instruowałam albo prosiłam, by nakręcili jeszcze to czy tamto. I w ten sposób, po czterech dniach, a adekwatnie nocach zdjęciowych, mieliśmy materiał, który zmontowałam. Tom przesłał mi pliki z Australii i ostatecznie powstał siedmiominutowy dokument.

SG: Dodajmy jeszcze, iż w 2021 roku dotarłaś do finałowego etapu konkursu scenariuszowego „New Worlds”, organizowanego przez Europejską Agencję Kosmiczną. Brzmi bardzo intrygująco… Na jakim w tej chwili etapie znajduje się ten projekt? I czego dotyczy?

Katarzyna Pajzderska, film Cheesecake fot. Tom Chapman

KP: „New Worlds” było konkursem scenariuszowym na stworzenie treatmentu filmu opowiadającego o eksploracji kosmosu. Tak jak przy innych konkursach, o których wcześniej wspomniałam, tak i tym razem, kiedy zobaczyłam ogłoszenie, wiedziałam, iż chcę wziąć w nim udział. Długo szukałam pomysłu, rozmawiałam z wieloma osobami, choćby z jednym astronautą z Francji, z którym połączyła mnie znajoma.

Z tych rozmów zaczęły się wykluwać pomysły i jako iż byłam świeżo zakochana w swojej partnerce, najbardziej przyciągnął mnie pomysł, by zrobić film o tym, iż poznawanie drugiej osoby jest jak odkrywanie kosmosu.

Pomyślałam, iż prawdziwy kosmos to jest przestrzeń między dwiema osobami, w relacjach. I tak napisałam fabułę o Zoe, zbieraczce kosmicznych śmieci, która żyje w 2121 roku. Ziemia chyli się ku upadkowi – jest zanieczyszczona, zostało na niej tylko kilka milionów ludzi, więc naukowcy starają się znaleźć nową planetę, na którą ludzkość mogłaby się przenieść. Zoe marzy o tym, by zacząć życie na nowej planecie, ale choć podróże do odległych galaktyk są na porządku dziennym, to znalezienie odpowiedniej planety jest niesłychanie trudne. Gdy w końcu się to uda, Zoe będzie musiała podjąć decyzję, czy przez cały czas chce opuścić Ziemię, ponieważ przeżyje coś, co dla niej będzie jak odkrycie nowego świata. Mój treatment dostał się do finału konkursu i zdobyłam środki na rozwinięcie pomysłu do pełnego scenariusza, co zrobiłam. Przeprowadziłam także wstępne przygotowania do produkcji, znalazłam głównych realizatorów i kilku zainteresowanych koproducentów. Dalszy etap konkursu zakładał wybór jednego z czterech finałowych scenariuszy, który otrzymałby środki na produkcję.

Niestety, mój projekt nie został wybrany – wygrała dziewczyna z Niemiec, z równie interesującym pomysłem. Po konkursie starałam się znaleźć środki na produkcję mojego filmu, bo na szczęście ESA nie rościła sobie praw do scenariusza.

To jednak drogi projekt, szczególnie jak na krótkometrażówkę, i na razie cały proces jest zatrzymany. Ale nie tracę nadziei, iż kiedyś uda mi się go zrealizować.

SG: Przyglądając się twojej dotychczasowej twórczości, zauważyłem, iż jedną z najważniejszych wartości jest dla ciebie niezależność. Co daje ci ona jako reżyserce i scenarzystce, a co, być może, odbiera? Bo wydaje się, iż to nieco trudniejsza ścieżka…

KP: To prawda. Niezależność jest super, bo daje dużo wolności i przede wszystkim możliwość pracy nad autorskimi projektami. Pozwala poświęcać czas na rzeczy, które tak organicznie poruszają i które po prostu bardzo, bardzo chce się zrobić. Możliwość realizowania takich projektów w ramach pracy, za którą dostaje się pieniądze to ogromny przywilej i jestem wdzięczna, iż tak często mi się to udaje. W moim przypadku nie jest to jednak sytuacja stała i zdarzają się okresy przestoju, niepewności, braku projektów, braku dochodów – i to są te ciemniejsze strony niezależności. Aktualnie jestem na etapie, gdzie brak stałości zaczyna mi doskwierać i staram się jednak nieco wypośrodkować tę sytuację, zapewnić sobie odrobinę stałości, zachowując czas na rozwijanie swoich projektów.

SG: Radosne podejście i kreatywne nastawienie – tak podsumowałaś swoją osobę. Co stanowi dla ciebie główne źródło inspiracji – do tworzenia, ale i po prostu życia?

Katarzyna Pajzderska, film W lipcu tamtego roku fot. Kacper Gawron

KP: Oj, strasznie dużo rzeczy… I dopiero się uczę, iż wszystkie są składowymi tego procesu. Że samo pisanie, wymyślanie koncepcji to jest jakiś mały fragment większej całości. Dużo czytam na ten temat i widzę, jak duża jest to zmiana myślenia dla mnie. Mam też wrażenie, iż jest kilka poziomów myślenia o inspiracji. Tak holistycznie, to myślę, iż najwięcej inspiracji dają mi relacje, doświadczenia i obserwowanie świata. I to zarówno do tworzenia, jak i życia.

Widzę też, iż często najbardziej inspirujące rzeczy pojawiają się przez kompletny przypadek. Zasłyszana rozmowa na ulicy, jakieś jedno zdanie w książce, przypadkowa piosenka.

Z kolei w pracy, już nad konkretnym projektem, staram się patrzeć na to jak na proces. I wtedy ukierunkowane szukanie inspiracji jest elementem researchu, i jest to głównie czytanie książek, robienie wywiadów z ludźmi, przeszukiwanie internetu, chodzenie w miejsca związane z danym tematem. A jeżeli pracuję w grupie, to bardzo lubię burzę mózgów, bo wtedy powstają niesamowite połączenia. Z kolei inspirację do życia czerpię też z rzeczy wietrzących głowę – spacerów, pływania na desce, czytania książek, spotkań z ludźmi czy podróży. Te rzeczy też po prostu dają mi dużo satysfakcji i energii.

*Katarzyna Pajzderska – niezależna scenarzystka i reżyserka. Pracuje również jako pierwszy asystent reżysera i montuje filmy. w tej chwili uczęszcza na mistrzowskie warsztaty z reżyserii fabularnej w Szkole Wajdy w Warszawie, gdzie rozwija swój krótkometrażowy film. W tym roku otrzymała stypendium kulturalne od Urzędu Marszałkowskiego Województwa Wielkopolskiego. W 2022 roku jej scenariusz do serii filmów edukacyjnych o kulturze żydowskiej wygrał konkurs organizowany przez Muzeum POLIN. W rezultacie w 2022 roku napisała i wyreżyserowała serię trzech 10-minutowych filmów dla nastolatków o istotnych aspektach kultury żydowskiej. W 2021 roku dotarła do finałowego etapu konkursu scenariuszowego „New Worlds”, organizowanego przez Europejską Agencję Kosmiczną, co zaowocowało powstaniem krótkiego scenariusza, który w tej chwili jest w fazie rozwoju. W 2020 roku wygrała konkurs filmowy organizowany przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Zrealizowała krótki film dokumentalny w Melbourne w Australii. Reżyserka kilku krótkich filmów i reklam. Jako pierwszy asystent reżysera pracowała nad pełnometrażowym filmem, teledyskami i reklamami.

Idź do oryginalnego materiału