NIERZEKOMY CUD: HISTORIA PEŁNA ZDZIWIEŃ

twojacena.pl 1 dzień temu

Nie mogę w to uwierzyć. Znów, po dwudziestu latach, wiruję z tobą w walcu. Czy pamiętasz naszą ostatnią rozmowę? To był szkolny bal w Warszawie. Tańczyliśmy jakby świat miał się zatrzymać, a w powietrzu unosiło się szczęście. Zanurzyłam się w głębinie twoich niebieskich oczu. Tego wieczoru chciałam ci wyznać najważniejsze iż niedługo zostaniemy rodzicami. Gdy tylko to powiedziałam, wpadłeś w złość i rzuciłeś, jakby odciął mnie nożem słowami:

Za wcześnie o tym myśleć, poczekajmy.

Czułam się, jakbyś rozprysnął mnie na kawałki. Wiedziałam, iż to nie czas, ale nie mogłam nic zmienić. Rozstaliśmy się, a miłość do ciebie trwała jeszcze długo. Twoje serce wtedy przycisnąłeś do mojego, a dusza rozpadła się na drobiny. Wiedziałam, iż nie odmienisz zdania, nie odczujesz żalu. Twój charakter był twardy niczym kamień i właśnie to tak mi się podobało.

Nasze koleżanki z klasy regularnie informowały mnie o twoim życiu. Wiedziałam, iż jesteś żonaty, masz dwóch dorosłych synów i jesteś rozwiedziony. Przychodzisz na wszystkie spotkania absolwentów, zawsze pytasz o moje sprawy, choć koledzy nie wiedzą nic o mnie. Nie odważyłam się przyjść na żadne z tych spotkań bałam się, iż spojrzę w twoje oczy i zniknę! Zatopię się i nie wypłynę już nigdy. Bałam się tak przez dziesięć lat.

Potem w moim życiu pojawił się on. Wysłałam się za mąż, nie czując nic wobec niego oprócz wdzięczności. On to rozumiał i nie pospieszał. Przyjął moją córkę, jakby była własną. Nazwałam ją Miłością nie rozważałam innych imion. Jej włosy, kiedy je przyciągnęłam do siebie, przypominały twoje.

Mój mąż kocha mnie. Czuję to w każdej komórce ciała. Jego gesty, słowa i spojrzenia mówią jedno o czułości wobec mnie. Po pięciu latach małżeństwa odkryłam, iż naprawdę zakochałam się w swoim mężu. Stał się dla mnie kotwicą, niepostrzeżenie odnalazł klucz do mojej duszy i otworzył drzwi do dobroci i zrozumienia. Nikt nie zdoła włamać się do tej miłości!

Miłość ratuje wszystko, Walenty. Ty nigdy mnie nie kochałeś, byłeś jedynie młodzieżową zabawą.

A co u ciebie, Walenty? zapytałam.

Och, Kasiu żyję, jak to mówią, nie pod pachą. Trochę chaotycznie. Synowie mają własne sprawy, ja sam sobie radzę. Często myślę o tobie

U nas w domu jest troje dzieci Łucja i podwójne dziewczynki, po sześć lat. Pamiętasz naszego dawnego przyjaciela, Jana Ustina?

Ustina? Oczywiście, pamiętam! Był nie tylko najlepszym, ale i jedynym przyjacielem. Po szkole zerwał ze mną kontakt, nie odbierał telefonów, unikał spotkań Nie wiem, co się z nim stało.

Walenty, podejdźmy do okna i spójrzmy na szkolny dziedziniec.

Walenty spojrzał przez otwarte okno i nie mógł oderwać oczu od tego, co zobaczył.

Rozumiem, Kasiu. Wszystko stało się jasne Jaka to zawiła sieć losów!

Na dziedzińcu stał Jan Ustin, trzymając w rękach dwie małe dziewczynki. Obok niej stała dziewczyna w wieku dwudziestu lat, a jej oczy były tak samo niebieskie jak twoje.

Żegnaj, Walenty! Idę do swojej rodziny.

Kasiu, dlaczego zdecydowałaś się przyjść na to spotkanie w tym roku?

Przestałam się bać, Walentynie! Gdy patrzę na ciebie, serce milczy, a ja wreszcie słyszę własny oddech

Czas, który kiedyś podzielił nas na przeciwległe strony, nauczył mnie, iż prawdziwa miłość nie wymaga walki o przeszłość, ale spokoju w teraźniejszości. Nauczka jest prosta: nie szukaj szczęścia w tym, co minęło, ale w tym, co dzisiaj możesz kochać i być kochanym.

Idź do oryginalnego materiału