Nieprzyjemny incydent na Eurowizji. Polacy ofiarami "wrogiego zachowania"

natemat.pl 9 godzin temu
Eurowizja bez skandali, dram i afer, to nie Eurowizja. W 2025 roku doszło do zakulisowego spięcia między dziennikarzami z Polski i Izraela. O co poszło? Członkowie polskiej ekipy postanowili subtelnie zaprotestować, co nie wszystkim się spodobało. Jaki finał miał ten incydent?


Udział Izraela na Eurowizji dla wielu widzów jest co najmniej kontrowersyjny. Ma to oczywiście związek z konfliktem z Palestyną i toczącą się od dwóch lat otwartą wojną z Hamasem (w marcu zakończono zawieszenie broni, gdy Izrael zaatakował Strefę Gazy, w wyniku czego zginęło ponad 220 osób).

Już w zeszłym roku występ reprezentacji Izraela wywołał skandal, a wokalistka Eden Golan została wybuczana. W tym roku wokół tego aspektu panują podobne emocje. Fani Eurowizji są dalej zawiedzeni, iż ten kraj wciąż nie został zdyskwalifikowany jak np. Rosja po inwazji na Ukrainę.

"Podczas drugiego półfinału Eurowizji, media społecznościowe obiegły nagrania z koncertu, jaki w Bazylei dała Yuval. Słychać na nich buczenie, gwizdanie i widać flagi w kolorze czarno-biało-zielonym z czerwonym trójkątem. W transmisji na żywo dźwięki niezadowolenia tłumu zostały najprawdopodobniej wytłumione" – czytamy w NaTemat.



Spięcie między polskimi i izraelskimi dziennikarzami na Eurowizji 2025. O co poszło?


Negatywne nastroje udzieliły się też za kulisami Eurowizji, w strefie prasowej. Doszło tam do "nieprzyjemnego incydentu z udziałem dziennikarzy z Izraela oraz Polski", który opisał serwis "Jastrząb Post". Sytuację zrelacjonował dziennikarz eurowizyjny, Maciej Mazański z kanału na YouTube "Dobry wieczór Europo!"


– Jest mi bardzo przykro o tym mówić, ale mieliśmy w centrum prasowym nieprzyjemną sytuację związaną, niestety, z Izraelem. Robi się po prostu nieprzyjemne, czego powodem są dziennikarze z Izraela – wyznaje w filmiku.



O co poszło? W czasie półfinałowego występu niektórzy polscy dziennikarze założyli na głowy flagi. Katarzyna Kuszczak z redakcji Eurowizja.org powiedziała "Jastrząb Post", ten gest był "jedynym rodzajem protestu, który może zrobić przeciwko propagandzie Izraela".

Zapewniła, iż nie były to flagi ani Izraela, ani Palestyny. Przykryli się tym, co mieli pod ręką. To jednak miało nie spodobać się delegacji dziennikarzy z Izraela. Z relacji twórcy kanału "Dobry wieczór Europo!" wynika, iż do stolika z Polakami podeszła jedna z osób i zrobiła im zdjęcie. Nasi rodacy postanowili nie reagować. Potem jednak podszedł kolejny dziennikarz z Izraela.

– Podszedł akurat do osoby, która nie zasłaniała twarzy flagą, i zapytał ją: "Przepraszam bardzo, a dlaczego, droga osobo, zasłaniałaś twarz flagą?". A ta osoba mówi, iż nie zasłaniała. "To poczekaj, pokażę ci zdjęcie!". Źle skojarzył, bo tej osoby nie było na zdjęciu, ale pokazał i natychmiast zapaliła nam się wszystkim czerwona lampka, bo gość przyszedł i się przyznał, iż ma nielegalnie zrobione zdjęcia! – opowiada Mazański.

Dlaczego nielegalnie? Organizatorzy konkursu po zeszłorocznych skandalach (reprezentant Holandii Joost Klein miał zaatakować fotografkę i został zdyskwalifikowany przed finałem) postanowiło wyznaczyć miejsca, gdzie można, a gdzie nie można robić zdjęć i filmów bez zgody.

Pomimo tego dziennikarz z Izraela zaczął nagrywać Polaków, gdy dyskusja robiła się coraz bardziej nerwowa. Tym razem jednak stanowczo zareagowali. Jeden z polskich dziennikarzy nie wytrzymał i po prostu zabrał mu telefon z ręki.

– Maciej Błażewicz [twórca bloga "Dziennik Eurowizyjny" – red.] chwycił ten telefon i poszedł do stanowiska EBU, a my wszyscy wraz z nim. Zgłosiliśmy do EBU, iż było robione nam zdjęcie i iż jesteśmy nagrywani bez zgody. Reakcja organizatorów była wzorcowa, dlatego iż Dave Goodman – szef centrum prasowego – ostro zareagował i powiedział temu dziennikarzowi, iż to jest łamanie "Code of contact", czyli dokumentu, który powstał na bazie wszystkich nieprzyjemnych incydentów z zeszłego roku. Powiedział, iż ta osoba może stracić akredytację i kazał jej skasować to zdjęcie – słyszymy w filmiku.

Maciej Mazański z żalem przyznał, iż Polacy padli ofiarami "bardzo wrogiego i łamiącego w sposób rażący zasady zachowania". Cała afera zakończyła się tym, iż dziennikarz odbył długą rozmowę z szefem centrum prasowego. Prawdopodobnie nie stracił jednak akredytacji, pomimo złamania regulaminu. Dave Goodman po wszystkim podszedł do polskiej ekipy i powiedział, iż "załatwił sprawę" i iż jest mu przykro za tę sytuację.


– Izrael wraz ze swoim udziałem, z całą swoją delegacją i dziennikarzami, niestety przywozi tutaj to, co dzieje się tam – złe emocje i ogromne napięcie. Jest mi bardzo przykro z tego powodu i przypomniałem sobie, jak bardzo jest to zły pomysł, żeby ten kraj uczestniczył w tym konkursie – podsumował gorzko polski dziennikarz.

Dodajmy, iż Yuval Raphael z Izraela dostała się do finału 69. Konkursu Piosenki Eurowizji. O zwycięstwo powalczy m.in. z Justyną Steczkowską z Polski. Finał odbędzie się w sobotę, 17 maja. Start o 21:00.

Idź do oryginalnego materiału